2

230 19 33
                                    


     

     Siedziałem na podłodze tuląc do siebie nie przytomnego chłopaka. Cieszyłem się z faktu że nie będę musiał ganiać za nim z powodu że ,,nie przyszedł''. Jednak, nie spodziewałem się że będzie zdolny do tego żeby włamać się ale to już nie ważne. Po długiej chwili, wstałem z ziemi przy tym biorąc chłopaka na pannę młodą. Wyszedłem z mojego gabinetu i ruszyłem w stronę mojego pokoju.

Kiedy otworzyłem pokój do mojej sypialni skierowałem się w stronę łóżka. Położyłem Polaka na łóżku, chwile patrząc się na niego. Grubo się ubrał na czerwcową noc mimo że było z 20 C. Skierowałem się do komody po kajdanki. Nie chce żeby rano latał jak popuga po pokoju. Usiadłem na krańcu łóżka chyląc się po ręce Polski. Uniosłem je nad  jego głową i tak ułożyłem żeby nie mógł je otworzyć. Miałem kilka akcji już z nim za dawnych czasów jak był przymocowany i jakimś cudem uwalniał się. 

Kiedy skończyłem swoją czynność spojrzałem na twarz chłopaka. Wyglądał tak niewinnie. Uniosłem swoją dłoń i przejechałem kciukiem po dolnej wardze jego. Szczerze, nic się nie zmienił. Powoli zacząłem nachylać się ale nagle, przerwał mi dźwięk pukania do drzwi. Spojrzałem się w tamtym kierunku. Nie powiem trochę byłem zły że mi przerwano.

-Wujkuu, jesteś tam? Wszyscy czekają na ciebie-powiedziała dziewczyna- jest już tort i chcemy dać toast za ciebie.

-Już idę Austrio, nie wchodź przebieram się.-okłamałem dziewczynę- daj mi pięć minut. Poczekaj na schodach.

-Dobrze-powiedziała nie chętnie.

-... ale wybrałaś moment...-spojrzałem się na chłopaka- zaraz wrócę-powiedziałem cicho po czym wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Nie minęło dużo czasy kiedy znalazłem się koło siostrzenicy.

-o jesteś- oderwała wzrok od telefonu- Niemcy nie daje mi spokoju przez ciebie-pokazała mi telefon z wiadomościami.

- a ty wiesz co to rodo?-zapytałem się zirytowany 

-...chyba to jest rodzinne te teksty -odpowiedziała zła udając się przed siebie a ja za nią

--------------------------6:57(moja przeklęta godzina )------------------------

Nastał kolejny dzień, zwyczajny jak każdy. Obudziły mnie dźwięki które wydobywały się z dworu. Na początku przez kilka minut walczyłem z moimi powiekami. Myśląc, że jestem dalej w swoim domu leżałem tak jak by nic się nie dało. Jednak, kiedy chciałem się podnieść, coś mnie wzięło do tyłu. Spojrzałem się nad siebie i widziałem jak moje ręce są spięte kajdankami do łóżka. O cholera... . 

Nagle, przypomniałem sobie co się wydarzyło zeszłej nocy. Rozglądałem się po pokoju w celu jakieś pomocy. Starałem się także wyrwać siłą zniszczyć łańcuch od kajdanek. Szybko odpuściłem sobie ze względu na pogodę. Było coraz cieplej a ja dalej w grubych ubraniach. Ten palant nie zdjął mi nawet bluzy... z drugiej strony to dobrze.

O wilku mowa. Wszedł do pokoju zadowolonym krokiem przy tym zamykając drzwi. Spojrzał się na mnie widząc jak się męcze.

-widzę że ci gorąco-zaśmiał się pod nosem-pomóc ci?

-nawet nie próbuj. Wole już leżeć mokry- powiedziałem zły

- Jak tam chcesz, ale nie moja wina że jestem gorący

-Gorący to byłeś wtedy jak dostałeś papierek o tytule ,,Traktat Wersalski''-uśmiechnąłem się wrednie- nawet przez kilka chwil stałeś się związkiem radzieckim...

-ps-zasyczał zły. Usiadł koło mnie na łóżku- Chciałem być miły ale widzę że się nie opłaca. Gadaj co robiłeś w części prywatnej mimo zaproszenia-zmrużył oczy.

- zwiedzałem... szukałem rzeczy do podpierdolenia niczym Piotr I-powiedziałem obojętnym głosem.

-... lepiej mnie nie wkurzaj Polen-powiedział wściekłym głosem. Wziął moją stopę ściskając ją mocno. Jęknąłem z bólu- już jęczysz? Będziesz miał okazję jeszcze.

-ugh, psychol- Zebrałem całą determinacje w sobie po czym drugą nogą z całej siły uderzyłem go w twarz. Puścił moją stopę i poleciał na prawą stronę łóżka. Zacząłem z całej siły ciągnąć kajdanki do siebie. Na moje szczęście złamałem drewnianą ramę zamiast łańcucha ale umożliwiło mi ucieczkę. Wstałem szybko z łóżka biegnąc do drzwi.

-Ty...-usłyszałem wściekły głos cesarstwa za sobą- uciekaj króliczku! uciekaj! i tak nie uciekniesz! złapie cię!-zaśmiał się.

Słyszałem jak powoli wstaje i ruszył w moim kierunku. Biegnąc przed siebie, najszybciej jak mogłem szukałem drzwi na zewnątrz. Szybko znalazłem hol głównym gdzie znajdowały się drzwi. Podbiegłem do nich jednak na marne. Zamknięte.

- Jaka szkoda~-spojrzałem się w stronę cesarstwa którego bawiła ta sytuacja.

Ignorując go, uciekłem w lewą stronę. Wiedziałem że w tamtej stronie znajdowały się pokoje dla gości. Tak, to było to miejsce gdzie wszedłem na balkon.  Po schodach wszedłem na pierwsze piętro po czym żeby przedłużyć trasę szedłem na około. Szukałem ,,tego'' konkretnej sypialni po której się dostałem. Kiedy znalazłem się w nim, impetem podbiegłem do balkonu, chwyciłem za klamkę ale zamknięte były. Usłyszałem co raz głośniejsze kroki. Wziąłem krzesło i zacząłem bić w szybę. W panice zostawiłem przedmiot po czym wbiegłem do łazienki zamykając się. Odsunąłem się kilka kroków po czym usłyszałem   że właśnie wszedł do pokoju. Było mi strasznie duszno od tego biegania. Usiadłem w środku kabiny od prysznica. Podkuliłem nogi do klatki piersiowej nasłuchując co robi. Oddychałem bardzo ciężko w tym momencie. 

Usłyszałem jak staję przed drzwiami od łazienki.

-Więc?-próbował otworzyć je ale nie udało mu się- zamknięte? nic nie szkodzi.-usłyszałem że mówi coś do kogoś-wiesz, że dostaniesz za to walnięcie mnie w twarz?

-Wal się!-krzyknąłem do niego- czego ty chcesz znowu?

-Chciałem się spotkać z tobą i porozmawiać ale nie przyszedłeś! znaczy się  byłeś ale wiemy oboje jak się to skończyło. Bym cię nie trzymał tu i teraz!-powiedział zły

-Kłamiesz! słyszałem jak gadasz do siebie lub do kogoś że i tak byś przyszedł po mnie!-powiedziałem złym głosem- na pewno ktoś będzie mnie szukał!

-oh, czyli to nie był owad w pokoju... no cóż bywa-ponownie usłyszałem jak do kogoś mówi- ale wiesz ja się jakoś nie martwię że ktoś będzie cie szukał i ogólnie w tym miejscu...-usłyszałem jak zamek się przekręca

-c..co masz nna myśli?-jąkałem się

-To że na imprezie cię nie było, nie obecny jesteś. Nikt cię nie widział. Sam się dobiłeś-usłyszałem jak drzwi się otwierają do łazienki.

-nie...-schowałem głowę w kolana. On ma rację. Ma doskonały argument do obrony. Sam wszedłem w paszcze lwa. Poczułem jak ktoś mnie obejmuje ramionami

-ciiii,-uspakajał mnie- musisz się pogodzić porażką- poczułem jak mnie bierze w stylu panny młodej - od tego biegania jesteś bardziej mokry. Może najpierw kąpiel ci zrobię a potem śniadanie kolacje albo jak to mówią brunch.-zaczął  mówić dalej swój monolog.

Przestałem go słuchać od pewnego czasu. Byłem w obecnym momencie zbyt zrozpaczony.

Twierdza CnxPlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz