Rozdział 3

34 3 0
                                    

Obudziło mnie pukanie w drzwi. A nie przepraszam dosłowne walenie w nie. Zdezorientowana szybko wstałam i spojrzałam na telefon, gdzie ujrzałam masę nieodebranych połączeń jak i nieodczytanych wiadomości od skoczków, a nawet i od trenera. Kiedy to zauważyłam, jak najszybciej podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Gdy je otworzyłam od razu a mnie rzuciło się sporo osób. W takim uścisku trwałam wraz z nimi przez około 5 minut, a później głos zabrał Robert.
-Czemu nie odbierałaś? Martwiliśmy się-odparł.
-Miałam się na chwilę położyć i tam jakoś wyszło, że telefon miałam wyciszony i nie słyszałam-mówiąc to spojrzałam na zegar i się zapytałam-przegapiłam kolację?
-Tak, skończyła się 20 minut temu, ale może Ci się jeszcze uda zdobyć jakieś kanapki, bo dużo ich zostało-odpowiedział tym razem Marius.
-Przepraszam, że musieliście się martwić-odpowiedziałam lekko zmartwiona, nie zwracając uwagi, co odpowiedzi Lindvik na zadane przeze mnie wcześniej pytanie.
-Nie musisz przepraszać, ale na następny raz zostawiaj trochę pogłośniony telefon, żebyśmy się tak nie martwili-odrzekł Johann i potargał moje włosy. Kiedy to zrobił spojrzałam na niego wkurzona, a on jedynie zwycięsko się uśmiechnął.
-A i jeszcze jakbyś chciała wyjść z pokoju to lepiej się ogarnij trochę, wyglądasz jak siedem nieszczęść-powiedział Daniel, a potem wyszli. Na bank Daniel by leżał już martwy jakby mój wzrok umiał zabijać.
Wzięłam jego radę do serca i poszłam do łazienki. Kiedy do niej weszłam, wzięłam szczotkę do rąk i powoli zaczęłam przeczesywać je, żeby nie wyglądały jak siano. Na szczęście nie miałam dzisiaj makijażu, więc nie musiałam go poprawiać. Założyłam buty oraz kurtkę, d której włożyłam telefon wraz z kartą płatniczą i zgasiłam światło w obu pomieszczeniach. Zamknęłam pokój i zaczęłam podążać w stronę schodów. Jak to ja musiałam coś odwalić i tym razem potknęłam się na schodach. Na szczęście ktoś mnie złapał, a ja byłam w zbyt dużym szoku, żeby coś powiedzieć.
-Hej, wszystko w porządku?-zapytała osoba po angielsku.
-Tak, tak wszystko w porządku-odpowiedziałam na moje nieszczęście po polsku. Zorientowałam się dosłownie po chwili-Tak, wszystko w porządku-odpowiedziałam tym razem po angielsku i spojrzałam na osobę, która dalej mnie trzymała.
Wiedziałam już, że się trochę wkopałam, bo był to skoczek z Polski. Przypominał w z wyglądu trochę mojego dawnego przyjaciela, ale pomyślałam, że to tylko moje zwidy.
-Widzę, że mówisz po Polsku-zaśmiał się i mnie delikatnie puścił-może nie najlepsza pora na nowe znajomości, ale Andrzej jestem.
-Weronika-odpowiedziałam już lekko opanowanym głosem i podałam mu rękę. Wiedziałam już, że moja psychika mnie nie myliła i była to ta sama osoba, z którą się kiedyś przyjaźniłam, za nim wyjechałam nagle do Norwegii. Modliłam się w duchu, żeby mnie nie poznał.
-Przyjechałaś z Norwegami? Znaczy przepraszam, nie powinien pyta...-zaczął.
-Tak, przyjechałam z Norwegami-przerwałam mu-nie musisz przepraszać, jesteś po prostu ciekawski jak ja.
-Uf, już się bałem, że będziesz na mnie zła czy coś-odpowiedział po chwili lekko zestresowana-a tak zmieniając temat, wybierasz się na kolację? Dużej części osób nie było, więc stwierdzili, że zrobię dla tych którzy nie zdążyli drugi posiłek.
-Jasne, że się wybieram, idziemy razem?-zapytałam.
-Możemy-odpowiedział, lekko się uśmiechając.
Podczas kiedy szliśmy w stronę stołówki, panowała cisza, która ani trochę nie była krępująca. Każdy z nas był zatopiony w swoich myślach. Teraz pewnie zastanawiacie się skąd znam Andrzeja. W sumie można uznać, że poznałam cała kadrę, gdy były jakieś dni otwarte szkoły podstawowej w Zakopanem. Stękałe poznałam w bibliotece, kiedy szukałam jednej książki i tak jakoś potoczyła się ta znajomość. Mimo iż był ode mnie starszy to i tak się świetnie dogadywaliśmy. Niestety później przez jego treningi nasz kontakt ucierpiał. Dochodząc do stołówki  usłyszałam pytanie, którego nie spodziewałam się, że padnie z jego ust.
-Czy ty jesteś Weronika Zatorska, którą poznałem w bibliotece?
Nie powiem zatkało mnie i nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Skłamać czy powiedzieć mu prawdę. Odetchnęłam głęboko i odpowiedziałam mu.
-Tak, to ja. Miło ciebie znowu widzieć po tylu latach-powiedziałam lekko zestresowana.
-Jezu, w końcu ciebie znalazłem. A i przepraszam, że większości przeze mnie straciliśmy ten kontakt, bo byłem debilem, że stawiałem swoje treningi nad naszą przyjaźnią czy tam znajomością. Wybaczysz mi?-zapytał, z lekko łamiącym się głosem.
-Już Ci dawni wybaczyłam. Zrozumiałam, że chcesz się w pełni rozwijać w skokach, więc jakoś nie chciałam nalegać, żebyśmy utrzymywali kontakt. Po części też to zwaliłam-odpowiedziałam, lekko się uśmiechając, kiedy przypominałam sobie stare czasy.
-Dobra nie smutajmy teraz, później porozmawiamy. Chcesz z nami usiąść? Tak naprawdę to będziemy tam tylko my oraz paru Czechów.
-Jasne, że z wami usiądę. Nie lubię siedzieć zbytnio sama, a z Czechami to bym się chyba nie dogadała-dokończyłam z śmiechem.
-No to zapraszam do środka-powiedział, otwierając drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
Kiedy dotarliśmy do stolika od razu padło masę pytań kim jestem bądź czy jestem dziewczyną Andrzeja. Nie powiem, ale zachciało mi się śmiać po tym ostatnim pytaniu. Ja i Andrzej? Chyba w dalekiej krainie zwanymi marzeniami. Nie poszukuje chłopaka, a tym bardziej on by nim nie został.
-Naprawdę mnie nie poznajecie? To ja wasza jak to uznaliście „Weroniusia” zwana też jako wiewióra-oznajmiłam śmiechem.
Na początku każdy się patrzył na mnie jakbym była kosmitą, a tylko Andrzej próbowałam się nie śmiać. Pierwszy rozpoznał mnie Piotrek, bo o mały włos się nie wywaliliśmy, kiedy się na mnie rzucił, żeby zamknąć mnie w uścisku.
-W końcu wróciłaś do nas, tęskniliśmy bardzo!-krzyknął, nie zwracając uwagi, że ktoś oprócz nas był jeszcze w pomieszczeniu-zaraz, zaraz. Co Ty w ogóle tutaj robisz?-dodał po chwili.
-A wiesz, jestem psychologiem kadry norweskiej. Skończyłam studia i mieszkam tam na co dzień-odpowiedziałam, szeroko się uśmiechając.
-Czyli spełniłaś swoje marzenie, o którym nam ciągle wspominałaś?-zapytał Kamil, a ja pokiwałam jedynie głową-jestem bardzo z ciebie dumny. W sumie każdy jest-odpowiedział po chwili namysłu.
Później rozmowa była bardziej płynniejsza. Dosyć dużo pytań padło z ich strony na temat jak się mieszka w Norwegii i jak mi się współpracuje z kadrą narodową tego kraju. Również z mojej strony padło dużo pytań na temat kadry czy ich bardziej prywatnego życia. Było też dużo śmiechów jak i żartów Piotrka, przy których przypomniały mi się czasy, gdy z nimi chodziłam na treningi bądź na zawody, które odbywały się w Polsce. Ten wieczór spędziłam naprawdę bosko. Widząc, że już jest godzina 21, pożegnałam się z chłopakami, dając im przy okazji mój nowy numer telefonu i odpowiedziałam, że się jeszcze kiedyś zgadamy i się z nimi pożegnałam. Idąc w stronę pokoju, ciągle się uśmiechałam, co nie uszło uwadze norweskiej trójcy świętej.
-Masz chłopaka, że się tak uśmiechasz?-zapytał Tande, na co jego pytaniu zaczęłam się śmiać, a on patrzył na mnie jak na wariatkę-no co, normlane pytanie-odparł i wzruszył ramionami.
-Nie, nie mam chłopaka-powiedziałam, ledwo oddychając- a skąd to pytanie? Nie można się już normlanie uśmiechać?
-Można, ale to do ciebie nie pasuje. Musiało się coś stać radosnego, że się tak uśmiechasz-odparł Halvor, a tamte dwa półgłówki się z nim zgodziły.
-Dobra odpowiem wam, włazić do pokoju-powiedziałam, kiedy otworzyłam drzwi.
Opowiedziałam im o jakże prawie zacnym upadku i o Andrzeju. W sumie nigdy im jakoś nie opowiadałam o moim „starym” życiu, wolałam się od niego odciąć, ale o paru chwilach nigdy nie zapomnę. Gadałam z nimi tak do 22,ale w pewnym momencie stałam się śpiąca, więc wyprosiłam ich z pokoju. Oni widząc, że jestem zmęczona, życzyli mi dobrej nocy i wyszli z pokoju. Po ich wyjściu, zamknęłam drzwi na klucz oraz poszłam po piżamie oraz weszłam do łazienki. Po wejściu do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody spływały po moim ciele, przy okazji mnie to rozluźniało. Umyłam się moim ulubionym, truskawkowym żelem pod prysznic. Po 20 minutach wyszłam z kabiny i zaczęłam się wycierać puchatym ręcznikiem. Później ubrałam się w przygotowane przeze  mnie piżamie i następnie umyłam zęby. Wyszłam z łazienki, gasząc światło w obu pomieszczeniach i zapaliłam mała, nocną lampkę. Podłączyłam telefon, przypominając sobie, że miałam zadzwonić do Laury. Napisałam jej SMSa, że zadzwonię jutro i że ją przepraszam za nie zadzwonienie do niej. Ona odpisała od razu, że luzik i mam się nie martwić na zapas. Napisałam jej jeszcze szybko dobranoc i nie czekając na wiadomość zwrotną wyłączyłam telefon i go podłączyłam pod ładowarkę. Po tej czynności zgasiłam lampkę i położyłam się spać. Czekają mnie teraz dni ciężkiej pracy.
************************************
Przepraszam was, że nie było przedwczoraj ani wczoraj rozdziału. Nie miałam po prostu czasu jak i weny, żeby dokończyć pissc trzeci rozdział.
Jak wam się na razie podoba książka? Możecie pisać również swoje propozycje, co byście chcieli w tej książce zobaczyć, a ja może coś dodoam. Do następnego!

Spełnienie marzeń| Ski jumping|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz