Rozdział 14

4K 116 0
                                    

Wychodzę z apartamentowca, kierując się na podziemny parking. Słyszę piknięcie, przez co wchodzę do samochodu. Otwieram okno po swojej stronie, puszczając moją ulubioną playlistę na spotify. Naciskam gaz, wyjeżdżając z budynku. Wiatr powiewa moje włosy, czuje się wolna, śpiewając jedną piosenkę. Kilka minut później wychodzę z auta, poprawiając kurtkę skórzaną, chowam telefon do tylnej kieszeni spodni, wchodząc do firmy. Prawie wszystkie światła zostały pogaszone, nie dziwię się, jest po dwudziestej pierwszej. Nikt normalny o tej porze, nie siedzi w pracy.

Pustki na piętrze, może to dobrze? Szybko podpiszę kilka umów, mając nadzieje, że to chociaż trochę zniweluje mój brak snu. Wchodzę do windy, nim się zorientowałam byłam już na piętrze. Nikogo nie było, mój wzrok przykuła jedna, dość ważna sprawa. Popatrzyłam w prawo, widząc lekkie świata dochodzące z biura Liama. Nie mam pojęcia dlaczego podążyłam w jego stronę. Zmarszczyłam brwi, otwierając drzwi.

Siedział przy biurku, pisząc coś na laptopie. Jego przystojną twarz, oświetlał wyświetlacz. Lekkie sińce pod oczami, kontrastowały z przekrwionymi oczami, gdy na mnie spojrzał. Widząc mnie, uniósł kąciki ust.

- Co tu robisz? - spytał, przeczesując włosy, które po chwili spadły mu na czoło. Podążyłam za nimi wzrokiem, po czym przewróciłam oczami.

- Miałam spytać to samo. Muszę podpisać kilka umów, na jutro. - odpowiadam, trzymając klamkę.

- Miłego podpisywania. - puścił mi oczko, przez co się uśmiechnęłam, wychodząc.

Oprócz nas chyba nikogo nie było, otworzyłam swoje biuro, wchodzą do niego. Położyłam torebkę na sofie, wyjmując z niej kilka dokumentów. Usiadłam na fotelu, otwierając laptopa. Patrząc na jasność wyświetlacza, musiałam zmrużyć oczy, przyciemniłam go, logując się.

Weszłam na pocztę, widząc kilkanaście wiadomości, nawet w nocy nie dadzą człowiekowi spać. Przeleciałam wzrokiem, większa część z nich, nie była ważna. Współprace. Postanowiłam się tym później zająć. Zapaliłam łapkę na biurku, która dawała idealne oświetlenie do podpisywania czegoś. Przeczytałam jedną umowę, mniej więcej wiedząc o co chodzi, podpisałam je, zrobiłam tak z prawie wszystkimi. Jeden list na laptopie przykuł moją uwagę, otworzyłam go licząc, że się przewidziałam.

,, Droga Vivianno, mam nadzieje, że wszystko w pracy idzie Ci dobrze. Mam pewną propozycję, abyś na kilka miesięcy przenieść się do mojego hotelu w Australii. Kilka godzin dziennie pracy, ciepły ocean, piękne plaże, moje towarzystwo. Wszystko co najlepsze, zgadzasz się?                        Ps. Daję Ci trzy dni na przemyślenia. Taka szansa się nie powtórzy.. "

Prezes hotelu Artic.

Cicho się zaśmiałam, oczywiście, że szansa się nie powtórzy, bo to mój i Walliams'a hotel, nie jego. Ale niech będzie przekonany, swoją racją.

Nie mam pojęcia ile przesiedziałam tak w takiej pozycji, ale podniosłam wzrok na otwierane drzwi od mojego gabinetu.

- Jest druga. Myślałem, że jesteś już w domu. - westchnął.

- Jak widać jeszcze nie, ale zaraz skończę. - odparłam, odpowiadając na maila.

- To poczekam. - usiadł na sofie, wyjmując telefon z kieszeni. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Postanowiłam ostatni raz przejrzeć wszystkie umowy i zobaczyć czy zostały podpisane. Kilka chwili później zamykam laptopa. Przecieram zaspane oczy wiedząc, że jak pójdę spać to zaśpię na jutrzejszy dzień. Przenoszę wzrok na mężczyznę widząc, że piszę z kimś, lekko się uśmiechając. Postanowiłam to zignorować, jego życie, jego sprawy. Wstałam z fotela, kierując się w stronę wyjścia z biura.

- Idziesz czy będziesz tu leżał? - pytam zirytowana, trzymając dłoń na klamce.

- Idę. - odpowiedział krótko, wstając.

Nie miałam ochoty rozmawiać, może dlatego, że byłam zmęczona czy.. sama nie wiem jaka. Drzwi windy się rozsunęły, weszliśmy do niej, po czym jego usta bez ostrzeżenia wpiły się w moje. Mocno ścisnął moją dolną wargę. Dłońmi ściskał moje biodra , aż wydałam cichy, stłumiony jego ustami jęk. Czuje się jakbym była pijana, choć nic nie piłam. Nogi uginają mi się w kolanach, jego ramiona jednak na to nie pozwalają, przytrzymuje mnie w talii i stanowczo do siebie przyciąga. Usta Liama łapczywie pochłaniają moje, a język wślizguje się do ich wnętrza. Moje dłonie wsuwają się w kruczoczarne włosy mężczyzny. 

Nikt nigdy mnie tak nie całował. Z takim pragnieniem, zaborczością czy pożądliwością. Wyszliśmy z windy, jakby to co się stało kilka sekund temu, nie istniało. Sen na jawie. Wyjęłam kluczyki do samochodu z torebki, idąc w jego stronę. Nie słysząc kroków mężczyzny, odwróciłam się w jego stronę widząc, że do kogoś pisze. 

- Nie jedziesz do domu? - zapytałam zdezorientowana, przewracając kluczyki w dłoni.

- Ryan mnie przywiózł. - odpowiedział krótko, zamierzając do kogoś zadzwonić. Dzień dobroci dla zwierząt. 

- Chodź, podwiozę cię, zanim się rozmyślę. - westchnęłam, poprawiając opadające włosy na oczy. Uśmiechnął się ukazując śnieżno - białe zęby. Zostawiłam to bez komentarza, wsiadając do samochodu. Czułam na sobie jego wzrok, wyjechałam z podziemnego parkingu, zerkając kątem oka na postać obok mnie, patrzył na mnie znacząco.

- Co znowu? 

- Zjedziesz z autostrady, po coś do jedzenia? - uśmiechnął się zwycięsko. Jak z małym dzieckiem..

- Jest po drugiej w nocy. Zamierzasz teraz coś jeść? - przytaknął, zmieniłam pas, wyprzedzając inny samochód. W pobliżu widziałam znak jednej, otwartej restauracji. Zjechałam z autostrady, skręcając z prawo. Podjechałam pod mcdrive, składając zamówienie, które wcześniej brązowooki zatwierdził. Gdy otrzymaliśmy torebkę z jedzeniem, zatrzymałam się na parkingu, otwierając drzwi, ciepły wiatr powiewało moje włosy.

Wyjęłam swoją mrożoną kawę, popijając ją. Słysząc powiadomienie włączyłam telefon, widząc wysłanego maila z przed chwili, postanowiłam go sprawdzić. Widząc nadawce, niechętnie zaczęłam go czytać.

,, Witam! Niestety muszę stwierdzić, że decyzja naszej współpracy kilkanaście kilometrów stąd, musi być podjęta do dzisiaj rana."

Wyrazy szacunku. Prezes hotelu Artic.

Prychnęłam, zapominając, że nie jestem sama, pokazałam Liamowi wcześniejszą wraz z tą wiadomość. Zmrużył oczy, zaczynając czytać. Gdy skończył zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

- Po pierwsze, to nie jest jego hotel i nigdy nie będzie. - zaczął, po kilku sekundach kontynuował. - Po drugie razem ze mną prowadzisz tą firmę. Nie z nim. Po trzecie, nagle trzy dni, zmieniły się w kilka godzin? - prychnął, oddając mi telefon.

- Czekaj.. Odpiszę mu teraz, zobaczymy czy zobaczy. - sarknęłam. Odpowiadając na jego maila. - Co mam mu napisać? - zaczęłam się zastanawiać, nie napiszę mu, ze to nasz hotel i niech się nie wywyższa. Nie, dobra niech żyje w takim przekonaniu, ciekawe czy dobrze na tym wyjdzie.

- Daj. - wyrwał mi telefon z ręki, zaczynając sam coś pisać. Patrzyłam przez jego ramię co robi, może napiszę to lepiej ode mnie? 

- Skasuj tą uśmiechniętą buźkę i serduszko. - syknęłam, zaśmiał się po chwili to wykonując. - Napewno tego nie wyślesz, chwila ja to napiszę. - wyciągnęłam rękę, czując w nich swój telefon.

,,Witam. Na wstępie dziękuje, za te jakże korzystną ofertę, jednak nie skorzystam. Wiesz już współpracuję z Liamem. Ciepły ocean i piękną pogodę tutaj także mam. Pozdrawiam."

Vivianna Walker.                                                                                                                                                     Dyrektor Walker/Williams Industrial.

Dear Vivianna [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz