- Cholera jasna!.- krzyknęłaś z bólu, kiedy odkarzałaś swoje rany. Ból był nie do zniesienia. Szczególnie, kiedy musiałaś użyć wody utlenionej.- Mogłam być ostrożniejsza, szczególnie przy atakach All for one
W końcu, skończyłaś zrobić sobie opatrunek. Trochę to zajęło, ale ważne, że nie potrzebowałaś pomocy lekarza. Znaczy...potrzebowałaś, ale Twoje umiejętności w opatrzeniu ludzi powinny wystarczyć. Nałożyłaś swoją dużą, czarną koszulkę i jakieś spodenki po czym poszłaś na dół do salonu. Włączyłaś telewizor a następnie jakiś film. Włączyłaś go tylko aby leciał. Żeby nie czuć się samotnie. W kuchni zaczęłaś sobie robić "kolację", po walce wiadomo, każdy robi się głodny. Nie zrobiłaś jakiegoś wykwintnego dania. Zwykle kanapki oraz woda gazowana powinna starczyć. Szczegilnie, że to jedyne danie, które mogłaś zrobić przy tak niskim budżecie. Usiadłaś na kanapie i wyłączyłaś ten dziwny film. Skakałaś po kanałach, aż w końcu znalazłaś się na kanale z wiadomościami.
Uciekł z więzienia niebespieczny złoczyńca. Jego quirk to kontrolowanie wody, a jego wygląd jest tu w załączniku.
Złoczyńca wyglądał na max 30-latka. Wyglądał nawet znajomo, ale nie mogłaś skojarzyć skąd.
- Dopiero co zostałam zmiażdżona, a już lecę na pomoc miastu.- zaśmiałas się. Wzięłaś swój strój bohaterski, nawet nie patrząc, że jest w nie których miejscach podarty i zniszczony. Uzupełniłaś jeszcze naboje i schowałaś pistolet do swojego "pokrowca". Wybiegłaś z domu tworząc tornado. Wybiłaś się w powietrze i starałaś se przypomnieć jakie było miejsce, gdzie pokazano złoczyńcę. Skierowałaś się ku górze jeszcze wyżej i poleciałaś tam, gdzie tornado samo ci kazało. W końcu poleciałaś na przód.
~Time skip~
Na miejscu byli już zawodowi bohaterzy, powiedziałabym, że profesjonalni, ale to słowo nie różni się niczym. Bohaterzy cię zauważyli, tak samo jak złoczyńca, który widząc, że posiadasz swój dar, jako jeden z żywiołów uśmiechnął się. Tak zwana "walka żywiołów". Miałaś złudne nadzieję, gdyż powietrze jest słabsze od wody. Postanowiłaś nie myśleć zbyt sceptycznie bo może to się źle skończyć.
- Ej ty!.- zawołał do ciebie głos z tyłu. Obróciłaś się i zobaczyłaś bohatera numer jeden. Nie chciałaś się zbytnio odzywać. Od razu by się skapnął, że jesteś dziewczyną. Chciałaś pozostać anonimowa. To nie jest czas na pogaduszki, grozi nam niebiespieczeńswto, a on jak zwykle myśli o sobie. Zleciałaś na dół, dokładnie na przeciwko złoczyńcy. Patrzył na ciebie z zaciekawieniem, za to ty na niego z obrzydzeniem. Mimo, że tego nie widział.
Zaskoczył pierwszy, kiedy naleciała na ciebie macka wodna. Odskoczyłaś i sama postanowiłaś zrewanżować atak. Przy ataku All for one zrobiłaś niewielkie, ale jednak porywcze i silne tornado, które mogło nawet zabić, tak samo zrobiłaś to teraz. Wytworzyłaś je i "rzuciłaś" na mężczyznę. Myślałaś, że dasz radę, ale myliłaś się. On jedynie się psychicznie uśmiechnął, a wokół niego była "bańka" coś w stylu pola siłowego, tylko, że z wody.- C-Co...?.- szeptnęłaś sama do siebie.
- Woda zawsze będzie silniejsza od powietrza, kiedy to zrozumiesz, że popełniłaś błąd wdając się w walce ze mną?.- zaśmiał się tobie bezczelnie twarz. Co to ma znaczyć?!
Kiedy chciałaś zaatakować, ktoś ci przeszkodził. A mianowicie Mt. Lady, która od zawsze była twoją mentorką.
- Zajmiemy się tym.- uśmiechnęła się do ciebie. Nie wiedziałaś, czy masz być szczęśliwa, czy lekko mówiąc...zdenerwowana, że zostałaś odcięta od walki. Ktoś złapał cię za rękę, wkurzona, aby uderzyć tego kogoś zobaczyłaś...chłopaka. Inaczej Shoto, syn Endeavor'a. Chciałaś krzyknąć, aby cię póścił, ale niestety, nie mogłaś. Dlatego stanęłaś w miejscu i wyrwałaś się z jego uścisku.
- Nie ma na to czasu.-Ponownie złapał cię za rękę. Już i tak nie miałaś nic do stracenia, więc w sumie mogłaś z nim iść. - Swoją drogą, jak ci na imię ?
Nie odpowiedziałaś, zbyt długo znasz ludzi żeby im ufać. (Chodziło mi tutaj o to, że Reader w tym opowiadaniu zbyt dużo przeszła przez ludzi, mam nadzieję, że zrozumieliscie).- Chyba nie jesteś zbyt rozmowny, czy rozmowna"W końcu zauważyłeś"- powiedziałaś sama so siebie w myślach.
- Jestem Shouto, Shouto Todoroki.- przedstawił się.
"Wiem, kto by cię nie znał".- ponownie powiedziałaś w duchu.
Zatrzymaliśmy się, znowu, tylko, że z woli dwukolorowowłosego. Obrócił się do mnie i spojrzał.
- Przedstawisz się w końcu?.- pokazałaś ruchem głowy na "nie".- A powiesz mi chodziarz czy jesteś dziewczyną lub chłopakiem ?.- Też pokazałaś ruchem głowy na "nie".- Czyli chcesz pozostać anonimowa ?.- Tym razem pokazałaś na "tak".- Rozumiem.- mruknął.
Odczekaliśmy chwilę, gdyż obok nas pojawił się chyba mniej znany bohater.
Może dwa lub trzy razy go widziałaś.- Tododoki! Jesteś cały ?!.- zapytał.
-Mh.- kiwnął głową.
- Kto to jest ?.- pokazał palcem na ciebie.
- Znajomy z gimnazjum.- NO WIESZ CO, PANIE TODOROKI ?!
- Dobrze, że jesteście bezpieczni. Spisałeś się, Todoroki.- nie wiesz, jaki dar miał ten bohater, ale na pewno coś z lataniem, gdyż wbił się w powietrze i odleciał.
Ty za to zauważyłaś kawałek gazety, wyciągnęłaś długopis, który czasami weźmiesz na misję i zaczęłaś pisać."Po co i dlaczego mnie zaprowadziłeś tutaj?"
- Nie jesteś bohaterem, który ma pozwolenie w walce.- powiedział.
"Dlaczego się wtrącasz ? Co ciebie obchodzę?"
- Po walce z All for one nie poleciałeś do szpitala.- patrzył się tym swoim wzrokiem, które jedynie mówiło, że jest znudzony.
"Co cię to interesuje ?"
- Podziwiam cię, za to, że nie ważne ile obrażeń odniesiesz to i tak biegniesz dalej.- poczułaś się...doceniona. Jeszcze przez samego syna Endeavor'a.
"To miłe co mówisz"
Po tym nic nie powiedział. Jedynie odszedł. Przynajmniej kilka kroków od ciebie.
- Uważaj na siebie.- dodał i odszedł. Widziałaś tylko jak miesza się w tłum z innymi ludźmi. Nie widać białoczerwonej czupryny.
Spotkanie z Todorokim...
Powoli książka się rozkręca ❤
CZYTASZ
Play with Fire || Shouto Todoroki x Reader [ZAKOŃCZONE]
FanfictionPodczas groźnych ataków złoczyńców na miasto pojawia się ni z tąd ni z owo bohater, który pomaga bohaterom w walce ze złem. Shouto chcąc poznać prawdę na temat nieznanego bohatera stawia sobie za cel bycia tam, gdzie on się pojawia. Niespodziewany w...