Pokaż mi

444 26 19
                                    

Cas siedziała na łóżku, szeroko, jak mężczyzna-opierała łokcie na kolanach, złączyła dłonie przed sobą, stukając nerwowo piętą o podłogę. Deanna uwielbiała ją tak widzieć, dokładnie w tej pozycji, ale teraz ani trochę nie poprawiło to jej nastroju.

-Uspokoiła się?-brunetka uniosła wzrok, gnębiona poczuciem winy. Winchester przytaknęła lekko.-To dobrze.

-Śpi.-skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.-Przestraszyłaś ją.

Castielle prychnęła cicho pod nosem, wskazując na samą siebie.

-Ja? To ty się na mnie rzuciłaś!

-Wiesz, co mi powiedziała?-Deanna spojrzała jej w oczy, resztką opanowania nie krzycząc, by nie obudzić Holly.-Powiedziała, że jej nie chcesz. Gdybyś w ogóle nie zaczynała tego głupiego tematu...

-Przecież kiedyś musimy jej powiedzieć. Mogę spakować swoje rzeczy i przespać parę nocy u Benny'ego, ale w końcu...

-Co to za dziewczyna?

Uniosła zmęczony wzrok, wzdychając lekko. Deanna patrzyła na nią gniewnie.

-To nie twoja sprawa.

-Właśnie, że moja.-warknęła.-Mam prawo wiedzieć, kto odbiera mojej córce jedną z jej matek.

-Dobra, wiesz co, nie mam ochoty o tym z tobą rozmawiać.-Cas wstała, zabierając z łóżka swoją poduszkę.-Prześpię się na kanapie, a jutro pojadę do Bena.

Deanna pokręciła głową, znów łapiąc ją za ramię-łagodniej, niż wcześniej, chciała tylko zwrócić na siebie jej uwagę.

-Czemu to robisz?-zapytała cicho.-Czemu mnie tak nienawidzisz?

Cas odetchnęła powoli, by znów nie wybuchnąć.

-Puść mnie.

Deanna opuściła ramię, ale wciąż trzymała palce na jej nadgarstku, uparcie patrząc jej w oczy.

-Nie możesz odejść.-powiedziała, a Castielle uniosła brodę, jakby chciała ją sprowokować.

-Zabronisz mi? Znowu mnie zmanipulujesz? Nastawisz Holly przeciw mnie?

-O czym ty pieprzysz?-Deannie załamał się głos, nie miała do tego siły. Cas wciąż ściskała poduszkę jedną ręką.-Co ja ci takiego zrobiłam? Nieważne, że jesteś...nie dbam o to. Nie możesz nas zostawić z takiego powodu! Holly tego nie przeżyje!

-Wytłumaczę jej. Powiedziałam, że dalej ją kocham i...

-Co jej po twoim pierdolonym tłumaczeniu?-Deanna stanęła jeszcze bliżej, rozpaczliwie robiąc wszystko, by Cas nie mogła uciec od rozmowy.-Powtarzasz, że ją kochasz, ale mówisz, że się wyprowadzisz, nie widzisz, co się z nią dzieje? Mama tak ją kocha, tak bardzo o nią dba, a na drugi dzień jej nie ma, nic Holly po twoich słowach, jeśli nie mają odniesienia do rzeczywistości!

-Dosyć.-brunetka uwolniła rękę, chociaż Deanna obejmowała jej nadgarstek niemal bezwiednie, jedynie opierając swoje palce wokół niego.-Nie zamierzam tak żyć, do cholery.

Przepchnęła się obok Deanny, ruszyła do drzwi-blondynka była zbyt uparta.

-Kto to jest?-powtórzyła swoje pytanie.-Powiedz mi, kto to jest!

-Kiedy wreszcie zostawisz mnie w spokoju?-Cas opuściła ramiona, odwracając się do niej przy drzwiach.-Mało ci tego? Jesteś chora, Deanna, jesteś chorą, samolubną suką, jeśli od pięciu lat po prostu udajesz, żebyś miała kogoś, kto wychowa z tobą dziecko. Kręcisz i zwodzisz, bez przerwy, bo wiesz, że zostanę, jeśli dasz mi jeszcze jeden znak! Wygodnie ci, że mnie masz, co? Cas, głupia lesba, która dała się wrobić w pomoc domową!

sick of losing soulmatesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz