Ah, te spotkania rodzinne. Wszyscy je uwielbiamy, prawda? Taaa.. Jasne. Czujecie ten sarkazm, nie?
Ciągle mam Lauren to, Lauren tamto. Jeszcze nic takiego się nie zaczęło, a już mam dość.
- Lauren! - przewróciłam oczami na kolejny krzyk w moją stronę.
- Już idę!
Wstałam z kanapy, która znajduje się na tarasie i weszłam do domu. Nasłuchując dźwięków skierowałam się do kuchni, gdzie moja mama przyrządzała różne przekąski na dzisiaj.
- Tak? - zapytałam, gdy weszłam do pomieszczenia.
- Weź to proszę i postaw na stole. - podała mi miskę z jakąś sałatką. Zerknęłam na naczynie, a następnie na szafki zastawione jedzeniem. Westchnęłam cicho pod nosem.
- Wiesz, że przyjeżdża tylko parę osób, a nie całe wojsko, prawda?
- Lauren, to nie czas na żarty. - skarciła mnie, na co przewróciłam oczami. - Idź to zanieść i chodź po następne.
Przez następną godzinę pomagałam w czym tylko się dało. Dobrze, że takie spotkania są dosyć rzadko. Chyba bym zwariowała, gdyby odbywały się w krótkim odstępie czasowym.
Gdy już większość była na swoim miejscu, ponownie rzuciłam się na kanapę i głośno odetchnęłam.
- Tak w ogóle.. - zaczęłam. - Kto ma przyjechać?
- Kilka bliższych osób i jedna dalsza para. Dawno się nie widzieliśmy, a Ty pewnie w ogóle ich nie pamiętasz. - odpowiedziała moja rodzicielka. - Jakieś pięć lat temu wrócili do miasta, ale nie dali znaku życia. - zaśmiała się. - Więc wzięliśmy sprawy w swoje ręce.
- A nie uważasz, że skoro się nie odezwali to, coś oznacza? - spostrzegłam, na co kobieta przekręciła oczami.
- Bądź dla nich miła, proszę cię.
- Postaram się. - wzruszyłam ramionami.
Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i weszłam na social media. Już z przyzwyczajenia odszukałam profil kobiety, w której jestem zauroczona od lat. A mianowicie Camila Cabello, która w liceum uczyła mnie fizyki. Lekcje z Nią odbywały się dosyć często, gdyż wybrałam kierunek głównie związany z tym przedmiotem. W szkole nasza relacja była typowo uczeń - nauczyciel, ale poza nią.. Okazywała się bardziej przyjacielska. Nigdy nie miałam odwagi powiedzieć Jej co do Niej czuję. Zawsze brakowało mi słów. Nawet na zakończeniu roku, gdy wiedziałam, że to już koniec.. Po prostu nie dałam rady. Gdy zakończyłam swoją edukację kontakt się po prostu urwał. Ja przestałam pisać, kobieta też się nie odzywała.. I jakoś tak zostało. I tak lata mijają, a ja nadal tkwię w tym wszystkim. Cudownie, prawda?
- Już są! - moja mama szybko wstała ze swojego miejsca i udała się, by przywitać gości. Ja natomiast nadal siedziałam w tym samym miejscu. Nie mam zamiaru iść tam do nich, skoro i tak zaraz tu będą. Z każdym krokiem ich rozmowa stawała się coraz bardziej wyraźniejsza. Wstałam z kanapy i spojrzałam na osoby, które do nas przyjechały.
- Camila?
- Lauren?
Patrzyłam na brunetkę z niemałym szokiem. Jak to możliwe, że moje zakochanie stoi przede mną? Jest tak blisko mnie.. Wręcz na wyciągnięcie ręki. Moje serce gwałtownie przyspieszyło tak samo, jak i oddech. Oparłam ręce o stół, bo czułam się jakbym miała zaraz upaść. Co się ze mną dzieje? Lauren, weź się w garść. Wzięłam głęboki wdech i ponownie zerknęłam na kobietę. Naprawdę tu stoi. Czyli jednak mi się nie przewidziało. Ja pierdole..