Benny wydawał się trochę zdziwiony, gdy wróciły i nic się nie zmieniło, jakby oczekiwał czegoś innego. Zabierał Holly do siebie, na spacery, na gofry, dawał im dużo wolnego czasu, ale Deanna wtedy tylko pracowała, a Cas odsypiała zajęcia na uniwersytecie lub praktyki. Nie zajmowały się sobą nawzajem.
Kiedy Holly skończyła trzy latka, trzeba ją było zapisać do przedszkola. Godzinami przeszukiwały strony najbliższych placówek, gdy Holly bawiła się na podłodze w salonie, rozważały wszystkie za i przeciw, a w końcu i tak wybrały pierwsze, które wyświetlało się w Google.
Deanna poszła tam z Benny'm podpisać potrzebne dokumenty, ale na pierwszy dzień zaprowadziła Holly razem z Cas-ubrały dziewczynkę w ogrodniczki i zielony sweterek, jej ulubione buciki w dinozaury, żeby nie było jej smutno. Holly i tak trochę się bała.
Zdecydowała wreszcie, jak ma nazywać poszczególne mamy-Deanna była po prostu „mamą", Cas „mamusią", chociaż dziecko często nudziło się wypowiadaniem tylu sylab i mówiło po prostu „mamuś". Trzymała mamuś za rękę, gdy przekroczyła próg przedszkola.
Tyle tu było dzieci, tyle hałasu, a ona biedna nie dawała sobie z tym rady-nie była zupełnie nieśmiała, po prostu spokojna, dużo się uśmiechała i lubiła sobie rozmawiać z rodzicami, nawet, jeśli nie wszystko rozumieli. Nie lubiła skakać i wrzeszczeć bez sensu, bolała ją od tego mała głowa. Bawiła się doskonale we własnym towarzystwie, lub z najbliższymi dorosłymi. Na placu zabaw trzymała się zawsze tylko jednej dziewczynki, nie znosiła większych grup. Wolała oglądać pieski w parku, niż ganiać za rówieśnikami.
Przytuliła się do nogi Cas, gdy pani zapytała bezpośrednio o jej imię. Cas pogłaskała ją po włosach, jakby chciała ją zachęcić, ale nic z tego, Holly była w swojej fazie „nie widzę ich, to oni nie widzą mnie".
-Jest trochę nieśmiała, gdy dostaje dużo uwagi od obcych.-Deanna wzięła dziewczynkę na ręce, a ta momentalnie się w nią wtuliła.-Ale szybko się adaptuje.
-Na pewno znajdzie tu wielu przyjaciół.-przedszkolanka poprowadziła ich do sali Żyrafek, do których miała dołączyć Holly.-Wiele dzieci ma dwie mamy lub dwóch ojców, proszę się nie martwić, nikt nie będzie jej z tego powodu dokuczał.
Cas ugryzła się w język, gdy chciała ją poprawić. Nie były razem, ona i Deanna, ale fakt, Holly miała dwie matki.
-Mama.-dziewczynka spojrzała na Deannę przestraszona, gdy ta postawiła ją na ziemi.-Nie idź.
-Wrócimy po południu, dobrze, kochanie? Będziesz się tu mogła bawić, ile chcesz.-Winchester poprawiła jej sweterek.-Na pewno wszyscy cię polubią.
Holly poszukała wsparcia u Cas, ale ta też była nieprzebłagana.
-Idź, żyrafko.-pokazała głową na parę dziewczynek w jej wieku.-Przedstaw się.
Położyła jej dłoń na plecach, by delikatnie popchnąć ją w odpowiednim kierunku. Holly niepewnie ruszyła przez pokój, rozglądając się na boki. Doszła do dziewczynek, powiedziały coś w swoim języku. Deanna i Cas wyszły, póki nie było tragedii.
-Nie pasuje do reszty.-brunetka odezwała się już w samochodzie.-Będzie jej ciężko.
-Nie przesadzaj, jest towarzyska.
-Nie miała do czynienia z rówieśnikami, aż do teraz.-Cas zapięła pasy, odpaliła samochód i powoli wyjechała na ulicę.-Jest dość cicha, spokojna. Inne dzieci to jakiś sajgon.
-To najwyżej będzie się bawić sama. Zobaczymy.
Holly, zapytana wieczorem, jak jej się podobało w przedszkolu, niezbyt umiała odpowiedzieć. Nie chciała też spać w swoim łóżeczku, uparła się, że będzie spać z nimi. Może myślała, że chcą ją zostawić na stałe.
CZYTASZ
sick of losing soulmates
FanfictionMając dwadzieścia jeden lat, młodszą siostrę na utrzymaniu, brak wykształcenia i tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę, Deanna miała dość problemów. Najwyraźniej jednak wszechświat uznał, że ciąża idealnie nada się na kolejny. ... 'Cause I'm sick of lo...