NEWT
Nadal siedzieliśmy w Lecznicy. Śledziłem uważnie wzrokiem Ellie jak, odwrócona do mnie plecami, szykowała dla mnie Serum. Wyczuwała to i usilnie starała się stłamsić emocje w sobie, niczego przy mnie nie pokazywać. Kiepsko jej szło. Szczupłe dłonie drżały, gdy wyważała strzykawkę, na brzoskwiniowej skórze przy rękawkach bluzki co chwilę wyskakiwała gęsia skórka, a jej gesty były niezgrabne, ciamajdowate. Jakby nie była pewna swoich dalszych ruchów. Siedziałem za nią na łóżku i patrzyłem na to z ciężkim sercem.
Wreszcie się odwróciła. Oklapłe kilkugodzinnym leżeniem włosy zatańczyły w powietrzu, odsłaniając jej zaszklone oczy. Błękit smutku czy błękitny smutek, tak bym je wtedy nazwał. Ciężko mi było znieść myśl, że cały ten czas kiedy mnie przy niej nie było, ona przepłakała. Wskazywały na to jej zarumienione i mokre policzki. Bo bała się jak zareaguję na jej stan.
A jak zareagowałem? Cholera, nawet tego nie pamiętałem.
— Szkoda mi już na ciebie ryja strzępić — chciała zabrzmieć groźnie, ale łzy tak nawyrabiały z jej głosem, że zabrzmiało to jak u smutnego dziecka. — Mówią mu, że ma nawet nie patrzeć w stronę Ula, a ten się tam pcha jakby cukierki za darmo rozdawali.
— Gdybyśmy tam nie poszli, nie znaleźlibyśmy tej dziewczyny — przypomniałem. — Mogłaby zginąć.
— Ty mogłeś zginąć.
Na tym się skończyło. Ellie bardzo poważnie podchodziła do mojej słabości, jaką była nieodporność, bardziej niż ja sam. Rozumiałem to. Sześć lat wcześniej wirus wystarczająco namącił w naszym życiu, a właściwie to niewiele brakowało, aby nam je ukrócił. Oczy Ellie często zachodziły mgłą, robiły się wręcz burzowo-szare, kiedy wracała do tamtych wstrętnych wspomnień. Traciły swój blask. Nienawidziłem tego. To dlatego zazwyczaj starałem się nie narażać na ryzyko.
Ale cholera, nie mogłem całe dnie tylko miotać się po wiosce i tyrać jak cholerny farmer. Brak adrenaliny swędział mnie pod skórą. Potrzebowałem jej.
Blondynka przemyła wacikiem skórę na moim ramieniu, skupiając się tylko na tym, gdy ja ciągle wpatrywałem się w jej twarz. Rozpraszało ją to, to było widać. Ellie jednak zawsze zgrywała twardzielkę, nawet gdy od środka wyniszczał ją płacz i smutek, więc i wtedy zaciskała mocno wargi i nie patrzyła w moją stronę. Chciała pokazać, że ją to nie rusza.
Ale ruszało. Jej bariera pękła po kilku sekundach, w których nie potrafiła uspokoić drżącej dłoni i wbić igłę w moją skórę. Łzy mokrymi krechami przecięły jej różowe policzki.
— Cholera! — krzyknęła zirytowana i zrozpaczona jednocześnie. — Tylko beczeć potrafię! Jakie to wszystko jest... uh! Przywaliłabym w coś, ja... Newt, tak się boję... — i rozpłakała się na dobre. Jej nastroje zmieniały kierunek jak chorągiewka.
Teraz będzie tak cały czas, głos ciotuni odbił mi się w głowie. Cholera.
Złapałem dziewczynę za nadgarstki i posadziłem na swoich kolanach, a ona z automatu się we mnie wtuliła. Od jakiegoś czasu już odczuwałem obecność wirusa w żyłach, które pociemniały, dlatego najpierw zająłem się podaniem sobie Serum, aby nie dać się zwariować i nikomu nie zrobić krzywdy. Szczególnie jej. Trochę mnie zemdliło, przed oczami pojawił się kręciołek i ochota na pawia, ale szybko zepchnąłem siebie na drugi plan. Ważniejsza była Ellie. Dopiero po tym mogłem mocno przytulić blodnynkę do piersi; kruszyna drżała w moich ramionach, mocząc łzami moją koszulę, które potem wsiąkały w skórę i zalewały serducho.
— Ja też się boję — szepnąłem w jej włosy. Pachniały potem po całodniowym leżeniu. — Boję się jak cholera, ale jakoś się do tego przyzwyczaimy.
CZYTASZ
Sielanka Przystani • The Maze Runner [wolno pisane]
FanfictionSielanka przystani nie zawsze była słodka. Czasem była mącona przez klumpa. [książka pisana z różnych perspektyw] [opowieść powiązana z moją inną książką "Inne Oblicza Lęku"; znajomość fabuły jest konieczna do przeczytania tej książki] przepiękna ok...