XIX

550 48 27
                                    

Weszłam do domu zdejmując z siebie trampki. Po krótkim namyśle zdjęłam również spodnie i podeszłam do barku. Nalałam sobie whiskey i za jednym razem opróżniłam całą szklankę. Byłam podenerwowana. Wszystko, co stało się w mieszkaniu Santiago, wydawało się jedynie powtórką z błędu, którego nigdy nie chciałam popełniać. A jednak to zrobiłam. Łamiąc wszystkie obietnice, które złożyłam sama sobie. Zresztą nie tylko sobie.

Mój telefon nagle zadzwonił. Zgarnęłam go z szafki, na której wcześniej go położyłam i odebrałam. Usiadłam na kanapie i przetarłam twarz wolną dłonią.

— Jest problem. — Oświadczył dobrze znany mi głos. — Okradli magazyn. Straciliśmy pieniądze. Dużo pieniędzy. Zabili kilku naszych.

Mój brat coś jeszcze mówił, jednak już go nie słuchałam. Po prostu nie byłam w stanie. Ciężar wszystkich problemów, które piętrzyły się bez końca mnie przygniotły. Przegrałam na każdej możliwej płaszczyźnie. I w końcu musiałam to przyznać.

— Sel jesteś tam? — Spytał nagle Dante, wyrywając mnie z letargu.

— Tak... Oddzwonię później. Muszę to przemyśleć. — Mruknęłam mało wyraźnie. Nie dając mu czasu na odpowiedź, rozłączyłam się rzucając telefon gdzieś obok siebie.

Podniosłam się z kanapy i ponownie podeszłam do barku. Wzięłam butelkę whiskey i wzięłam duży łyk z gwinta. To koniec. Selena Saffer przegrała.

SANTIAGO

Skończyłem załatwiać wszystkie sprawy związane z otwarcie firmy transportowej. Wszystko było już gotowe i wznowienie przewozów było kwestią dni. Co prawda musiałem wpakować w to sporo pieniędzy jednak Selena straciłaby więcej bez tej firmy. Dlatego byłem gotowy się poświęcić.

Wziąłem telefon do ręki i odebrałem. W międzyczasie szedłem do samochodu, by wrócić do hotelu. Musiałem dzisiaj załatwić jeszcze kilka spraw.

— Witaj Casac. — Odezwał się męski głos, którego nie słyszałem latami.

— Dante. Coś za zaszczyt mnie spotkał. — Mruknąłem, wsiadając do samochodu.

— Nie mam czasu na Twoje gierki. — Oświadczył bardzo poważnie. — Widziałeś dzisiaj może Selene? Dzwoniłem do niej kilka godzin temu i od tej pory nie ma z nią kontaktu.

— Nie... Pojadę sprawdzić, co się dzieje. — Obiecałem, kończąc połączenie.

Od razu założyłem, że będzie w domu. A przynajmniej taką miałem nadzieję. Dlatego też tam pojechałem. Na szczęście byłem niedaleko, dlatego na miejscu byłem już po chwili. Wszedłem na teren jej domu i od razu zobaczyłem samochód, którym dzisiaj jeździła. Co było dobrym znakiem. Podszedłem do drzwi i usłyszałem głośną muzykę dobiegająca zza drzwi. Darując sobie pukanie, po prostu wszedłem do środka.

Selena była w domu. Siedziała na kanapie, pijąc alkohol. Kiedy tylko mnie dostrzegła gwałtownie podniosła się z kapy niemal się nie przewracając. Była pijana.

All the yellin' and kissin' and fightin' We never could see eye to eye 'Cause you must seem like a man but you're not one in your mind Yeah, I'm back on my shit and it's temptin' To call you and see how you're doin' But I couldn't understand you if I tried. — Wyśpiewała pijackim głosem patrząc na mnie z tym zawodem w oczach, którego tak nienawidziłem oglądać. — I don't speak boyshit You're always coming back but your love's poison So I think that I would rather just avoid it I can't understand you cause I don't speak boy, no I don't speak, I don't speak, I don't speak boyshit. — Kontynuowała, widocznie przez stopień upicia ignorując to, że zachowywała się jak piętnastolatka po pierwszym rozstaniu.

— Sel co się stało? — Spytałem, jednak ona kompletnie mnie zignorowała. Podszedłem do laptopa i wyłączyłem muzykę. — Seleno.

— Nie mów do mnie, jakbyś był moim ojcem. — Poprosiła, ponownie padając na kanapę. Najpewniej nie była w stanie ustać.

— Nie mówię. Pytam tylko, jaki był powód tego, że tak się schlałaś. — Wyjaśniłem, na co ta spojrzała na mnie jak na wariata.

— Serio pytasz? — Spytała jakbym co najmniej pytał o to, gdzie mieszka stojąc w jej domu. — Moje życie się sypie. Nie radzę sobie z mafią. Victor pogrywa ze mną jak chce. A facet którego kochałam trzy lata temu wrócił. Świetny powód, by się sprać.

— Myślałem, że radziłaś sobie w gorszych sytuacjach. — Stwierdziłem, kompletnie ignorując ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie. — Selena Saffer radzi sobie ze wszystkim. Ma dobre życie, które kontroluje pod każdym względem. — Zauważyłem, na co ta wybuchnęła śmiechem.

— Moje życie to jedno wielkie piepszone kłamstwo. — Warknęła, kiedy przestała się śmiać. — Te włosy to doczepy. Ta idealna twarz to makijaż. A seksownie ciało to tylko dobrze dobrane i zajebiście drogie ubrania. Wszystko, co mam to dziedzictwo ojca, które spieprzyłam. — Oświadczyła, agresywnie widocznie się irytując.

— Masz męża, którego kochasz i cudowną córkę. O to warto walczyć. — Zapewniłem, na co jej rysy twarzy złagodniały. Jednak tylko na chwilę. Wzięła kolejny łyk złotego płynu i ponownie się zaśmiała.

— Jesteś idiotą Santiago. Pomyśl przez chwilę. — Poprosiła, ponownie wstając z kanapy. Jakby momentalnie otrzeźwiała podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy. — Czemu tak szybko po twoim wyjeździe wyszłam za mąż? Czemu tak szybko urodziłam? Czemu moja córka ma hiszpańskie imię.

— Ja... — Zacząłem, jednak ta nie dała mi powiedzieć nic więcej.

— Chiaro to twoje dziecko Santiago. — Wyjawiła, a mi w momencie zrobiło się ciemno przed oczami. Szybko jednak stwierdziłem, że powinienem odłożyć zbędne rozmyślania na później. Teraz musiałem dowiedzieć się więcej tak by kiedy wytrzeźwieje nie dać jej wyboru i zmusić do mówienia dalej.

— Harry wie, że to nie jego dziecko? — Spytałem nawet nie wiedząc, dlaczego akurat to pytanie wydało się teraz ważne.

— Oczywiście, że wie. W życiu nie uprawialiśmy seksu. — Wyjawiła, na co posłałem jej kolejne zdziwione spojrzenie. — Kocham go tak mocno. Jednak nie tak... Harry jest gejem... Nadal nie rozumiesz? — Spytała, ponownie się irytując. Aktualnie jej emocje zmieniały się szybciej niż wydawało się to być możliwe. — Wyjechałeś, a ja chciałam żyć dalej. Poznałam Harry'ego i było cudownie. Do dnia, w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a ty nie odbierałeś telefonu. Byłam przerażona. Dziecko potrzebowało drugiego rodzica. Gdyby poszła siedzieć lub gdyby mnie zamordowali. Inni musieli wiedzieć, że inna wpływową rodziną broni mojego dziecka. Dlatego poszłam z płaczem do mojego męża. Od razu zaoferował mi pomoc. Jak kryłam jego orientację przed konserwatywną rodziną a on oferował Chiaro miłość. Układ idealny. — Wyjawiła a w jej oczach, pojawiły się łzy. — Zostałam sama i musiałam zrobić to, co wychodzi mi najlepiej. Przetrwać.

Stałem tak kompletnie oszołomiony, wpatrując się w Selene. Ta stała również się we mnie wpatrując, aż nagle zaczeła płakać. Dzisiaj stała przede mną tak naga jak tylko mogła. Bez makijażu, ułożonych włosów i idealnie dobranych ubrań. Bez wszystkiego, co stanowiło jej zbroje przed światem. Co kryło kobietę chroniącą tysiące kłamst, na której spoczywała ogromną odpowiedzialność.

Ja nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Jeszcze nie teraz. Dlatego po prostu do niej podszedłem i ją przytuliłem.

To był dopiero początek naszego szaleństwa.

Alfa mafii: Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz