Rozdział 8

463 38 4
                                    

Filip

Patrzę w tę zadziorną buźkę i zastanawiam się co mi się w niej podobało.
-Co tu robisz? - pytam chłodno i nadal nie pozwalam wyjść zza pleców Elizie.
-Mieszkam, zapomniałeś już? - wstaje z kanapy i kręcąc tyłkiem podchodzi bliżej mnie.
Kiedy się zatrzymuje dostrzega stojącą za mną Elizkę i przez chwilę nie spuszcza z niej wzroku.
-Nowa panienka? - mówi z przekąsem i dumnie unosi głowę – to ta, którą wyrwałeś będąc jeszcze ze mną?
-Zamknij się i wyjdź – warczę i zaciskam zęby, bo czuję nadciągające kłopoty.
-Sandra – wyciąga dłoń, którą Elizka niepewnie chwyta i lekko potrząsa
-Eliza Górska.
-Zapraszam panią, chyba czas, żebyśmy się poznały – uśmiecha się, a ja z przepraszającym spojrzeniem odwracam się do Elizy.
-Obawiam się, że nie tym razem – mówi drżącym głosem i lekko się cofa – w ogóle nie powinno mnie tu być.
-Eliza poczekaj – wtrącam się, bo nie wyobrażam sobie, żeby teraz wyszła.
-Wrócę do siebie – szepcze jakby było jej żal – dzięki za wycieczkę, nie musisz mnie odwozić na dworzec, sama trafię.
-Zaraz! - łapię jej nadgarstek i nie zwracam uwagi, że się wyrywa i szarpie.
-No właśnie, zaraz! - Sandra odzywa się tym swoim landrynkowym głosem – mamy ważną kwestię do omówienia i chyba lepiej jakby pani została podczas tej rozmowy, zapraszam.
Wkurwiam się, że zachowuje się jak u siebie, ale nie to jest teraz ważne, ona zaraz stąd wyleci z hukiem, a ja będę musiał jakoś to wytłumaczyć.
Na szczęście Eliza przestaje się szarpać i pozwala mi się prowadzić. Sadzam ją na kanapie i zajmuję miejsce obok niej, chociaż odsuwa się jak najdalej może, a Sandra sadza dupę na fotelu po drugiej stronie stolika i patrzy na nas z wrednym uśmieszkiem.
-Fifi, ja rozumiem, że ostatnio trochę nam nie wychodziło – zaczyna mówić, a ja z każdym jej słowem jestem bardziej zły – może to nerwy, może rutyna…
-Do rzeczy - wtrącam się.
-Jestem w ciąży – uśmiecha się słodko i kładzie dłoń na brzuchu.
Powoli przenoszę wzrok na Elizę, ale ona nie reaguje, jakby w ogóle nie słuchała co ta idiotka pieprzy. Wiem, że nie jest w ciąży, a jeśli jest, to nie ze mną.
-Daruj sobie te podchody- wzdycham zrezygnowany i patrzę jak wyjmuje spod stolika kilka kartek i kładzie na blat.
Niechętnie biorę je do ręki i pobieżnie przeglądam, badania krwi i zdjęcia z USG, nic mi to nie mówi, bo nie bardzo się na tym znam, jednak oznaczenia umiem przeczytać i według opisu to siódmy tydzień. Kiwam ze zrozumieniem głową i kątem oka widzę jak Eliza zagląda w trzymane przeze mnie papiery.
Zanim jednak zdążę się odezwać dziewczyna wstaje i z uśmiechem spogląda raz na mnie, raz na wyszczerzoną Sandrę.
-Moje gratulacje – odzywa się, a ja nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – życzę wam szczęścia i żegnam.
Staram się ją zatrzymać, ale okrąża kanapę za moimi plecami i prawie wybiega z domu.
Nie zwracam na nic uwagi i staram się ją dogonić, wybiegam na podjazd i patrzę jak stara się gdzieś dodzwonić, zdenerwowany dopadam do niej i wyrywam telefon z ręki.
-Zwariowałeś? - patrzy na mnie jak na nienormalnego.
-Eliza to wszystko nie tak, daj sobie wytłumaczyć.
-Serio myślisz, że ja mam do ciebie pretensje? - uśmiecha się chyba szczerze i wcale mi się to nie podoba – od początku mówiłam, że to bez sensu, i że nie powinieneś mnie tu przywozić. Masz się teraz kim zająć, więc ja mogę wrócić – chcę się odezwać, ale kręci szybko głową – kasę za ojca ci oddam.
-Przestań, to wszystko jakaś ściema, ona nie jest w ciąży!
-Jasne, że nie – kładzie dłoń na moim ramieniu, a przeze mnie płynie gorący dreszcz – tak czy inaczej, masz kogo kochać.
-Eliza, to nie moje dziecko!
-Moje też nie! - podnosi głos – Filip, nie w tym rzecz, idź do niej i zadbaj o swoją kobietę i o dziecko, ja ci jestem niepotrzebna.
-Kochana jesteś jedyną kobietą jakiej potrzebuję – podchodzę bliżej i staram się położyć dłonie na jej biodrach – ciebie jedną kocham i to się nigdy nie zmieni, słyszysz? Nigdy. Zawsze będziesz już tylko ty.
-Będziesz miał z nią dziecko.
-To nie moje – wzdycham zrezygnowany i przyciągam ją do siebie – nie mogę mieć dzieci.
Wyduszam z siebie i patrzę w szare oczy, wiem, że to nie zachęca do związku, bo większość dziewczyn liczy na potomstwo, ale nie chcę kłamać, żeby później miała do mnie o to żal. Powinna wiedzieć.
-A ona co? Wiatropylna?
-Przecież właśnie to mówię, albo wcale nie jest w ciąży, albo jest, ale nie ze mną.
-Dla mnie to żadna różnica – stara się mnie odepchnąć.
-A dla mnie ogromna, robi to specjalnie, bo ją zostawiłem z dnia na dzień.
-Nie to – kręci głową i znów stara się odsunąć – musisz się nią zająć.
-Nie kocham jej! - podnoszę głos, bo zaczyna mnie już wkurwiać ta gadka.
-A ja ciebie!
Dziewczyna wybucha, a ja nie wytrzymuję i z całej siły przyciągam ją do siebie, wpijając się w jej słodkie usta. Jest idealna, wyrywa się, ale to na nic, ja póki mogę to będę ją trzymał, jej wargi są słodkie i miękkie, a szybkie oddechy przyprawiają nie o dreszcze. Wplatam palce w jej fioletowe włosy i jeszcze bardziej przyciskam do siebie, staram się wedrzeć do jej ust, ale na to stanowczo mi nie pozwala, to nic, wszystkimi zmysłami chłonę ją całą, zapach smak i miękkość skóry. Nie wiem kiedy będzie mi dane zasmakować jej ponownie i chcę ja zapamiętać na długo, jej dłonie, którymi odpycha mnie od siebie, jej zaciskające się zęby, po których przesuwam językiem, żebrząc o wpuszczenie głębiej, jej tłumione krzyki złości, które jeszcze bardziej mnie podniecają, każda sekunda spędzona tak blisko niej jest warta więcej, niż moje własne życie.

Jeszcze będziesz moja... [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz