XXIV

587 46 3
                                    

Usiadłam na kanapie, trzymając w dłoni szklankę whiskey. Z uwagą obserwowałam Santiago, który widocznie był we własnym świecie. Siedział zamyślony, wpatrując się ślepo w ścianę przed sobą. Co pewnie nie do końca było przypadkiem. Głównie dlatego, że patrzył jak mi się wydawało prosto na część ściany, na której wisiały zdjęcia moje i mojej rodziny. Te ze ślubu i z małą Chiaro. Jak i wiele innych. Jednak domyślałam się, że to zdjęcia z tych dwóch kategori najbardziej go interesowały.

— To całkiem boli. — Oświadczył, odzywając się pierwszy raz od dłuższego czasu. — To, że to już nigdy nie wróci. Nigdy nie będę trzymał cię za rękę w trakcie porodu. Nie będę na jej pierwszych urodzinach. Ominęło mnie, patrzenia jak uczy się chodzić i słuchanie jej pierwszych słów. Tak wiele straciłem.

— Boli, ale nie ma już znaczenia. Żadnymi siłami nie cofniesz naszych decyzji i nie wrócisz do przeszłości. Teraz możemy już tylko budować przyszłość. — Zauważyłam, odrywając od niego spojrzenie. Jego ból był dla mnie niemal wyczuwalny. Co tylko potęgowało moje poczucie winy. — Poza tym może kiedyś będziesz miał kolejne dziecko i to wszystko nadrobisz.

— Jednak to już nigdy nie będą jej pierwsze kroki ani jej pierwsze słowa. — Zauważył, na co w moich oczach pojawiły się łzy.

Rola ojca była bardzo umniejszona przez społeczeństwo. Tak samo, jak miłość. Głównie dlatego, że pokazywaliśmy mężczyzn jako tych nieczułych dupków, którzy nie mają w zwyczaju mówić dzieciom, że je kochają i są z nich dumni. Na palcach jednej ręki mogłam policzyć ile razy widziałam ojców, którzy ekscytowali się pierwszym słowem czy pierwszymi krokami dziecka. Raczej to była domena kobiet. Wiele razy słyszałam jak nazywają wzorowym ojca, który wychodził z dziećmi co piątek na piętnaście minut pograć w piłkę. I tyle samo razy słyszałam, że kobieta, która wyszła do sklepu na piętnaście minut bez dzieci, była wyrodną matką. Słowem kobieta po urodzenia dziecka była już tylko matką. A mężczyzna po urodzeniu się dziecka nadal był kumplem, pracownikiem i tak dalej. Dlatego jakoś nigdy nie pomyślał, że to może go boleć. To ile czasu stracił z córką. I nigdy nie pomyślałam, że nie poświęcenie czasu właśnie jej będzie dla niego bolesne.

Byłam okropna i nie doceniłam jego instynktu rodzicielskiego.

— Masz rację. Nie mówimy już o tym. — Wtrącił chyba dostrzegając to, jak źle czuje się z tym tematem. Zrobiłam w życiu wiele głupot. Jednak tej pewnie nigdy sobie nie wybaczę.

— Opowiedz mi jak poznałeś byłą żonę. — Poprosiłam. Nie wiedząc, dlaczego poczułam, że chce wiedzieć o niej więcej.

— Co mogę Ci powiedzieć? Teresa to wpływową i bogata kobieta. Podobna do ciebie. — Wyznał a ja w końcu znalazłam odwagę, by na niego spojrzeć. — Spotkaliśmy się pierwszy raz, kiedy przyszła robić ze mną interesy. Od razu mi zaimponowała. — Oświadczył, co trochę zabolało. To, z jaką miłością i uznaniem o niej mówił. Chociaż wcale nie powinno. — Zdobyła mnie tym jaka była do ciebie podobna co sama boleśnie mi uświadomiła. — Dodał kończąc swoją wypowiedź, co dodatkowo mnie zdziwiło. — A co do naszej relacji? To skomplikowane jak to po rozwodach bywa.

— Wkrótce sama się o tym przekonam. Rozwodzę się z Harrym. — Wyznałam, biorąc kolejny łyk alkoholu. Nie musiałam mu tego mówić. Jednak tak bardzo chciałamby w końcu po tych wszystkich latach był mój. Miałam nadzieję, że wieść o moim rozwodzie powie mu to, czego ja nie miałam odwagi wyrazić słowami.

— Moja była żona powiedziała, że jeśli dalej będę pizda i nie powiem Ci, co do ciebie czuje to sama przyjedzie. I osobiście nas zeswata. — Wyznał, na co parsknęłam cichym śmiechem. Byłe żony kojarzyłam jako te zawistne suki z rozjaśnionymi włosami. A nie silne babki gotowe swatać byłego męża z niedoszłą miłością. — Więc sam teraz powinienem powiedzieć ci rzeczy, na które nie mam odwagi.

Alfa mafii: Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz