20

165 5 3
                                    

Kiedy Arthur ubrał się w ubrania, które mu dałam, zaprowadziłam go do salonu. Podeszłam do fortepianu i nacisnęłam odpowiedni klawisz, otwierając drzwi prowadzące do Batcave'u. Zjechaliśmy windą, a kiedy wyszłam, skierowałam się w stronę teleportera, by przetransportować nas na bazę w kosmosie.

-Jak dotrzemy na miejsce, zaprowadzę cię do pokoju. Jestem pewna, że wszyscy już na mój powrót czekają. Jesteś pewny, że chcesz ich teraz spotkać?- zapytałam Arthura.

-Myślę, że jestem gotowy.

-Dobrze, w takim razie możemy od razu iść do sali konferencyjnej.

Aktywowałam portal, i w mgnieniu oka znaleźliśmy się już na stacji kosmicznej. Ruszyliśmy długim korytarzem do ogromnych drzwi, skąd dobiegały już znajome głosy. Otwierając drzwi, przykułam uwagę większości z nich, uciszając wszystkie rozmowy. W krótkiej chwili poczułam, jak Diana obejmuje mnie mocno.

-Jak dobrze, że już wróciłaś.-

-Też bardzo tęskniłam za tobą, za wami wszystkimi,- powiedziałam, oddalając się od mojej narzeczonej. Uśmiechnęłam się łagodnie na widok mojej rodziny. -Dobrze widzieć, że jesteście całości, mimo że nie było mnie tak krótko. Chyba nie przesadzam, co?

Spojrzałam w stronę Arthura, który stał niedaleko mnie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. -To jest Arthur, anioł z nieba, który ma pilnować, czy moje moce nie będą się już pojawiać,- wyjaśniłam, choć źle mi było, że nie ich okłamałam. Ale najpierw chciałam poinformować o tak wielkiej zmianie moich najbliższych. Po kolei przedstawiłam każdego Arthurowi, witając się z wszystkimi. Z trudem było mi się opanować na widok taty czy mojego rodzeństwa, i nie rzucić się z płaczem.

-Strasznie się cieszę, że wróciłam już do domu. Chcę teraz oprowadzić Arthura po stacji, zobaczymy się później i opowiem wam, jak było, dobrze?- zapytałam, ruszając w stronę drzwi. -Chodźmy.

Julliet poprowadziła Arthura po stacji kosmicznej, starając się wyjaśnić mu wszystkie najważniejsze miejsca i działania na tej ogromnej, technologicznie zaawansowanej przestrzeni. Zaczęli od głównego holu, gdzie oślepiające światła i futurystyczny design przywitały ich po wejściu. Kiedy przechodzili obok sali szkoleniowej, Julliet wskazała na drzwi z napisem "Sala Ćwiczeń". Wreszcie doszli do obszaru mieszkalnego, gdzie Julliet pokazała Arthurowi ich pokoje. Podczas oprowadzania Arthura po stacji, Julliet starała się wyjaśnić mu, jakie jest życie na tej stacji kosmicznej, próbując jednocześnie zapewnić mu poczucie komfortu i zrozumienia.

-Tu jest twój pokój, przyjdę do ciebie później i pomogę ci z rzeczami.

Wróciłam do głównej sali, żeby dowiedzieć się, jak idzie z treningiem Avengersów. Miałam też nadzieję, że tata znalazł coś, co pomoże Jamesowi. Rozmawiałam też z Dianą na temat jego stanu psychicznego i o tym, że James bardzo zamknął się w sobie, rozmawiając tylko z Stevenem i Dianą. Zakomunikowałam sobie w głowie, że muszę potem do niego zajrzeć. Nasłuchałam się też dużo o treningu Avengersów, a także o ich postępach.

-Jak było tam na górze?- zapytał Dick.

-Szczerze mówiąc, nie wiem, jak na to odpowiedzieć, to jest takie dziwne. Większość moich dni spędziłam na treningach z Michałem. Możecie sobie wyobrazić, że uczył mnie archanioł. Pobyt w takim miejscu jest taki dziwny.

Julliet podeszła do drzwi pokoju Jamesa Barnesa, czując delikatne bicie serca w jej klatce piersiowej. Wiedziała, że James ostatnio miał trudny czas, zmagając się z demonami przeszłości i traumą, którą niósł ze sobą. Delikatnie zapukała i poczekała na odpowiedź.

-James? To ja, Julliet. Czy mogę wejść?- zapytała cicho, starając się brzmieć uspokajająco.

Po chwili usłyszała cichy głos z wnętrza, zachęcając ją do wejścia. Kiedy Julliet przekroczyła próg pokoju, zobaczyła Jamesa siedzącego na łóżku, zatopionego w myślach, spojrzenie utkwione w dali.

-Jak się czujesz?- zapytała delikatnie, usiadając obok niego na łóżku. Chwyciła jego dłoń i przyjrzała się mu uważnie, czując delikatny dreszcz emocji.

James wzruszył ramionami, wydając zdławiony westch. -Tak sobie, Julliet. Tak sobie,- odpowiedział cicho, jego głos brzmiał osłabiony i smutny.

Julliet delikatnie szepnęła: 'To nie twoja wina, James. Wiem, że to już słyszałeś, ale musisz to wiedzieć. Nie jesteś sam. Masz wokół siebie ludzi, którzy cię kochają i troszczą się o ciebie. Jesteśmy tu dla ciebie, zawsze.

Po tych słowach Julliet przytuliła Jamesa, czując ciepło jego ciała i trzymając go za rękę mocno, jakby chciała przekazać mu swoją siłę i wsparcie. W ciszy obydwoje siedzieli przez chwilę, czując wzajemną obecność i zrozumienie, które nie wymagało słów.

-Nie było mnie tak długo, nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłam,- pocałowała Diana, leżąc w naszym łóżku.

-Na szczęście już jesteś i wszystko wróci do normy.

-Bardzo bym tego chciała, ale po moim wyjeździe do nieba okazuje się, że nie wiem tylu rzeczy. Zamiast tego sprowadzam jeszcze więcej niewiadomych i nie wiem jeszcze więcej.- Popatrzyłam na nią. -Wygląda na to, że sprowadzam z sobą wojnę, Diano, a do tego jest tyle rzeczy, o których ci nie powiedziałam.- Diana spojrzała mi w oczy. -Jesteśmy tutaj wszyscy i nie jesteś sama. Damy radę, obiecuję. Jutro opowiemy Brucowi o wszystkim, będę z tobą tam razem, coś wymyślimy. A jeśli chodzi o Arthura, myślę, że Tony powinien dowiedzieć się o wszystkim. Jeśli jest jego synem, to powinien o tym wiedzieć. Powinien wiedzieć wszystko o twojej matce.- Pocałowała mnie w czoło. -Tak mi przykro, że musiałaś tego doświadczyć sama. Kocham cię.-

-Ja ciebie też

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

◇Zapomiana Córka◇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz