PATELNIAK
O fuj, fuj, fuj, fuj, fuj!
Tuptałem od ściany do ściany, drapiąc palcami czachę, aby uspokoić szalejące pod nią myśli. Strach bez przerwy kopał w mój żołądek i próbował wyrzucić ze mnie moje śniadanie, ręce drżały jak zimne nóżki w galarecie, a paznokcie, które poobgryzałem, to chyba zjadłem. Nie pamiętałem. Wszystko mi się we łbie pokiełbasiło. Taki byłem przerażony!
Ellie nadal leżała plackiem na łóżku, nie uśmiechając się do mnie tak ładnie jak zwykle, bo jej usta układały się w nijaką krechę. Sonya poszła przygotować na ten fakt Newta i resztę, a mnie, Emily oraz Cudakowi kazała siedzieć na dupie przy Ellie i mieć na nią oko. I miałem ją na oku calusieńki czas, dopóki mi nie wyschło i musiałem mrugnąć.
— Patelniak, wylaksuj.
Wbrew zakazowi Sonyi o niewłażeniu na łóżko Ellie, Emily siedziała na łóżku Ellie i ciągle gładziła ją po ramieniu. Minkę miała posępną, oczka smutne, a ciemne włosy matowe, nie błyszczące; jakby wyplątał się z nich blask i uciekł hen, hen daleko. Cudak nieco szacunku do starszych miał i tylko łeb opierał na brzegu łóżka, dupą siedząc już na podłodze. Uszy miał oklapnięte.
— Jak mam wylaksować?! Ellie leży jak zdechlak, niewiadomo co jej jest, Newt na pewno już tu idzie roznieść całą tą chałupę, a najbardziej się oberwie Patelniakowi, bo pomyślą, że to on znów coś upichcił fujowego, przez co się mdleje! — wyłożyłem swoje obawy na blat, bez nich czując się dziwniej chudszy i lżejszy w środku. — Zawsze tak jest!
— Mówisz o sobie... w trzeciej osobie? —zmarszczyła brwi.
Zamyśliłem się chwilę, nie kapując jej słów. Nasze poziomy rozumowania zawsze dzieliła spora przepaść. To dlatego wolałem towarzystwo garnków – one nie gadały.
— Nie poprawiaj mnie!
Emily na chwilę zabrała dłoń z Ellie i uniosła ją wysoko w górę wraz z drugą, to był taki obronny gest, ale szybko wróciła do głaskania blondynki. A ja tuptałem dalej. Próbując gryźć paznokcie, których już nie było, słuchałem jak paruje mi w bani mózg.
— Jak my się dowiemy, co jej jest? — zapytałem na skraju płaczu.
W swoim ciele miałem więcej łez od innych, bo to zazwyczaj tylko ja płakałem. Szczylniaki przezywali mnie beksą, ale ja po prostu byłem wrażliwcem. Gdy sytuacja wymagała, to ja płakałem, no chyba proste. Przy cebuli. Jak wspominałem Strefę, bo mi było tęskno. Gdy oglądałem kurczaczki, bo one tak słodko cipciały, a mnie to za serducho łapało. Kogo nie?
Płakałem też, gdy moim bliskim działo się coś złego. A wtedy z pewnością Ellie działo się coś złego, tyle że nikt nie wiedział dokładnie, co to było takiego. I to mnie rozpuriwało od środka.
— Plaster już pobrała jej krew i teraz ją bada — wyjaśniła. Jej wyjaśnienia stanowczo gryzły mi się z tym, o czym byłem przekonany.
— To Ellie jest Plastrem! — przypomniałem jej. Mogła być tak samo zaaferowana jak ja, więc mogła zapomnieć, no zdarzało się. — A Plaster się nie zajmie Plastrem, kiedy Plaster jest nieprzytomny! Myśl!
— Chodzi mi o ciotkę Petunię!
— O czym ty pikolisz? Petunie są w ogrodzie, do jasnej nędzy!
Dziewczyna pokręciła zirytowana głową, przez co jej włosy zatańczyły wokół jej głowy. Widać było, że miała już po dziurki w nosie mnie oraz mojego jojczenia, ale nie zamierzałem przepraszać za to, że się martwiłem! Czy ona nie widziała moich skrzących się łzami oczek?
CZYTASZ
Sielanka Przystani • The Maze Runner [wolno pisane]
FanfictionSielanka przystani nie zawsze była słodka. Czasem była mącona przez klumpa. [książka pisana z różnych perspektyw] [opowieść powiązana z moją inną książką "Inne Oblicza Lęku"; znajomość fabuły jest konieczna do przeczytania tej książki] przepiękna ok...