Rozdział 1

311 29 14
                                    

Z zamyśleniem przyjrzała się całej mapie i zaznaczonych na niej punktach. Pierwszy jak zwykle zaskoczył ją swoimi pomysłami, ale jakże skutecznymi, skoro trzeci raz z rzędu udało im się odeprzeć atak Berity bez praktycznie żadnych strat.

Wojna rozwinęła się w zastraszającym tempie. Zanim się obejrzeli, już w niej uczestniczyli, a Berita decydowała się na coraz śmielsze działania. Anabelle nadal ciężko było uwierzyć, jak to wszystko się potoczyło. Nawet w tamtej chwili nie znali jej motywów, a mimo to musieli walczyć o swoje terytorium i cywili.

Strefy działały razem, nawet kilkadziesiąt żołnierzy z Trójki mogło do nich dołączyć, kiedy prowadzone dochodzenia wykazywały ich pełną niewinność. Wojsko każdej strefy ze swoim generałem na czele utworzyły oddziały, które w obliczu walki stały po tej samej stronie. Anabelle, Czwarty oraz Asher wyróżniali się na ich tle, bo dowodzili wojskiem jako władcy, podczas gdy większość kryła się za murami swoich baz.

A walczyć było trzeba.

Dopiero miesiąc minął od pierwszego ataku bombowego na Piątą Strefę, a stracili już bardzo wielu ludzi, dopóki nie obmyślili racjonalnego planu działania. Znali już tożsamość władcy Berity, ale ani razu nie widzieli go na polu bitwy. Ich oczy patrzyły jednak na całkowicie czarne mundury wroga i gruzy poniszczonych budynków, które ucierpiały w czasie kilku pomniejszych bitew.

Żeby wygrać, musieli ze sobą współpracować, inaczej nie mieliby żadnych szans. W jakiś sposób udało się zapomnieć o międzystrefowych sporach i zacząć dobrze ze sobą współpracować. Podczas gdy Pierwsza, Piąta, kawałek Trójki i Siódma Strefa zajmowały się frontem, Dwójka, Czwórka i Szóstka opieką nad rannymi i zaopatrzeniem. Radzili sobie, a to było najważniejsze.

- Królowo Anabelle? – rzekł Pierwszy spokojnie, wyrywając ją z nurtujących myśli.

- Skoro Berici będą zachodzić nas od dwóch stron, to oczywiste, że musimy się rozdzielić – odparła, skoro doskonale łapała się w temacie. – Ale nie wiem, czy to dobre rozwiązanie. Ktoś musi zostać w stolicy.

Pierwszy kiwnął głową z uznaniem, a Oswald dorzucił swoje trzy grosze na temat artylerii, która nadal musiała zwalczać śmigłowce wroga. Berita również posiadała dobrą technologię, nie było więc aż tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.

- Oddział Cztery B przyjechał – poinformował Marcel, a zaraz potem dwudziestu żołnierzy z wykształceniem lekarskim ukazało się za oknem.

Teraz wszyscy mieli jednakowe, zielonkawe stroje. Aby wyróżnić poszczególne strefy, trzeba było przyjrzeć się przypince na mundurze odpowiadającej kolorem do danego obszaru. Dodatkowo określała ona również stopień żołnierza. Ana była w tej chwili nie tylko władczynią, ale i pułkownik odpowiadającą za oddział Pięć A i Pięć C.

- Przygotujcie się. Wyruszamy za piętnaście minut – rozkazał Pierwszy, a kilku ważniejszych dowódców obecnych w pomieszczeniu mu zasalutowało.

Już po krótkiej chwili wszyscy wyszli na zewnątrz, szykując swoje oddziały.

- Myślisz, że damy radę? – spytała Ana poważnie, bawiąc się swoim pistoletem w dłoniach.

Musiała się czymś zająć, by nadmiernie nie myśleć.

Asher wzruszył ramionami, chowając mapę do kieszeni.

- A mamy wybór? – mruknął, patrząc na nią uważnie. – Żeby być na wygranej pozycji, nie możemy pozwolić wejść im głębiej.

- A co, jeśli kiedyś dostaną się do stolicy?

Pierwszy zaśmiał się krótko, kompletnie nieadekwatnie do sytuacji.

- Wtedy trzeba będzie ich wygonić albo będzie po wojnie – odparł. – Jeśli chcemy wygrać, to my musimy dostać się do nich.

Władczyni: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz