Prolog

18 2 0
                                    

   Tak właśnie zaczyna się mój początek końca.

   Białe drzwi wejściowo-wyjściowe zatrzasnęły się za moimi plecami, przypominając, że przez najbliższy czas będą dla mnie tylko pierwszą opcją. Nie wiem, ile tu będę i raczej dowiem się tego dopiero, gdy już mnie tu nie będzie. To prawie tak, jak ze śmiercią - wiesz, że jest, gdy jest - wcześniej tylko masz świadomość, że kiedyś będzie, ale nie masz pojęcia kiedy, jak, gdzie i ile czasu zostało jeszcze, żeby wszystko zrozumieć.
   Chcę wszystko zrozumieć.
   Chcę mieć na to czas.

   Mój ojciec rozmawiał z jakąś kobietą, co kilka słów zerkając na mnie. Nie wiem, czy uznać to za coś złego, czy dobrego, czy prosząc o pomoc martwi się bardziej o mnie, czy o siebie.
   Co ja gadam, przecież to mój ojciec, na pewno się o mnie martwi. Ojcowie martwią się o swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej, prawda?
   Błagam.
   Błagam, żeby tak było.

   Rozglądałem się dookoła siebie, próbując oswoić się z całą sytuacją. Jednego dnia trafić do psychologa, drugiego do psychiatry, trzeciego tutaj. Ale cóż, tak musiało być i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, przecież jestem nienormalny, niepoczytalny, mam namieszane w głowie a w moich oczach widać obłęd i szaleństwo.
   Jednak w tych samych oczach znajduje się również strach i zagubienie, które przepełniają całe moje ciało. Lecz ludzie widzą tylko to, co chcą widzieć - lepiej im przykleić na kogoś łatkę psychola i dalej spokojnie żyć własnym życiem, niż zobaczyć w nim bezsilnego człowieka potrzebującego pomocy, któremu, o zgrozo, będą musieli okazać jakiekolwiek wsparcie. Ludzie nie chcą brać sobie na głowę problemów innych, to dla nich zbyt duże obciążenie. Są strasznie zamknięci. 
   Na nowości.
   Na świat.
   Na siebie samych.

   Na wszystko.

   To przykre.

   Ręka na moim ramieniu wyrwała mnie z zamyślenia - mój ojciec skończył rozmawiać z tamtą kobietą i stał teraz obok mnie. Patrzył na mnie oczami pełnymi strachu i zmartwienia, nigdy wcześniej nie widziałem go w takim stanie, tak smutnym i pełnym bezsilności.
   Mocno mnie przytulił.
   – Ren, ja... – zawahał się. – Pamiętaj, że mimo wszystko, zawsze masz we mnie wsparcie.
   Nie dokończył pierwszego zdania. Nie wiem, czy mam się niepokoić, czy mieć nadzieję, że chciał powiedzieć coś równie miłego.
   Nie odpowiedziałem, nie miałem co odpowiedzieć. Przyjąłem jego słowa, dyskusja jest zbędna.

   Po dłuższej chwili zostałem tam tylko ja, tamta kobieta i setki wątpliwości, z którymi będę musiał zacząć starać się żyć w zgodzie. Przez najbliższy czas będą mi przecież nieodłączne, muszę zacząć je chociażby akceptować.
   Muszę zacząć akceptować, że drzwi wejściowo-wyjściowe będą dla mnie teraz tylko pierwszą opcją i że właśnie zaczął się mój początek końca.

   A może koniec początku.

Początek końca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz