[III] Zanim godzina dobiegnie końca

180 18 1
                                    

Charvet wypalał już trzeciego z kolei papierosa, raz za razem nerwowo zerkając w podświetlony na pomarańczowo zegar w samochodzie. Z każdą mijającą chwilą zaciągał się coraz intensywniej. Nataniel spóźniał się już o dobre dwadzieścia minut, przez co zaczął zastanawiać się, czy w ogóle zamierza przyjść. Może żałował wczorajszego wylania z siebie żalu? Może nie chciał przyjąć jego pomocy, której tak bardzo zdawał się potrzebować?

Rzucił niedopałek na bruk, przenosząc wzrok na oświetlony neonem sklep całodobowy po drugiej stronie ulicy i odtwarzał w myślach rozmowę z poprzedniego dnia. Nadal nie zdążył wszystkiego sobie poukładać, przez co dręczyły go obawy, że tylko pogorszy i tak kruchy stan chłopaka.

Z rozmyślań wyrwał go widok zakapturzonej osoby, niosącej na ramieniu torbę sportową, która przystanęła z boku marketu, dyskretnie wodząc spojrzeniem wokół. Nie mógł to być nikt inny. Wychylił się nieco zza okna i zagwizdał, przyciągając uwagę blondyna, który początkowo zmarszczył brwi, ale po chwili go rozpoznał.

Popełnił pierwszy błąd - zagwizdał na niego jak obleśny dziad na nastolatkę w spódnicy.

Frossard szybkim krokiem przeszedł na drugą stronę chodnika, pośpiesznie spoglądając na lśniące w blasku latarni, czarne BMW X6. Zajął miejsce pasażera, a torbę odrzucił na tylne siedzenia.

- Niezła bryka, dorobiłeś się... Dalej robisz coś z muzyką? - zapinając pas bezpieczeństwa rozpoczął niepozorną konwersację, aby rozluźnić i tak krępującą atmosferę.

- Huh? - popatrzył na niego jeszcze przed wyjechaniem na jezdnię. Pierwszy raz od dawna zdarzyło się, że ktoś z kim rozmawia nie wie o jego karierze. W głębi duszy ulżyło mu. - Eh, tak, gram na gitarze w zespole.

- Czekaj, czekaj... - zamyślił się na moment. - Crushing Storm? Crew Torn? Coś obiło mi się o uszy...

- Crowstorm.

- Wiedziałem, że byłem blisko - wzruszył ramionami. Kastielowi wydawało się, że jest dziś w lepszym humorze. Chyba, że świetnie udawał. - Jeżeli mogę spytać... - odchrząknął. - Gdzie masz zamiar mnie zabrać?

- Póki co pojedziemy do mnie, potem się zastanowię. Mam nadzieję, że nie miałeś po drodze problemów. Przez chwilę myślałem, że nie przyjdziesz - mówił, jednocześnie skupiając się na skręceniu w dobrą ulicę.

- Wmówienie ochroniarzowi, że idę na siłownię o tej godzinie nie należy do najprostszych - parsknął. - Sorry, że musiałeś na mnie czekać. I sorry, że pozwoliłem sobie wejść ci na głowę.

- Wcale tego nie...

- Proszę, nie próbuj mi wmówić, że jest inaczej - westchnął smutno, po czym podparł się na łokciu i patrzył w przemijające za szybą zabudowania.

Czerwonowłosy nic już nie powiedział.

Po kilku minutach jazdy dotarli na strzeżone osiedle z nowoczesnymi blokami mieszkalnymi. Stróż widząc znajome mu auto jedynie przyjaźnie się uśmiechnął i otworzył sterowaną pilotem bramę, umożliwiając przejazd. Nataniel ukrywając podziw obserwował całą tę sytuację. Nigdy nie spodziewał się, że chłopak z ilością nieobecności na granicy niezdania do kolejnej klasy będzie mógł pozwolić sobie na życie z takim standardem. Stanęli na zarezerwowanym miejscu podziemnego parkingu, po czym wysiedli z samochodu wcześniej zabierając torbę blondyna. Skierowali się do najbliższej windy.

Mała ilość miejsca w środku i bliska obecność drugiej osoby przyprawiała Frossarda o klaustrofobię. Rytmicznie zaciskał palce na rączkach bagażu, intensywnie wpatrując się w podłogę. Dopiero teraz zaczął czuć się wyjątkowo niezręcznie.

Kastiel przekręcił jeden z pęku kluczy w zamku, zapalił światło i przepuścił gościa w drzwiach. Ten dość nieśmiało odłożył torbę, dyskretnie rozglądając się po wnętrzu. Ogromna, otwarta przestrzeń praktycznie pozbawiona ścian działowych. Okna wysokości pomieszczenia otwierały widok na centrum miasta. Cała reszta murów pokryta była głównie białą farbą, z akcentami w postaci czerwonej cegły. Na podłogach przeważały jednolite płytki, wyróżniał się tylko kawałek drewnianego parkietu z prawej strony, gdzie znajdowała się część sypialniana z niskim, podwójnym łóżkiem. Podwyższenie obok zastawiał kompaktowy komplet mebli z szufladami. Z sufitu zwisały małe lampy z pojedynczymi żarówkami. Lewą część oddzielała podłużna szafka pod telewizor, która poza samym urządzeniem mieściła także zestaw stereo, kolekcję płyt i kilka segregatorów. Minimalistyczny salon stanowiły szara sofa i fotele, drewniany stolik kawowy oraz spory, czerwony dywan. Nie mogło oczywiście zabraknąć odrobiny sprzętu muzycznego, między innymi statywów czy wzmacniaczy. Tuż za nim znajdował się aneks kuchenny z jasnymi meblami i czarnymi dekoracjami. Jedyne drzwi na skraju mieszkania musiały prowadzić do łazienki.

- Zmieniłem pościel, możesz spać tam. Ja prześpię się na sofie - zakomunikował, idąc w stronę blatu, na którym stała już papierowa torba z kateringiem.

- Nie wygaduj bzdur, Charvet - zmarszczył brwi, opierając się o zagłówek fotela z skrzyżowanymi rękoma. - Chyba zgłupiałeś myśląc, że wpieprzę ci się z butami do domu i jeszcze zajmę twoje łóżko.

- Nalegam - odwrócił się i popatrzył mu głęboko w oczy, stawiając na wyspie kuchennej dwa posiłki. - Jest jeszcze ciepłe, chodź - zakomunikował, siadając na jednym z hokerów.

Nataniel przewrócił oczami, ale posłusznie usiadł obok, zachowując bezpieczny dystans. Skuszony lekkim głodem sprawnie pochłonął posiłek, który okazał się smaczniejszy, niż oczekiwał.

- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli wezmę szybki prysznic? - odłożył sztućce do matowego, plastikowego pudełka.

- Czuj się jak u siebie.

Myśl, że brakuje tu przyczepionych do zagłówka par kajdanek z futerkiem pozostawił w swojej głowie.

- Skoro tak zależy ci, żebym spędził noc w łóżku, możesz spać ze mną. Zmieścimy się, nie będziesz musiał mnie dotykać - unikając spojrzenia chłopaka wyjął z torby potrzebne rzeczy i udał się w kierunku łazienki.

Tej nocy blondyn długo nie mógł zasnąć. Choć leżał niemal bez ruchu na samym skraju materaca, obecność Kastiela po drugiej stronie nienaturalnie go przytłaczała. Skarcił się w myślach za swoje zachowanie. Nie dość, że otrzymał wsparcie od ostatniej osoby, od której by się tego spodziewał, to przez cały czas był oschły, a wręcz chamski. Dlaczego nie dał rady przy nim zasnąć? Uznał za żałosne to, że po wszystkim, co robił w "pracy", ma opory przed przebywaniem z kimś w jednym łóżku.

Wcześniej nie miał nawet chwili, aby porządnie przemyśleć swoją decyzję. Cholernie bał się powrotu, który i tak nastąpi, prędzej czy później. Zwątpił w powodzenie planu chłopaka. Dobrze zdawał sobie sprawę, że już nigdy nic nie będzie wyglądało tak samo. Nawet odejście nie zmaże z niego okropnego brudu. Dlatego zaczął żałować, że chociaż przez chwilę łudził się, iż będzie w stanie coś zmienić. A perspektywa tego, co czeka go po przekroczeniu progu klubu, doszczętnie spędzała mu sen z powiek.

Starając się odgonić negatywne emocje, mocniej wtulił policzek w miękką poduszkę.

Pachniała czerwonowłosym. Całkiem mu się to podobało.

Night Changes [Kastiel x Nataniel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz