7

713 37 4
                                    

Rozdział 7


Lekko uchyliłam drzwi i wszedłem do pokoju, gdzie znajdowali się wszyscy. Wzięłam do ręki wszystkie batringi i rzuciłam nimi w całą dziesiątkę. Z moich ust wydobyła się cicha muzyka. Zagwizdałem krótko, i w ciągu sekundy wszyscy spojrzeli na mnie.

Usłyszałem warknięcie, a następnie ktoś ruszył w moją stronę. W jednej chwili nacisnąłem guzik, a wszyscy zostali przyklejeni do ziemi, cały pokryci żółtą masą.

"To nie było miłe, zachowujcie się jak ludzie przystoi."

Ruszyłem do klatki, w której uwięzieni byli Avengersi. Omijając maź, aby się do niej nie przykleić, wyciągnąłem małą bombę z paska i przykleiłem ją w miejsce zamknięcia.

"Za około 5 minut klatka się otworzy, lepiej się pospieszcie. To był zaszczyt zrobić za was robotę." Uciekłem jak najszybciej przez drzwi, a następnie po schodach do wyjścia, gdzie na podjeździe stał mój motor. Miałem tylko kilka minut przewagi, nie chciałem podpaść i zdradzić, kim jestem. Szybko wsiedliśmy na motocykl i ruszyłem od razu do wieży. Spieszyłem się i pewnie złamałem kilka przepisów drogowych, ale musiałem być w wieży, kiedy oni już tam będą. Zaparkowałem mój motocykl tam, gdzie ostatnio, i szybkim krokiem poszedłem do windy, przechodząc przez garaż, żeby nie zwrócić na siebie uwagi, i poszedłem do swojego pokoju, aby się przebrać. Później zajmę się jeszcze monitoringiem.

Wszedłem do windy i pojechałem na piętro z pokojami. Kiedy usłyszałem, że jesteśmy na miejscu, szybko wszedłem do swojego pokoju i ubrałem jakąś bluzkę Dicka, oraz szare spodenki. Zmyłem piegi i użyłem trochę perfum, żeby nie było czuć żadnych zapachów, które mogłyby doprowadzić do tego, żeby się dowiedzieli, że jestem Blackbat. Wyszłem na wyższe piętro i usiadłem przy stole, gdzie zacząłem przeszukiwać papiery, udając że coś szukam. Ubrałem słuchawki, które wziąłem z pokoju, a chwilę później usłyszałem, jak winda się otwiera, a z niej wyszli Avengersi, cały poobijani i na pewno zmęczeni. Odczekałem chwilę, żeby wyglądało to, jakbym była zaskoczona, że ktoś tu wszedł. W końcu byłam zasłuchana i robiłem coś z papierami. Ściągnąłem słuchawki i popatrzyłem w ich stronę.

"Szczerze wyglądacie okropnie. Nie będę pytać, co się stało, nie potrzebuję tego." - powiedziałem do nich. "Chcecie coś do picia? Coś do jedzenia?" - zapytałem. Nie dlatego, żeby szkoda mi ich było, ale przypomina mi się Alfred, który za każdym razem po patrolu opatruje nas, robi coś do jedzenia lub przygotowuje coś ciepłego do picia zimą.

"Chciałabyś mi zrobić herbatę, proszę?" - zapytała mnie Wanda, a reszta również poprosiła, żebym coś im przygotował. Pokiwałem głową i poszedłem do kuchni. Zagotowałem dużo wody i wyciągnąłem herbatę, którą kupiłem rano. Gdy patrzyłem na ich pudełka z herbatą, rano chętnie napiłbym się, ale stwierdziłem, że nie warto. Ta, którą zawsze parzy nam Pennyworth, jest o wiele lepsza. Gdyby widział pudełka herbaty w torebkach, a mnie, który parzę ją, chyba miałby zawał, a tego nikt by nie przeżył. Nasypałem trochę do kubków i zalałem herbatą. Odczekałem chwilę i podałem im je na tacy, a potem zamówiłem pizzę, ponieważ zbyt często jej nie jedzą w domu. Alfred często gotuje, a my z dietą i ćwiczeniami nie jemy tak często tego typu potraw.

-Jakie to dobre, nie piłam jeszcze takiej herbaty. Gdzie ją kupiłaś? - zapytała mnie Wanda.

Alfred często mi ją parzy, to moja ulubiona. W domu często ją piję. Kupiłem ją rano, gdy wyszedłem na spacer po papiery.

-Musisz mi pokazać, gdzie ją kupujesz. A tak poza tym, kto to Alfred? - zapytała dalej.

-To nasz kamerdyner, najlepszy i najbardziej zaufany przyjaciel rodziny Wayne'ów. Pracuje u nas od czasów dziadka Thomasa. Jest traktowany jak członek rodziny. Muszę już iść, muszę jeszcze do kogoś zadzwonić. Dobranoc.

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Waller, podszedłem do windy, z której wyszedł jakiś mężczyzna, z niezbyt przyjemną miną, wyraźnie zirytowany. Ciemnoskóry, z opaską na oku, ubrany w ciemny płaszcz, wy

◇Zapomiana Córka◇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz