I

1K 51 22
                                    

Uderzałam w worek, skupiając na tym cała swoją uwagę. Uwielbiałam trenować. Było to moje hobby i sposób oderwania się od pracy i od mojego życia. Które wbrew pozorom wcale nie było takie super. Zwłaszcza ostatnimi czasy, kiedy wiele spraw po prostu się chrzaniło. Trochę z mojej i trochę z nie mojej winy.

Moje życie przez ostatnie lata bardzo się zmieniło. W pełni przejęłam kontrolę nad mafią. Skończyłam studia, wyszłam za mąż i urodziłam córkę. Z nieco wystraszonej nastolatki zmieniłam się w silną kobietę, która naprawdę wie, czego chce i do czego dąży. Budziłam w innych większy respekt i cieszyłam się większym szacunkiem, co bardzo mnie cieszyło.

— Co tracisz wagę po ciąży? — Spytał Dante, wchodząc na salę treningową.

W życiu moje brata też trochę się pozmieniło. Tak jak i ja skończył studia, a moja zmiana wzmocniła jego pozycje. Poza tym poślubił Cornelia a ja cieszyłam się ich szczęściem. Naprawdę do siebie pasowali i tworzyli zgraną parę.

— Chiaro ma już dwa lata. Więc ciężko mówić o wadze po ciąży. — Mruknęłam rozbawiona, odwijając taśmy ochronne z dłoni.

— No wiesz Tatiana ma już osiem lat a mama nadal mówi, że to nadwagą po ciąży. — Zauważył, na co parsknęłam cichym śmiechem.

— No, ale co by nie było ona urodziła szóstkę dzieci a ja jedno. Więc chyba jest różnica nie? — Dopytałam, na co ten wzruszył ramionami. — Nie istotne. Wiesz, kto podkrada nam towar? — Spytałam, popijając wodę z butelki.

Od kilku miesięcy znikał nam towar. Na początku były to małe ilości. Dlatego byłam przekonana, że to dilerzy mnie okradają. Jednak z czasem niezgodności w ilości towaru robiły się tak duże, że oczywiste było, że okrada mnie ktoś z wyższego stanowiska. I to bym problem. Zdrada była czymś, czego nie zamierzałam tolerować. Nawet w najmniejszym stopniu.

— Nie mogę być pewien jednak mam swoje podejrzenia. — Oświadczył, na co skinęłam głową by kontynuował. — Victor North. Kilka lat temu już Ci groził i myślę, że teraz zabrał wystarczające poparcie, by stanowić dla nas rzeczywiste zagrożenie. Dlatego uderzył właśnie teraz.

— Więc będziemy musieli się z nim rozprawić. Raz a kurwa dobrze. — Rzuciłam, krzyżując ramiona na piersiach. — Najwyżej wyślę jakiegoś skrytobójce by go załatwił. Szkoda tylko, że w tej sytuacji nie mogę ufać nikomu. I w zasadzie każdy może okazać się sojusznikiem Northa.

— Jeden człowiek to mały problem. Jego armia tak samo. Gorzej, gdy w jej skład wchodzą zdrajcy podający się za przyjaciół. — Oświadczył cytując jedna z prawd, których nauczył nas ojciec. — Trzeba będzie poszukać zdrajców.

— I wymierzyć im surowe kary. By nikt więcej nie ośmielił się zdradzić Seleny Saffer. — Rzuciłam, uśmiechając się cwaniacko.

— Z roku na rok boje się ciebie coraz bardziej. — Mruknął brunet, chowając dłonie do kieszeni eleganckich spodni, które miał na sobie.

— Będziesz miał dzieci, to zobaczysz, że to zmienia. Teraz walczę o bezpieczeństwo nie tylko siebie, ale też rodziny, która mnie potrzebuje. — Wyjaśniłam, jakby to wcale nie było takie oczywiste.

— Ja na razie podziękuję. Nie śpieszy mi się do ojcostwa. — Oświadczył unosząc ręce w geście obronnym. — Wyślę ludzi, by obserwowali Victora.

— Lepiej zleć to Drake'owi. Jego ludzie są bardziej dyskretni i mniejsza szansa, że ten prehistoryczni skurwiel się skapnie. — Oświadczyłam, na co ten skinął głową. — Nie wierzę, że serio wypowiedział mi wojnę.

— Wiesz, nadal nie ma pewności, że to on. — Zauważył, na co pokręciłam głową przecząco.

— Groził mi trzy lata temu. A znam go na tyle dobrze by wiedzieć, że nigdy nie rzuca słów na wiatr. — Oznajmiłam, ruszając do wyjścia. — Ma doświadczenie i pewnie zebrał ludzi. Jeśli tak jest, to może być dla nas poważnym zagrożeniem.

— Czyżbyś się bała? — Spytał mój brat, unosząc jedną brew.

— Ja nikogo się nie boję. Jedynie respektuje przeciwnika. I zdaje sobie sprawę z tego, jak potężny może być. — Zapewniłam, ścierając pot z czoła.

— Od wyjazdu Santiago nie działo się tutaj nic spektakularnego. Więc w końcu wszystko musiało się posypać. — Mruknął zrezygnowany zrównując ze mną kroku.

— Mówisz, jakbyś chciał jakiejś wojny. — Zauważyłam, na co ten wzruszył ramionami. — Nie ma to, jak dobra wojna. Chyba tylko w naszej rodzinie panują takie poglądy.

— Jesteśmy wyjątkowi. Jedni na milion. — Stwierdził, a ja weszłam do salonu spoglądając na męża i na córkę.

— Byle tylko nie przyszło nam zapłacić za to zbyt wysokiej ceny. — Rzuciłam spoglądając na tę dwójkę.

Harry i Chiaro byli niemal nierozłączni. Mała uwielbiała swojego tatę, a on uwielbiał ją. Co bardzo mnie cieszyło. Chociaż przyznam, że czasem bywałam zazdrosna. Męczysz się dziewięć miesięcy, a potem rodzisz w bólach po to by dzieciak wolał tatusia. To się nazywa niesprawiedliwość.

— Nic im nie będzie. Mają za dobrą ochronę no i nikt mądry nie ruszyłby twojej rodziny. Wiedzą, że jesteś wtedy wyjątkowo niebezpieczna. — Zauważył zresztą zgodnie z prawdą.

Harry’ego poznałam niedługo po wyjeździe Santiago. Początkowo próbowałam ułożyć sobie życie z byłym, jednak to nie było to. Jego spotkałam na jednym z tych wystawnych bali, na które nawet nie wiem, po co chodziłam. Był samotny. Trzymał się na uboczu, jak ja i w zasadzie to właśnie to pchnęło nas ku sobie.

— Jeśli on ich tknie nie zazna z mojej strony żadnej litości... A nie czekaj. I tak jej nie zazna. — Mruknęłam, uśmiechając się szeroko.

Wtedy kiedy poznałam Santiago, czyli ponad trzy lata temu nie byłam aż tak zepsuta. Jednak od tego wydarzenia minęło sporo czasu. Widziałem i przeżyłam sporo rzeczy, które odmieniły mnie na zawsze. Stałam się bardziej okrutna i psychopatyczna. A przede wszystkim bardziej bezwzględna.

— Więc nie chciałbym być w jego skórze, kiedy się do niej dobierzesz. — Zauważył mój brat i wyjął telefon z kieszeni spodni. — Muszę już iść. Zobaczymy się pewnie jutro.

— Jasne. Do jutra braciszku. — Rzuciłam, odprowadzając go wzrokiem.

Podeszłam do kanapy i z jej końca zgarnęłam koc. Rozłożyłam go i przykryłam nim męża i córkę, którzy spali. Mogłam być okrutna. Mogłam w oczach wielu być potworem. Jednak ich kochałam ponad własne życie. Miałam dla nich wiele delikatności i miłości, której nie byłabym w stanie okazać nikomu innego. Tego nauczył mnie tata. Nie ważne jak bardzo zepsuta i okrutna będę. Nie ważne jak cierpienia i okrucieństwa, które ujrzę mnie zmienią. Dla rodziny zawsze muszę być najlepsza wersja siebie. Bo to jak traktuje dzieci i męża świadczy o tym, jakim jestem człowiekiem.

Moje życie było skomplikowane, jedna wprowadziłam w nie względny ład. Który powrót pewnej osoby z mojej przeszłości miał kompletnie zburzyć.

Alfa mafii: Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz