Czas mijał nieubłagalnie szybko. Mimo, że niedawno dopiero co oglądała Pierwszego jako nowego prezydenta w telewizji, już dziś nadszedł dzień, którego najbardziej się ostatnio obawiała. Dzień jej niechcianego ślubu.
Pomyśleć, że dosłownie kilka dni temu w Avii oficjalnie zaczęła panować demokracja, a podziały na strefy powoli przestawały istnieć, dzieląc ludzi tylko i wyłącznie w kwestii poglądowej. Zdecydowana większość cywili, w szczególności tych z dawnych niższych stref, była zadowolona z takiego obrotu spraw. W końcu nie musieli martwić się o życia swoje i swoich dzieci, skoro coraz więcej fundacji i Organizacja Pomocy Społecznej Avii były gotowe, by pomóc im w najtrudniejszych sytuacjach.
Wszystko zmieniało się na lepsze, szkoda tylko, że Ana nie miała i zapewne nie będzie mieć okazji zobaczyć tego na własne oczy. Tylko dzięki telewizji i przyjaciołom potrafiła zrozumieć panującą sytuację. Gdy tylko przysięga małżeńska się dopełni, Asher zapewne nie będzie pozwalał wychodzić jej, gdzie tylko chce, skoro już na tamten moment miała ograniczone pole do popisu.
Zgodnie z nowym prawem, władcy stracili swoje tytuły, mogąc jedynie uczestniczyć w życiu państwa jako radni poszczególnych partii. Anabelle również była radną i jak się miało okazać, już za niedługo Pierwszą Damą, którą wcale nie chciała nigdy zostać.
- No już, już. Rozchmurz się – mruknęła do niej Jennie, kiedy dopełniała ostatnie części jej makijażu. – Jak będziesz płakać, rozmaże ci się tusz – zażartowała, ale zaraz potem spoważniała, kiedy Ana rzeczywiście ledwo co odganiała łzy z oczu.
Mulatka bez słowa przytuliła ją do swojej piersi, starając się ją uspokoić. I tak nic nie wskórała, bo czarnowłosa pozwoliła łzom płynąć, przez co kilka minut później Jennie musiała wszystko poprawiać.
Giselle od razu zmarkotniała, widząc, jak czuła się narzeczona Ashera. Oczywiście, że pragnęła jej szczęścia, ale tak jak inni nie mogła nic na tym polu zdziałać. W końcu nikt nie chciałby zadzierać z samym Asherem Carterem. No może oprócz Chrisa, który gotów był nawet się poświęcić dla dobra Any. Jednak i on niczego nie zdołał zrobić.
Nie pozostawało jej więc nic innego, jak tylko pogodzić się z tym całym ślubem i spróbować cieszyć się, że ich wspólne marzenie w końcu się spełniło. Z potknięciami dla nich, ale jednak.
Od kilku tygodni przestało ją już obchodzić to, co się z nią stanie.
Bez słowa dała Jennie i Giselle poprawić swoją suknię i fryzurę oraz poprowadzić się do wyjścia. Już za dosłownie dziesięć minut ślubna obrączka stanie się jej kajdanami.
Pierwszy wydawał się być jednak zadowolony. Jego szeroki uśmiech powalał wszystkich na kolana. Bo oczywiście jego ślub nie mógł odbyć się gdzieś w zaciszu, tylko w towarzystwie wielu ważnych osobistości zarówno z Avii, jak i z zaprzyjaźnionych krajów. Jego zadowolenie zmalało jednak odrobinę, kiedy doskonale wyczuł nastrój jego przyszłej żony. Powinien ucieszyć się jeszcze bardziej z jej posępnej miny, a jednak ta złapała go za serce.
Nie do końca tak chciał to rozwiązać...
Ale i tak zamierzał zabrać to, co jego.
Uważnie obserwował, jak Anabelle powoli do niego podchodzi, uważając, by nie podeptać sobie długiej sukni. Wszystko było przecież transmitowane na żywo i każda wpadka wpisałaby się na wieki w jej reputację. Nie zależało jej na niej, ale Pierwszy chyba nie wybaczyłby jej, gdyby coś sknociła.
Z ulgą przyjęła ramię Chrisa, kiedy znalazła się już na początku czerwonego dywanu prowadzącego wprost do jej narzeczonego. Była pewna, że od blasku fleszy zakręciłoby się jej w głowie, gdyby nie kojące ciepło jej przyjaciela.
CZYTASZ
Władczyni: Nowa Era
ActionDruga część "Władczyni" Anabelle coraz mocniej odczuwa skutki szerzącej się wojny. Berita atakuje coraz śmielej, a ona powoli opada na dno. Jednak Asher Carter nie przepuści takiej okazji, by wreszcie zrealizować swój plan. Zabawa dopiero się zacz...