Siedziałam pod odpowiednią klasą, czekając na kolejną lekcję, którą jest informatyka. Gdy pomyślałam o kolejnej lekcji, po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Tak było za każdym razem, gdy pomyślałam o Niej. A mianowicie o Camili Cabello. To istny anioł w ciele człowieka. Zawsze uśmiechnięta, z pozytywną energią oraz zapałem do jej lekcji. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy o tym wszystkim pomyślałam. Jest po prostu cudowna...
Lecz nadal dręczą mnie myśli, ze mimo wszystko mam pecha.. Dlaczego to właśnie ja musiałam się zakochać w nauczycielce, która z resztą ma męża i córkę. Pewnie jest z nimi szczęśliwa, a tylko ja musiałam poczuć coś więcej niż potrzeba. Czemu.... Miłość musi być tak delikatna, zarazem tak kurewsko bolesna...?
- Lauren? Jesteś tu? - wzdrygnęłam się lekko, lecz podniosłam wzrok do góry. Od razu w moje oczy rzuciła się zatroskana twarz mojej przyjaciółki. Podniosłam się z ziemi i stanęłam tak, by być z nią twarzą w twarz.
- Tak, Di.. - westchnęłam. - Coś mówiłaś do mnie?
- Pytałam czy wszystko dobrze, bo wyglądałaś na smutną.. Znowu o Niej myślisz, prawda? - momentalnie spuściłam głowę i wypuściłam ciężko powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam. - Powinnaś z Nią o tym porozmawiać..
- Co? - spojrzałam na nią zaskoczona. - Nie, nawet nie ma takiej opcji. Nie chcę psuć jej małżeństwa. Poza tym... Nigdy na mnie nie spojrzy w ten sam sposób, co ja na Nią.
- Nie możesz tego wiedzieć, skoro z Nią nie gadałaś.
- Dinah.. Ma męża, więc myślisz, że spojrzy na mnie? Na nic niewartą uczennicę? - zapytałam trochę głośniej niż chciałam.
- Przestań tak o sobie mówić, rozumiesz? - złapała mnie za ramiona i lekko potrząsnęła. - Jesteś wspaniała i myślę, że tak.. Spojrzałaby na ciebie w ten sam sposób.
- Pierdolisz głupoty... - przewróciłam oczami na jej słowa.
- Taa, taa.. A ty niedługo Camilę. - zaśmiała się ze mnie.
- Dinah! - uderzyłam ją w ramię.
- No co? - zaczęłam pocierać miejsce, w które ją uderzyłam. - W zasadzie to też miałam spytać, czy idziesz ze mną do sklepiku? Nie wzięłam dzisiaj śniadania.
- Jasne, mogę iść. - wzruszyłam ramionami.
Wraz z blondynką zeszłam schodami na parter, gdzie znajduje się nasz sklepik szkolny. Przyjaciółka stanęła w kolejce, a ja natomiast podeszłam do jednego z parapetów i oparłam się o niego, by nie przeszkadzać innym. Rozglądałam się po korytarzu, lecz mój wzrok spoczął na wyjątkowej dla mnie osobie. Przechadzała się środkiem ze spuszczoną głową. Miała dyżur. Przyglądałam się Jej z uwagą, od czasu do czasu mój wzrok spoczął trochę niżej, ale szybko się ogarniałam. Tak się zapatrzyłam, że nawet nie zwróciłam uwagi, że ktoś stanął obok mnie.
- Niezła jest, no nie? - spojrzałam się na dziewczynę obok, a krew w moich żyłach momentalnie się zagotowała. Natychmiast się wyprostowałam, a ręce zaplotłam na klatce piersiowej. Nie odezwałam się nic, jedynie patrzyłam na nią z nienawiścią. - Zapytałam o coś. - upomniała się i też na mnie spojrzała poważnie.
- Czego chcesz, Lucy? - warknęłam w jej kierunku, lecz ta jedynie uśmiechnęła się łobuzersko.
- Nie sądzisz, że to dobra okazja, by zrobić konkurs? No wiesz... Kto szybciej ją zaciągnie do łóżka. - zaśmiała się.
- Nie, nie sądzę tak. - zaczęłam brać uspokajające oddechy, by choć trochę uspokoić w sobie negatywne emocje.
- Lauren? - spojrzałam się na przyjaciółkę. - Co tu się dzieje?