Rozdział 9

183 19 2
                                    

Był przy niej przez cały czas, kiedy pielęgniarze przenosili ją do wnętrza szpitala. Niemal w nim zawrzało, kiedy okazało się, że nie mieli już żadnego wolnego łóżka, bo był to najbliższy, ale najmniejszy szpital w strefie. Jedyną opcją okazał się gabinet Czwartego, w którym zwykł on ostatnio wykonywać pomniejsze zabiegi. Na szczęście był na miejscu i od razu, gdy zobaczył ledwo przytomną Anabelle, zajął się nią prawie bez słowa.

- Co wiadomo? – mruknął, uważnie mierząc jej rany wzrokiem i przy okazji przyglądając się jej szarzejących tęczówkach.

- Rana postrzałowa nogi i barku. Być może ma też wstrząśnienie mózgu – odparł Pierwszy poważnie.

- Przenieście ją na stół – rozkazał Bernard obecnym jeszcze pielęgniarzom, którzy od razu wykonali polecenie i już po chwili Ana znalazła się na zabiegowym łóżku, nieco jęcząc z bólu. – Gdzie Melise?

- Towarzyszy doktorowi Honet w operacji – odpowiedział szybko jeden z mężczyzn. – Nie ma nikogo wolnego.

Czwarty przeklął cicho i wygonił ich z pomieszczenia, wysyłając do kolejnych rannych, którzy ciągle dojeżdżali do szpitala.

- Nie mamy już morfiny, będzie musiała trochę się pomęczyć – oznajmił, z uwagą rozcinając nogawkę jej spodni i ostrożnie odsłaniając ranę. – Źle to wygląda, Asher – rzekł poważnie, a brunet na powrót zajął się głaskaniem Any po głowie, kiedy znowu syknęła z bólu.

- Więc się tym zajmij – odparł niewzruszony, mierząc go zimnym spojrzeniem.

Czwarty szybko przygotował potrzebne narzędzia i oczyścił ranę środkiem odkażającym, od którego Anabelle zaczęła wiercić się niemiłosiernie. Bolało jak diabli!

- Spokojnie, moja Anabelle – rzekł Pierwszy delikatnym tonem, próbując nieco ją uspokoić. – Zaraz będzie po wszystkim.

- Nie takie zaraz, ale znając ciebie, na pewno dasz radę, prawda, Piąta? – mruknął Czwarty, powoli sięgając po skalpel. – Kula weszła pod paskudnym kątem, muszę ciąć.

Asher kiwnął głową, rozumiejąc niemy przekaz. Nie zaprzestając gładzić dziewczyny po głowie, drugą ręką przytrzymał jej zdrowy bark na stole. Choć średnio rozumiała, co się działo, od razu wyczuła zagrożenie, a mężczyzna na marne próbował ją uspokoić swoim kojącym tonem.

Chyba krzyknęła, ale nie była pewna, czy to ona. Może samo postrzelenie ją bolało, ale to, co teraz fundował jej Czwarty było o wiele gorsze.

- Już zasypiasz? No co ty, Piąta. Chyba nie zejdziesz mi na stole od czegoś takiego? – prychnął Bernard, w jakiś sposób trafiając tym do czarnowłosej. W duchu odetchnął z ulgą, że to podziałało i z powrotem zajął się raną, wciskając Asherowi zwiniętą gazę do ręki.

Pomachał nią Anie tuż przed oczami, a ona zrozumiała jego przekaz i dała włożyć sobie gazę do ust. Mimo, że podczas wyciągania kuli, nie miała jak krzyczeć, dość mocno jęczała z bólu, choć ciągle się powstrzymywała. Starała się też nie wierzgać, ale to było silniejsze od niej i Asher i tak musiał ją przytrzymywać, by nie zrobiła sobie tym samym większej krzywdy.

- Zaraz, moja Anabelle – szeptał w jej stronę uspokajające słowa, nadal lekko głaszcząc ją po włosach. – Zaraz będzie po wszystkim.

- Mam ją – oznajmił Bernard Green, wyrzucając zakrwawioną kulę na kawałek gazy. – Zostawię ci kulę na pamiątkę, co Piąta?

Mruknęła coś pod nosem, ale z jej ust wyszedł tylko niezidentyfikowany jęk niezadowolenia. Przynajmniej go słuchała, zamiast myśleć o zaśnięciu.

Władczyni: Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz