5a.

24 6 6
                                    

Zamrugałam kilkakrotnie nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyłam. Zoe pisała z nim o godzinie dwudziestej trzeciej. Z Jack'iem. MOIM Jack'iem. Przecież oni się nienawidzą. Dlaczego ze sobą rozmawiali?

O c z y m on miała mi powiedzieć? Co się, do cholery, dzieje?


Nagle świat wokół mnie zawirował. Zrobiło mi się niedobrze. Jak to możliwe, że dwie najbliższe mi osoby spiskowały na mój temat? Czy powiedziała mu, o naszej n o c y? Poczułam się zdradzona. Upokorzona.

Poczułam, że zaraz wybuchnę płaczem. Wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam się w toalecie. Odkręciłam kran i zaczęłam szlochać. Nie sądziłam, że mój przyjaciel będzie mnie oszukiwał. Bezgranicznie mu ufałam, on jako jedyny wiedział o rzeczach, o których bałabym się komukolwiek powiedzieć.

Poczułam, że zaczynam żałować wczorajszego dnia. Pierwszy raz od lat otworzyłam się na Zoe, która teraz okazała się być zwykłą intrygantką.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. To co w nim zobaczyłam nijak nie przypomniało kogoś na kogo do tej pory codziennie patrzyłam. Miałam mocno zapuchnięte oczy i soczyście czerwoną twarz, a włosy posklejane od wina. Wyglądałam jak siedem nieszczęść.

Nie byłam w stanie na siebie patrzeć.

Odkręciłam lodowatą wodę, nabrałam jej w dłonie i gorączkowo zaczęłam oblewać całą twarz. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zauważył, że coś się dzieje. Żeby Z o e zauważyła, że coś się stało. Wytarłam ściekające krople ręcznikiem i żwawym krokiem ruszyłam na dół, w stronę drzwi wyjściowych. Zerknęłam do pokoju, w którym spędziłam noc i zobaczyłam, że Zoe nadal śpi.

Schodząc na parter usłyszałam, że ktoś podśpiewuje jeden z utworów lecących w radiu. Ile bym oddała, żeby moi rodzice tak się kochali. Zawsze zazdrościłam jej ogromu miłości, jaką na co dzień dostawała. To nie było sprawiedliwe.

Próbując po cichu wydostać się z domu, w którym zaczynałam się już dusić usłyszałam męski baryton.

- Maya?

Sparaliżowało mnie. Głos mężczyzny nie brzmiał jak ten ojca Zoe. Odwróciłam się.

- Rozpoznałem cię ze zdjęć z pokoju Zoe – mężczyzna uśmiechnął się w moim kierunku. Kim on był?

– Przepraszam, nie przedstawiłem się – widząc moją zakłopotaną minę natychmiast się poprawił – Russel Norton.

Uścisnęłam jego dłoń. W odpowiedzi na jego nieschodzący uśmiech posłałam mu niepewne spojrzenie.

Z tyłu pojawiła się matka Zoe.

- Maya? – powiedziała zdziwiona. – Maya, co ty tu robisz?

Podeszła do mężczyzny i złapała go pod ramię.

- Russel, to jest Maya, dawna przyjaciółka Zoe – kobieta zaczęła nas sobie przedstawiać – Mayu, Russel jest... - przerwała w półzdania. Wyglądała na lekko zakłopotaną.

- Jestem chłopakiem Christin – odpowiedział przerywając niezręczną ciszę.

Chłopakiem? Gdzie jest ojciec Zoe? Dlaczego nic o tym nie wiedziałam?

- Zoe wie, że przyszłaś? – kobieta spojrzała najpierw na swojego partnera, a później na mnie.

- Byłam w pobliżu, więc postanowiłam was odwiedzić. Zoe wpuściła mnie kilka godzin temu, ale już robi się późno – teatralnie zerknęłam na zegarek i posłałam im najszczerszy uśmiech na jaki było mnie w tym momencie stać.

- Nie spodziewałam, to znaczy nie spodziewaliśmy się ciebie – spojrzała na Russel'a, po czym jakoby nerwowo przystanęła z nogi na nogę - nie po tym, jak... - urwała w pół zdania.

Nagle atmosfera zrobiła się dosyć napięta. Powietrze wokół nas zgęstniało. Kobieta pochmurniała, a jej chłopak dyskretnie ją objął. Głośno westchnęła i odwróciwszy się na pięcie wróciła do kuchni. Zostałam tylko ja z Russel'em.

Zszkowowała mnie jej reakcja.

Mężczyzna rzucił mi niejednoznaczne spojrzenie i gestem ręki zaprosił mnie za drzwi. Przystanęliśmy na ganku ich domu.

- Posłuchaj, Maya – zaczął przymykając drzwi – Ostatnie lata sporo się działo w życiu Christin i Zoe – założył rękę na rękę – Jak pewnie dobrze wiesz, nie najlepiej to zniosły.

Posłałam mu spojrzenie pełne zdziwienia. Chyba zrozumiał, że nie miałam pojęcia o czym mówi.

- Twoja mama z tobą rozmawiała na ten temat, prawda?

- Na jaki temat? – rzuciłam, gdy tylko skończył swoje zdanie.

- Na temat ojca Zoe i twojej matki. Na temat ich romansu.

Momentalnie świat zawirował. Poczułam, że tracę kontrolę nad własnym rozumem. O czym on mówił? O czyim romansie? Czy to kolejny słaby żart?

- Chyba lepiej będzie, jak porozmawiasz ze swoją matką – przerwał ciszę widząc szok, który malował się na mojej twarzy.

Nie miałam pojęcia o co chodziło. Poczułam, że świat, który mnie otacza jest pełen kłamstw. Już teraz nie tylko Zoe i Jack mnie oszukiwali, do tego grona doszła moja własna matka.

Nie czułam się już bezpiecznie w miejscu, które kiedyś było moim domem. Nie mogąc dłużej powstrzymać łez odwróciłam się na pięcie i pobiegłam przed siebie. Nie obchodziło mnie czy potraktuje mnie jak wariatkę. W tym momencie nie obchodziło mnie już nic. Nie obchodził mnie już n i k t.

Biegłam przed siebie licząc, że w ten sposób ucieknę przed tym wszystkim, co zaczęło mnie przytłaczać. Przed tymi, którzy od dawna mnie okłamują.

Biegłam tak długo, dopóki płuca nie przestały odmawiać mi posłuszeństwa, a nogi nie zaczęły się plątać.

Potem świat zrobił się czarny. Nie było już nic więcej.

Zapach deszczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz