7. Nadal

26 5 2
                                    

To była Camille. Otworzyłam nieco zapuchnięte oczy i ujrzałam moją przyjaciółkę, której mina wyrażała wielkie przerażenie.

– Ingrid – westchnęła żałośnie. – Przepraszam, że cię tak zostawiłam. Alan o wszystkim mi powiedział – dodała, jakby była to jakaś tajemnica. – Ale te urwisy tak mnie wykończyły, że zasnęłam u nich w gościnnym na fotelu. Przepraszam...

Usiadłam na łóżku i trzeźwo spojrzałam na Camille.

– Przecież nie mam się o co gniewać – odpowiedziałam z uśmiechem.

– Jak to się stało, że Alan cię usłyszał?

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Komponował coś, ale jakimś cudem zdołał usłyszeć mój krzyk. Nie mam pojęcia, jak to zrobił...

– Zawsze był dziwny – mruknęła Camille. – Ale to nic, pojechał dziś z samego rana i pewnie nie będzie go cały dzień. A my mamy dla ciebie porządne śniadanie.

Zeszłyśmy na dół obie, gdzie od razu przywitał mnie Happy. Biały szpic włoski, na którego widok od razu robiło się radośniej, szczekał i merdał ogonem, odprowadzając mnie aż do samego stołu. Przywitałam się z państwem Walker i zgodziłam się na proponowaną mi przez panią domu kawę.

Camille postawiła przede mną miskę, mleko i trzy opakowania płatków do wyboru. Po drugiej stronie stołu siedział Anders, obładowany stertą notatek.

– Kolos – stęknął widząc, że mu się przyglądam i powrócił do czytania.

Happy usiadł przy mojej nodze, intensywnie wpatrując się w moje poczynania.

Camille szykowała się do wyjścia do pracy, starsi Walkerowie żywo dyskutowali na temat jakiegoś remontu czy czegoś podobnego, a ja spokojnie jadłam.

– Okej, będę się zbierał – westchnął Anders, ciężko wstając od stołu.

– Podwieźć cię?

– Jak chcesz...

Camille zabrała swoje rzeczy i pożegnali się.

– Już wiem, dlaczego ten pies tak niecierpliwie na ciebie patrzy – powiedział Philip. – Ktoś rano wyszedł z nim w ogóle na spacer?

– Nie byłeś na siku? – zagadnęłam do niego, gładząc go czule po głowie; wyraz jego oczu stał już się niemal błagalny, aż zaczął popiskiwać. – Nic nie szkodzi, ja z nim pójdę.

Dokończyłam szybko śniadanie i poszłam na górę się ubrać. Na widok smaganych przez wiatr ogródkowych roślinek, otuliłam się mocniej szalem, zapięłam psu smycz i oboje wyszliśmy z domu.

Uradowany Happy załatwił wszystkie swoje potrzeby na trawniku za domem, więc mogliśmy spokojnie ruszyć na dłuższy spacer. Nie protestował, kiedy skierowaliśmy kroki w stronę głównej części miasta. Wiedział, że mieliśmy ten czas wyłącznie dla siebie i nie należy się śpieszyć.

Szłam w zamyśleniu, co raz odgarniając przed twarzy swoje blond kosmyki. Dotarliśmy aż do głównego placu i tu przystanęłam na chwilę; miejsce to wywoływało u mnie przykre wspomnienia, ponieważ właśnie tutaj Hans pocałował mnie po raz pierwszy.

Patrząc z perspektywy czasu, nasz związek w ogóle zaczął się zbyt szybko. Kilka dni po pierwszym spotkaniu, ku zniesmaczeniu przechodniów, obściskiwaliśmy się w centrum miasta, a po tygodniu wylądowaliśmy w łóżku. Robiliśmy to wiele razy, bo nasze zbliżenia dostarczały nam niesamowitych doznań. Jednym słowem, było nam po prostu cudownie i wkrótce – czyli miesiąc później – wpadliśmy na urodzinowej imprezie Camille. Kiedy dowiedzieliśmy się o dziecku, nastąpił szok, który ustąpił jednak miejsca szczęściu i nadziei na dobrą przyszłość. Była taka do czasu, kiedy okazało się, że nasza mała jest ciężko chora. Wtedy mnie zostawił. W osamotnieniu i rozpaczy próbowałam pogodzić się z całą tą sytuacją, a potem... stało się to, co się stało.

spectre [alan walker] updatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz