19

220 5 4
                                    

Rozdział 19 

W szafie szukała odświętnej sukni, którą miała ubrać na dzisiejszą ceremonię. Wszystko było przygotowane na ostatni guzik, a jednak nie mogła znaleźć szaty przyniesionej przez przyjaciółkę dwa dni temu. Stresowała się niemiłosiernie i nie była pewna tego wszystkiego, jak tydzień temu. Miała przecież za chwilę zostać archaniołem, całe jej życie miało się zmienić. Zakończyć i rozpocząć na nowo, nieznane wspomagało stres.

Wyciągnęła z szafy białą tunikę i weszła do łazienki, aby się przebrać i uczesać. Założyła inne obuwie i wyszła z domu w towarzystwie swojego nauczyciela, który miał ją pobłogosławić na nowej drodze. Szli drogą do świątyni, gdzie miała się odbyć ceremonia. Do budowli dotarli prędzej niż się spodziewała, a za drzwiami mogła usłyszeć ogromną liczbę modlących się aniołów za nią.

Michał wszedł do świątyni bocznym wejściem, a ona czekała, aż drzwi się otworzą i będzie mogła wejść. Ręce zaczęły jej się pocić od nadmiaru stresu, bała się, że czegoś zapomni, albo powie coś nie tak. Obok niej pojawiły się dwa anioły, które miały odprowadzić ją do ołtarza. Drzwi się otworzyły, a ona powoli weszła i dumnie kroczyła w kierunku innych archaniołów stojących na podwyższeniu. Stanęła przed ołtarzem, na którym stały dwa kielichy - jeden z krwią każdego archanioła, a drugi z wodą święconą.

Uklękła przed nimi, a Michał pobłogosławił ją, a za nim reszta archaniołów obdarowała ją darem, w którym się specjalizowała. Wypiła z kielicha, a następnie rozwinęła skrzydła, które przybrały biały kolor. Mieniły się na złoto i przybrały większy rozmiar. Ich ciężar nieco ją osłabił, ale musiała to wytrzymać - to jedna z prób. Oczy jej rozbłysły białym światłem, a następnie pojawiła się w miejscu, gdzie rozmawiała z Bogiem we śnie lata temu. Wstała i rozejrzała się dokładnie, była w tym samym miejscu co ostatnio, ale tym razem wyglądało to bardziej realistycznie, jakby faktycznie tam była, a nie jak przez mgłę.

---

-Ostatni krok dobiegł końca teraz, kiedy jesteś archaniołem, powrócisz do domu z swoją matką. Wypełnisz to, co masz, i twój dług zostanie umorzony. W twoim domu będzie cię czekać ból, cierpienie, rozpacz i zdrada, gdy wrócisz na ziemię z matką. Kiedy wrócisz, rozpocznie się wojna, którą twoja matka zaczęła wieki temu, by powrócić do domu - nie dałam rady nic powiedzieć, bo kiedy mrugnęłam ponownie, byłam już w miejscu, gdzie klęczałam przedtem, ale nie robiłam tego, tylko stałam z rozwiniętymi skrzydłami, wyglądając jak prawdziwe bóstwo.

Popatrzyłam się na osoby stojące przede mną, te zrobiły mi miejsce. Opuściłam skrzydła i stanęłam z resztą archaniołów, popatrzyłam na zebranych. A potem wypowiedziałam słowa modlitwy do nich. Ci zaczęli się modlić, a ja spotkałam wzrok Arthura, który był zmartwiony. Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się do zebranych.

---

Zapukałam do drzwi i czekałam, aż matka otworzy mi drzwi. Musiałam zacząć mój plan, a pierwszym krokiem było odwiedzenie jej. Chciałam, aby odprowadziła mnie na ziemie. Mnie i brata, który też zeszedł ze mną. Matka miała już wszystko spakowane, a za trzy godziny miałyśmy wrócić do domu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam ją do środka. Rozebrałam się.

-Chciałam cię prosić o przysługę i abyś odprowadziła nas na ziemię. Arthur będzie cię potrzebował. Będę wdzięczna, gdybyś to zrobiła dla niego - popatrzyłam na nią. Nieważne, co musiałam jej powiedzieć lub zrobić, celem było zebranie jej na ziemie, a zrobiłam to nawet za wielką cenę.

Popatrzyła się na mnie i powiedziała okej. Nie czekając na nic więcej, powiedziałam, że jutro po nią przyjdę, i wyszłam z budynku. Nie chciałam przebywać z nią w jednym budynku, wiedząc, że muszę ją zabić.

---

Kiedy następnego dnia wstałam i spakowałam rzeczy, przyszedł do mnie Arthur. Powiedział, że pójdzie po matkę, a ja mam czekać przed bramami. Kiedy o czternastej do drzwi zapukał Michał, by mnie odprowadzić, zostałam zbita z tropu. Przez całą drogę mówił mi, jak mu smutno, że odchodzę, że nie chciał tego, ale to nie jego decyzja i nic nie mógł na to poradzić.

Chwilę potem dołączył do nas Arthur z matką. Zeszliśmy na ziemię, byliśmy właśnie na jakiejś polanie w środku lasu. Matka żegnała się z Arthurem. Chciałam, żeby się z nim pożegnała, wyjaśnić wszystko. Kiedy zobaczyłam, że się przytulają, wiedziałam, co musiał zrobić. Wolnym krokiem podszedłem do dwójki, spojrzałam w oczy Arthura i powiedziałam cicho przepraszam, a następnie wbiłam matce nóż rytualny.

-Zostałaś stracona na życzenie Boga za swoje grzechy wobec Nieba i jego ludu - powiedziałam. Chwilę potem ciało matki spłonęło, a ja na spokojnie wytłumaczyłam Arthurowi, dlaczego musiałam to zrobić.

Kiedy wieczorem natrafiliśmy na miasteczko, wzięliśmy pokój w motelu. Ranem kupiliśmy bilety do miejsca, w którym był portal do bazy. Nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo. Arthur nadal był na mnie zły, że nie powiedziałam mu o planie. Szczerze nie chciałam mu nic mówić, bo tak naprawdę to znałam go od kilku dni i nie ufałam mu. Nic o nim nie wiedziałam, on o mnie też niewiele, więc nie widziałam, jakie ma intencje, a nasza rodzina jest znana z zdradzania ludzi.

Kiedy dotarliśmy do muzeum tytanów, Arthur chciał się rozejrzeć. Zapłaciłam za bilety i weszliśmy do sali o Robinie, kiedy Dick jeszcze nim był. W gablotach można było zobaczyć replikę starego stroju mojego brata. Przeszliśmy do pokoju, w którym był hologram Raven. Popatrzyliśmy się na tyły, gdzie był pokój, w którym znajdował się portal. Pomieszczenie było zagracone, personel nie zajmował się nim. Każdy z muzeów był sponsorowany przez Wayne Enterprises, dzięki czemu niektóre miały takie portale. Dyrektorzy takich budynków wiedzieli, że lepiej tam nie wchodzić, a pracownicy przeszkoleni, by tego unikać. Wypowiedziałam kod, a my znaleźliśmy się w rezydencji. Brakowało mi domu.

---

-Myślę, że znajdę ci coś do ubrania, mój brat powinien mieć coś w twoim rozmiarze - powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju Dicka. Sami musieliśmy się przebrać w czyste ubrania. Weszłam do pokoju i skierowałam się do garderoby. Wyciągnęłam dresy i bluzę. Podałam je chłopakowi i ruszyłam do mojego pokoju.

-Nie myślałem, że mieszkasz w takim pałacu - zagadał mnie Arthur, kiedy wchodziliśmy na schodach.

-Mój ojciec jest bogaty. Więcej czasu spędzam w bazie, mam też własny apartament z narzeczoną. Ale większość mojego czasu spędzam tutaj. Mam dużo rodzeństwa, do tego przejmuję firmę, więc muszę być na miejscu. A poza tym mam nocną pracę tutaj, więc tak to u mnie wygląda.

-Tony ma więcej dzieci?

-Nie! - westchnęłam - To skomplikowane, ale krótko mówiąc, to Tony i ja nie mamy za dobrą relację. Bruce Wayne jest moim tatą. Adoptował mnie, gdy miałam osiem lat. Mam skomplikowaną przeszłość i nie jest kolorowa - obróciłam się do niego. -Nie chcę informować nikogo o tym wszystkim, a w szczególności Tonego. Nie wiedziałam, że matka żyje, nawet zanim ją zabiłam. Na razie nie powiemy nikomu, że jesteś moim bratem. Będziesz tutaj, bo tak niebo karze. Jesteś tutaj, by mnie pilnować, czy moje moce się nie ujawniają, a najważniejsze, by nie mówić o tym, że jestem archaniołem. Zamiast wyrzec się mocy, ćwiczyłam je i jestem czymś więcej niż człowiekiem. Musi to zostać między nami- - chłopak pokiwał głową i ruszyliśmy do mojego pokoju. Przebraliśmy się i ruszyliśmy do bazy.

◇Zapomiana Córka◇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz