Chuuya - Szogunat - Dazai

121 8 16
                                    

Dla ciebie bezimienna-pl, ponieważ lubię jak wściekasz się Dazaia lub Tsushimę. Teraz możesz na obu.

             Żył w dzikim i skalanym krwią świecie, władanym przez okrutnego pana. Szoguna Shujiego Tsushimę. Cesarski wychowanek, wżeniony z wnuką władcy i jako jedyna znała jego twarz. Samurajowie unikali starć w jego pobliżu, gdy kary były śmiertelne i nie zawsze szybkie. Władca był ślepy na wybryki podopiecznego, zupełnie jak wyłupione z oczu służki, obmywające go co wieczór w krwi dzieci. I były to legendy, krążące wokół jego osoby, lecz w każdej historii tliła się prawda. Młody chłopiec, dziecko samuraja i wiernego generała, pragnął zakończyć władanie szoguna, oddać wolność ojcu, który został zmuszony do oddania reszty swych synów na śmierć z rąk Tsushimy. Wrzucił kamień w toń rzeki z westchnieniem, gdy słońce poczęło chować się za horyzontem i opadł na trawę patrząc na swego przyjaciela. Nie mógł mu zdradzić, że był mu drogi, że w zamian za wpływy ojca, w odpowiednim wieku zostanie oddany szogunowi do brutalnej zabawy. Wszyscy wiedzieli co Tsushima zrobił jego rodzeństwu, jak bawił się nimi niczym lalkami, by po znudzeniu zabić z zimną krwią. On, Chuuya Nakahara, został już sam.

- Możesz zawisnąć za knowania - powiedział spokojnie chłopak, leżący w trawie obok niego. - Więc jeśli ci się nie uda, zhańbisz ojca.

- Nagle zacząłeś go popierać, Osamu? - zapytał wściekle, podkładając ramiona pod głowę, jakby bał się, że zaraz uderzy przyjaciela.

- Nie, martwię się o ciebie - mruknął cicho, smutno i niemal sztucznie. Rudzielec uniósł lekko brew zszokowany i westchnął ciężko. Osamu był człowiekiem zagadkowym, młodym kupcem wędrującym między miastami, lecz zawsze na dłużej zatrzymywał się w ich wiosce. Mieszkał wtedy na terenie gospody należącej do rodziny Chuuyi i stali się sobie nad wyraz bliscy.

- Mówisz jakbyś się zakochał - parsknął śmiechem i obrócił się na brzuch, przeturlując bliżej szatyna. Chłopak zagryzł wargę oglądając nurt rzeki z uwagą. - Żartujesz, tak? Ty zawsze żartujesz.

- Nie będzie mnie w twoje urodziny - powiedział ponuro, przyciągając kolana do brody. - Nie będę mógł patrzeć jak odprowadzają cię do jego zamku. Nie chcę na to patrzeć.

- Jeśli ucieknę to wiesz co zrobi z całą wioską.

- Wiem - mruknął, ponownie zagryzając wargę. - Złóżmy obietnicę. Jeśli umrzesz to ja też. Jeśli będziesz cierpiał z jego powodu, ja również to odczuję.

- Chyba cię kompletnie już popierdoliło samobójczy maniaku - warknął groźnie, usiadł prędko, uderzając pięścią w bark szatyna. Ten złapał nadgarstek rudzielca z cichym jękiem bólu i spojrzał na chłopaka uważnie. Dazai zawsze posiadał pusty wzrok, jak u makreli na stole obiadowym w domu Chuuyi, jednak były dni, kiedy nastolatek wyglądał jakby już dawno umarł, a ciało kierowało się już tylko wyuczonymi ruchami.

- Czy Chuuya mnie nie kocha? - zapytał, przechylając głowę w zaciekawieniu jak dziecko i nałożył na jasną skórę jadeitową bransoletkę. - Znalazłem je w jednej świątyni. Mnisi oddali mi ją za ryż i skóry.

- Zwariowałeś - jęknął, obserwując jak ozdoba dokładnie przylega do jego nadgarstka i miał wrażenie, że zaciska się coraz bardziej. - Cóż, kocham cię, ale nie mogę pozwolić żebyś czuł to samo co będzie mi robił. To złe, Dazai.

- Mam drugą - powiedział spokojnie, zupełnie jakby nie słuchał już co mówi do niego przyjaciel. - Podobno nie jest to trudne. Mamy tylko powiedzieć, że obiecujemy sobie miłość. Będę czuł to samo co ty. - Silne uderzenie w policzek przerwało jego potok słów, pustych i ponurych. Czerwony ślad prędko wykwitł na jasnym policzku i Osamu uniósł wzrok zaskoczony.

Przeznaczenie Bungou Stray DogsWhere stories live. Discover now