15

230 9 2
                                    

-Wiesz, że tyle mi nie potrzeba? - zapytałam.

-Wszystko może Ci się przydać, skąd to wiesz? - odpowiedziała mi. Pokręciłam tylko głową i wyszłam z pokoju.

Szłam długim, krętym korytarzem, droga jak zawsze ta sama, a mimo tego czasami nawet ja wchodziłam w zły korytarz i gubiłam się, co było bardzo uciążliwe. Skręciłam w ostatni korytarz i od razu zobaczyłam drzwi prowadzące do kuchni, zauważyłam, że są otwarte. Z pokoju dobiegały głosy, od razu rozpoznałam w nich głosy Wdowy, Kapitana, Hawkeye'a i Buckiego. Weszłam do dużego pokoju z nowoczesnym sprzętem i ogromnym stołem. Naszym rekordem było pomieszczenie przy stole trzydziestu czterech osób, to była niezła zabawa, ale wątpię, że jeszcze kiedyś wezmę w tym udział.

Przywitałam się skinieniem głowy i podeszłam do jednej z czterech czarnych lodówek, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej banany, truskawki i inne potrzebne składniki do zrobienia smoothie. Umyłam, obrałam i zmiksowałam owoce. Nalałam do szklanek i wyszłam z kuchni, kierując się do mojego pokoju. Dokładnie za godzinę miałam być w niebie i rozpoczynać trening z aniołami, opanowując moje nowe moce. Mimo że się martwiłam, to nie panikowałam jak tata z Dianą. Oni przekraczali wszystkie możliwe granice.

Kiedy przeszłam korytarz i wszedłem do pokoju, postawiłam szklanki na stoliku koło kanapy i popatrzyłam w stronę garderoby, gdzie stała Diana i pakowała rzeczy, które, jak w jej mniemaniu, miały mi się przydać. Wiedziałam, że nie potrzebuję żadnych ubrań, bo w niebie nie używa się ziemskich ubrań. Podeszłam do niej i kazałam jej usiąść na kanapie. Zanim zaczęłam cokolwiek mówić, tata wbiegł do pokoju. Popatrzyłam się na niego.

-Świetnie, tego mi potrzeba - pomyślałam. - Kolejny, kto będzie mi panikował. - Pokręciłam głową i pokazałam mu, aby się nie odzywał. Zaraz za nim wbiegł do pokoju Dick, który pewnie biegł za nim, żeby go powstrzymać. Usiadł obok taty, kiedy wszedł reszta, żeby się ze mną pożegnać.

Wzięłam torbę do ręki, pomachałam im, zanim coś powiedziałam, i pojawiłam się przy złotej bramie. Przed nią czekał na mnie anioł, który oprowadził mnie po całym niebie. Przeszłam ogromny labirynt, pola, gdzie były dusze. Dopiero pod koniec oprowadzania weszliśmy do ogromnego miasta, gdzie mieszkały wszystkie anioły i ich podopieczni. Amara pokazała mi, gdzie będą odbywać się moje treningi, a potem zaprowadziła mnie do mieszkania, w którym miałam mieszkać przez następne lata treningów. Powiedziała także, że za godzinę przyjdzie ktoś do mnie i powie mi, jak będzie wyglądał mój tydzień. Dostałam ubrania, w które miałam się przebrać, a potem Amara wyszła.

Odłożyłam torbę i ubrania na ziemię, a potem zaczęłam zwiedzanie domu. Zaraz przy wejściu wchodziliśmy do salonu utrzymanego w białych i szarych kolorach, z wielką szarą kanapą i stołem przed telewizorem. Po drugiej stronie były dwie duże szafki z książkami. Niedaleko szafek był stół i przejście do kuchni, która była w tych samych kolorach co salon. Nie była największa, ale bardzo ładna. Szłam korytarzem, gdzie stały dwie pary drzwi: jedne prowadziły do łazienki, a drugie do sypialni. Poszłam po torbę i położyłam ją na łóżku, zaczęłam rozpakowywać rzeczy do szafy stojącej w kącie pokoju. Przebrałam się i zaraz potem usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam, a przed nim stał anioł.

-Miło mi cię widzieć, Juliett. Jestem Michał.

***


Skoro mamy dzisiaj trening z jej braćmi, to pewnie nie będzie taki trudny - przynajmniej taką miałam nadzieję - dodałam w myślach.

Treningi z Juliett były męczące, a wszystkie mięśnie mnie po nim bolały, ale mimo tego nigdy w ciągu miesiąca nie nauczyłam się tylu nowych rzeczy. Reszta mówiła to samo, i wszyscy się z tym zgadzaliśmy, że dziewczyna ma wielką wiedzę o tym, jak walczyć. Nie dziwię się, że Liga jest taka dobra, z takim przywódcą można wszystko, i tu nie chodzi o pieniądze i wpływy, ale o jej wiedzę na temat wszystkiego związanego z światem bohaterów.

Weszliśmy do ogromnej sali treningowej, która zaskakiwała za każdym razem. Kto by pomyślał, żeby zrobić bazę na stacji kosmicznej. Od razu po wejściu można było zobaczyć mężczyznę w czarno-niebieskim stroju, zapewne Nightwinga, walczącego z młodszym od siebie przeciwnikiem. Ten, mówiąc naprawdę dobrze, radził sobie z większym od siebie przeciwnikiem, to pewnie był Robin. Przyglądaliśmy się pojedynkowi, gdy w pewnym momencie Nightwing, nokautując młodszego chłopaka, prawie wygrał, ale młodszy uderzył nogą w jego brzuch, i ten przewrócił się, upadając na ziemię z hukiem.

Mówiłem, że wygram, zawsze to robię, a ty za każdym razem przegrywasz i wisisz mi pieniądze - powiedział Robin, podając bratu rękę. - A wy nie powinniście się tak patrzeć, tylko zacząć się rozgrzewać, bo trening z Joy to pestka w porównaniu z moim. Jeśli do tej pory coś was bolało, to teraz będzie gorzej, nie chcę widzieć was po treningu, jak siostra się rozgrzeje i zacznie robić z wami prawdziwy trening - powiedział do drugiego. Ten tylko pokiwał głową i uśmiechnął się, odkładając broń na stół koło niego.

Zaczęliśmy się rozgrzewać, kiedy do sali wszedł jeszcze jeden chłopak - Flash. Nie było go często tutaj. Był ubrany w swój czerwony strój, który na piersi miał biały znaczek z błyskawicą.

-Chciałem sprawdzić, czy nikogo nie zabiliście, ale dopiero zaczynacie. Może też sobie z wami poćwiczę - powiedział z uśmiechem blondyn.

-Aż tak nie chce ci się żyć? Szukasz śmierci czy coś? Jeśli tego chcesz, to wiedz, że Damian prowadzi trening, nie ja. Jestem tu od pomagania - powiedział Dick. Z twarzy Barrego od razu zniknął uśmiech.

Albo lepszym pomysłem jest wam pomóc, życie chce jeszcze zachować - powiedział. - Co dzisiaj z nimi ćwiczycie? - zapytał Damiana. Ten się tylko na niego popatrzył i pokazał mu listę z zadaniami. Chłopak na nią pokręcił głową i popatrzył się na dwóch braci, zapytał czy wszystko z nimi w porządku, i czy przez przypadek nie chcą nas wykończyć. Popatrzyliśmy sobie w oczy z lekką obawą i wróciliśmy do podsłuchiwania rozmowy, rozciągając się. Cóż, albo faktycznie nas nie lubią, albo jesteśmy na tyle dobrzy, że możemy zacząć trudniejszy trening. Ale chyba każdy z nas nie był przekonany tym drugim, przynajmniej teraz, kiedy zobaczyliśmy, jak walczy ta dwójka.


***

Mimo że minął dopiero pierwszy dzień, od kiedy Joy wyjechała na trening, już martwię się, czy wszystko z nią w porządku. Dziwnie było przyjść do pokoju i nie widzieć jej siedzącej przy komputerze, albo nie czuć zapachu jedzenia, które ugotowała. Ja nie mogłam poradzić sobie z jednym dniem, a co dopiero ona, kiedy będzie siedzieć tam przez kilkaset lat. Zbliżała się szesnasta godzina, czyli trzeba było się przygotować do spotkania z Buckim. Obiecałam, że będę codziennie z nim rozmawiać, ale jak zauważyłam, jakie ma problemy, sama stwierdziłam, że to dobry pomysł, mimo że na początku byłam sceptyczna. Nie pamięta nic ze swojego poprzedniego życia, więc jest trudniej, ale myślę, że damy radę przywrócić go do jego dawnego życia. W końcu mu to obiecałam, że nie będzie musiał tutaj być do końca swoich dni, każdy mu to obiecał.

◇Zapomiana Córka◇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz