Ch.1

242 19 0
                                    

Na wstępie chciałbym poinformować, że pierwszy raz piszę książkę i może nie być taka dobra jak inne ale postaram się. To tyle i zapraszam do czytania.

𝐙 𝐩𝐞𝐫𝐬𝐩𝐞𝐤𝐭𝐲𝐰𝐲 𝐇𝐢𝐧𝐚𝐭𝐲:

Jak zwykle rano wstałem późno, więc musiałem pospieszyć się do szkoły, nie brałem nawet prysznica bo wtedy bym na pewno nie zdążył, ubrałem pomięty mundurek, spakowałem się na szybko, wziąłem plecak i zszedłem na dół. Nie robiłem sobie nawet śniadania tylko wybiegłem szybko z domu, żeby zdążyć na pierwszą lekcję, wziąłem rower i szybko pojechałem. Przed szkołą zobaczyłem Kageyame, nie przywitałem się nawet z nim i zacząłem od razu biec, dogonił mnie ale mnie nie prześcignął, znów był remis.

- Kageyama -
- Co chcesz - mruknął Tobio
- O której dziś jest trening - spytałem
- Powinieneś sprawdzić wcześniej, a nie mnie się pytać - niebieskooki odpowiedział zirytowany
- No weź powiedz, raz sobie zapomniałem
- Nie powiem Ci, trzeba było nie zapominać - z uśmiechem na ustach czarnowłosy odszedł kilka kroków
- Jest o 16 debilu - powiedział w ostatniej chwili i poszedł na lekcję

Po lekcjach nie mogłem się już doczekać treningu, wyobrażałem sobie znowu idealną wystawę Kageyamy czasem mu zazdrościłem wzrostu, umiejętności ale już przywykłem.

- Witam wszystkich, ustawcie się w koło, najpierw rozciąganie później zagramy mecz 3 na 3 - Powiedział głośno i wyraźnie Daichi, żeby się później nie okazało, że ktoś nie wie co mamy robić.

W trakcie meczu przypatrywałem się Kageyamie, ponieważ nie byłem z nim w drużynie, a w tej chwili nie grałem. Zauważyłem jak skupiony jest Kageyama, wcześniej tego nie zauważałem, ponieważ byłem skoncentrowany na zdobyciu punktu nie na nim.

Jest całkiem przystojny - pomyślałem i nie wiedziałem czy powiedziałem to na głos ale raczej nie bo nikt się na mnie nie popatrzył, serce od razu zaczęło mi bić szybciej i głośniej, poczułem jak policzki zaczynają mi czerwienieć i piec mnie. Spytałem Daichi'ego czy mogę iść do łazienki, od razu się zgodził bez zbędnych pytań których obawiałem się najbardziej.

- Gdzie jest Hinata? - Zapytał Tobio gdy skończyli mecz i właśnie mieli zagrać z drużyną gdzie był Hinata.
- Poszedł do ubikacji, jeszcze nie wrócił? - Daichi ze zdziwieniem odpowiedział.
- Pójdę po tego debila - rozgrywający od razu ruszył w stronę toalety.

Usłyszałem, że ktoś idzie w stronę łazienki, więc schowałem się do jednej z kabin, ponieważ mógłby to być niebieskooki wściekły, że uciekłem.

- Hinata wiem, że tu jesteś, wychodź - Krzyknął Kageyama otwierając po kolei wszystkie kabiny, wreszcie została tylko jedna w której schowałem się ja.
- Idź sobie - odpowiedziałem przestraszony tym, że zobaczy mnie w takim stanie i pomyśli, że jestem jakiś dziwny
- Co Ci się dzieję? - Tobio już gotował się od środka

Po kilku minutach uchyliłem trochę kabinę w której się schowałem. Chciałem zobaczyć tylko przez małą szparkę między drzwiami czy sobie poszedł, ponieważ było bardzo cicho ale tak nie było, niebieskooki to zauważył i pociągnął z całej siły za drzwi.

- Co ty sobie wyobrażasz - powiedział Kageyama bardziej wściekły niż wcześniej.
- Jutro jedziemy na zawody a ty taką szopkę odwalasz, weź się ogarnij - dodał jeszcze rozgrywający co mnie ruszło.
- To nie moja wina, że jesteś taki
przystojny! - krzyknąłem, a dopiero po chwili zrozumiałem co powiedziałem
- Co? - Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Ym nic, musiałeś pewnie coś źle usłyszeć. Chodźmy, pewnie na nas czekają już wieki - próbowałem uniknąć pytania które chciał mi zadać, pociągnąłem go w stronę sali gimnastycznej, żeby już w ogóle nie wspominał o tym zdarzeniu.

Po treningu poszedłem po swój rower, chciałem już pojechać ale zatrzymał mnie Kageyama.

- Krewetko poczekaj! - krzyknął za mną Tobio.
- Zgubiłeś klucze do domu, jakbyś później do niego wszedł? - rzucił klucze w moją stronę omijajśc mnie przy tym i zabierając mój rower.
- Hej co ty robisz? - pierwsze co pomyślałem to, że chce mi go pewnie ukraść, żeby biegł z nim i prosił żeby się zatrzymał i mi go oddał.
- Idziemy w tę samą stronę więc wezmę twój rower żebyś miał mniej i żebyś znowu nie zgubił kluczy bo tym razem ci ich nie znajdę - zdziwiłem się, że był taki miły dla mnie, jak nigdy, ciekawe co mu się stało.

Nic nie mówiąc przyśpieszyłem żeby go dogonić i szedłem koło niego bojąc się pierwszy odezwać, że palnę jakąś głupotę chociaż nie wiem czemu się tym tak przejmuję, nagle Kageyama przerwał niezręczną ciszę.

- To co powiedziałeś w łazience... - zaczął Kageyama ale mnie już kula stanęła w gardle
- Przejęzyczyłem się - szybko odpowiedziałem nie czekając aż skończy mówić

Wreszcie doszliśmy to rozwidnienia dróg, nie czekając aż Tobio coś powie odjechałem na rowerze w swoją stronę.

Flowers of Death || Kagehina ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz