Rozdział II

228 19 27
                                    

Perspektywa Cody'ego:

W trakcie, gdy ja i nowo poznany chłopak, prawdopodobnie przyszły uczestnik i konkurent kierowaliśmy się w stronę planu, nastała lekko nieręczna cisza. Już chciałem w jakiś sposób ją przełamać, ale ciemnowłosy odezwał się szybciej.

- Co do ludzi... - zaczął Noah. - Nie wiem, co dokładnie chcę powiedzieć, po prostu jestem w szoku, że ktokolwiek szuka przyjaciół w tak bezdusznym na pierwszy rzut oka programie.

Zdziwiłem się, że osoba, która sama nie wie czego szuka zadaje mi takie pytanie. Może ma w tym udziale jakiś ukryty cel i nie chce odkrywać wszystkich swoich kart? Jednak uważam, że wydaje się po prostu... zagubiony? Wiem, że nie ma wielu takich ludzi w tego typu programach, dlatego czuję wewnętrzną chęć trzymania się z nim.

- Szczerze mówiąc, od dzieciaka fascynowały mnie takie programy. Chciałem przekonać się na żywo, jak coś takiego wygląda, ale i tak najbardziej mi zależy na relacjach. Dobrych lub złych. Po prostu chciałbym poznać kogoś nowego i chyba doskonale mi pójdzie, skoro poznałem kogoś jeszcze przed castingiem. - Uśmiechnąłem się do chłopaka.

Perspektywa Noaha:

Czuję się... dziwnie słodko. Chyba zdziczałem przez zamykanie się na ludzi i takie komplementy wywierają na mnie potrójne wrażenie. Tak właściwie to nawet nie był komplement, ale coś miłego. Dobra, nie wiem co to było, kontakty z ludźmi są zbyt problematyczne.

- Podziwiam to w jakiś sposób - powiedziałem całkiem szczerze. - Moje życie wypełniła jakaś pustka, nowych relacji nie miałem od trzech lat. Być może szukam czegoś podobnego jak ty, ale jeszcze o tym nie wiem? Chciałbym po prostu bardziej otworzyć się na ludzi, aczkolwiek wybieranie do tego takiego programu to chyba nie był dobry pomysł.

- W moim przypadku mam identyczne wątpliwości - odpowiedział Cody.

- Być może mamy tak samo beznadziejny gust.

Chłopak zaśmiał się na moje słowa, nie zauważając, że jesteśmy już u celu naszej podróży. Staliśmy właśnie przed budynkiem pewnej sieci telewizyjnej. Przez szklane drzwi wyszła i minęła nas mocno poddenerwowana para.

- Nie spodziewałam się, że w tym programie będzie identycznie. Myślałam, że naprawdę wybierają losowych nastolatków ­- powiedziała dziewczyna w farbowanych włosach do chłopaka obok.

- To w końcu telewizja - odpowiedział jej bez większego zastanowienia. - Szukają sensacji, a nie zwykłych ludzi, którzy nie są w stanie dostarczyć widzom żadnych emocji. Mówiłem ci, żeby nakłamać w tych kartach o jakiejś kontrowersji.

Reszty rozmowy nie zdołałem usłyszeć, ale nagle do mojej głowy wpadła tak oczywista myśl, którą głupio przegapiłem.

- Słyszałeś? - zapytał mnie Cody. Zaczął się stresować, widocznie też tego nie przemyślał.

- Tak i niestety muszę przyznać, że jesteśmy już na przegranej pozycji. No, chyba że masz rodzica, który spełnia na tobie niezrealizowane ambicje, brata z ADHD lub co najmniej zmarł ci chomik.

Nie wiedziałem, co chcę teraz zrobić, ale nagle zdałem sobie sprawę, że przecież występowanie w telewizji nie może być takie proste i zawsze we wszystkim musi być jakiś haczyk. W telewizji nawet kilka haczyków.

No tak, przecież telewizja wykorzystuje na każdym możliwym kroku tylko po to, żeby przyciągnąć kilku widzów więcej. Wiem, że nigdy nie chciałbym być autorem żadnego z teleturniejów, bo musiałbym być mocno gównianym człowiekiem, wybierając ludzi do programu po poziomie ich tragedii życiowych.

- Niestety, chociaż na szczęście - szybko poprawił się brązowowłosy - nie mam ani jednego z wymienionych przypadków, ale myślę, że możemy naprawić błąd naszych wcześniejszych przegranych.

- Co dokładnie masz na myśli? - Niestety domyślałem się już o co może chodzić.

- Wymyślmy coś! Nie możemy poddać się w takim momencie, gdy już mamy konkretne plany, szkoda by było. - Znów niestety muszę przyznać, że ten chłopak z niecodziennymi zajawkami ma rację. Chciałem stchórzyć przy najbliższej okazji, ale skoro już podjąłem się wglądu w siebie i wyzwania obcowania z ludźmi to musiałem chociaż spróbować. - Zastanówmy się, co jest bardzo dobrą kontrowersją, która przyciąga niecodziennych widzów do ekranów, ale też nie jest przesadą, której nie można w żaden sposób zweryfikować...

Rozejrzeliśmy się po ulicy, jakby gdzieś miała leżeć oczywista inspiracja. W tym samym momencie spojrzeliśmy na znajdujący się naprzeciwko drogi sklep z książkami. Na witrynie było pełno egzemplarzy książek z ciemnogranatowymi grzbietami, a na nich plakat, który zachęcał do kupna nowego hitu Adama Silvery ,,Nasz ostatni dzień".

Zerknęliśmy na siebie, znów na witrynę i znów na siebie. W tym samym momencie zapytaliśmy:
- Czytałeś to, prawda?
Obaj również odpowiedzieliśmy w tym samym momencie twierdząco.

Książka opowiadała o miłości dwóch chłopaków, którzy poznali się swojego ostatniego dnia. Był to wielki wyciskacz łez i nigdy nie przyznam się do tego, jak bardzo się na niej wzruszyłem, zważając na moją przeszłość.

Wiedziałem już co się szykuje i wiedziałem, że w końcu ktoś to musi powiedzieć. Nie miałem zamiaru tego robić, żeby nie zabrzmieć dziwnie przez swoją orientację, o której i tak brązowowłosy chłopak nie wie, ale i tak czekałem aż sam to powie.

Perspektywa Cody'ego:

Oczywiście, że czytałem tę książkę i była to najbardziej uświadamiająca mnie lektura jaką czytałem. Wylądowała na pierwszym miejscu moich ulubionych książek. I tak wyszło dziwnie, że dwoje czytaliśmy to samo i aż czułem w powietrzu, że też wpadliśmy na identyczny pomysł, więc postanowiłem zaproponować to pierwszy.

- Myślisz, że przyjmą do programu dwóch skrycie zakochanych w sobie przyjaciół?

- Jestem bardziej pewny niż kiedykolwiek - odpowiedział bardziej pewny niż kiedykolwiek Noah.

__________
Jeżeli ktoś z was jeszcze jakimś cudem nie czytał książki „Nasz ostatni dzień" Adama Silvery to polecam jak najszybciej naprawić ten błąd<3

Zaćmione promienie słońca | Totalna PorażkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz