Ch.4

112 10 0
                                    

*Przepraszam za ten Polsat we wcześniejszym rozdziale XD zapraszam do czytania.*

Kageyama zamiast odsunąć się od Hinaty, wisiał nad nim w bezruchu gdy zobaczył jego mamę otwierającą drzwi do pokoju rudowłosego.

- Mamo to nie tak jak myślisz - odezwał się wreszcie jeden z nich.
- Wiesz co ja teraz sobie myślę - odpowiedziała mama Shoyo wpatrując się w Tobio który nadal się ani nie ruszył Anię nie odezwał.
- Porozmawiamy później - wyszła szybko i zamknęła ze sobą drzwi.

- Co ty robisz! - rudowłosy uderzył w twarz Tobio po czym zrzucił go na ziemię.
- I co nic nie powiesz? Po co tu w ogóle przychodziłeś - powiedział bez namysłu Hinata.
- Przepraszam - rozgrywający wstał z ziemi i chwycił za klamkę od drzwi pokoju.
- Chciałem tylko sprawdzić czy nie jesteś chory bo nie przychodziłeś ani do szkoły ani na treningi ale teraz już wiem, że nic Ci nie jest, przepraszam, że straciłeś na mnie czas - powiedział czarnowłosy i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi i zostawiając Shoyo samego sobie.

Hinata krzyknął jeszcze na niego z okna ale Tobio odszedł jakby nic nie słyszał. Shoyo zaczął dusić się zostawiając tym razem krew z płatkami kwiatów na białej poduszce w swoim pokoju.

Zbliżały się już wakacje, dzisiaj było zakończenie roku szkolnego. Hinata wstał dość wcześnie, żeby zrobić wszystko na spokojnie. Ubrał się z białą koszulę, dżinsy, ułożył włosy i wyszedł z domu nie jedząc nawet śniadania.

Była dopiero 8:23, Shoyo pierwszy raz poszedł na nogach do szkoły, ponieważ mama mu zabroniła jechać na rowerze. Gdy był już koło szkoły nie zauważył nikogo znajomego, więc wszedł do szkoły nie czekając na nikogo.

Rudowłosy szedł przez korytarz i zauważył Tobio, szybko ruszył w inną stronę, żeby go nawet nie zauważył lecz w tej chwili na drodze stanął mu Sugawara.

- Cześć Hinata! - powiedział to tak głośno, że zwrócił uwagę wszystkich zebranych na korytarzu, włącznie z Kageyamą.
- Ta hej - rudowłosy wbił swoje oczy w podłogę, żeby czasem nie spotkać się z oczami z niebieskookim.
- Co tu robisz? Tu chyba nie jest twoja sala - powiedział ze zdziwieniem Sugawara zastawiając całą drogę Hinacie.
- Właśnie szedłem w stronę mojej klasy - rudowłosy próbował wyminąć Koshi'ego.
- Ja już muszę iść, narazie! - mówiąc to odszedł w swoją stroną z uśmiechem na twarzy.

Shoyo popatrzył jeszcze raz z ukrycia na Tobio, był ubrany w białą koszulę, czarną marynarkę, czarne spodnie. Gdy byli już wszyscy w klasie, nauczyciel rozdał świadectwa i wszystkim pogratulował, nie trwało to tak długo jak myślał rudowłosy.

Gdy było już po wszystkim wszyscy wyszli ze szkoły z pośpiechem. Hinata szedł powoli w stronę swojego domu i zauważył Kageyame idącego przed nim. Zastanawiał się czy biegnąć za Tobio ale wreszcie zdecydował.

- Kageyama poczekaj! - krzyknął biegnąc za nim potykając się co po chwila.
- Co chcesz? - mruknął z niezadowoleniem czarnowłosy.
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj, trochę przesadziłem - spuścił głowę czekając na odpowiedź Tobio.
- Spoko rozumiem cię, to było obrzydliwe, ja też przepraszam ale teraz sory ale muszę już iść - odpowiedział bez emocji niebieskooki idąc w tą samą stronę co szedł chwilę temu.

Hinata znowu został sam, zaczęły spływać mu łzy, w tym samym momencie gdy zaczął płakać zerwał się deszcz jakby matka natura nie chciała, żeby płakał sam, więc płakała razem z nim.

*Przepraszam, że znowu taki krótki rozdział ale robiłm to na szybko, ponieważ nie mam weny i mnie boli brzuch. Mam nadzieję, że poczekacie na następne rozdziały i jak macie jakieś propozycję piszcie :)*

*Miłego dnia życzę!*

Flowers of Death || Kagehina ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz