Wąż bezlitośnie zaatakował. Uklęknął i spojrzał w dół na twarz, która robiła się coraz bardziej i bardziej blada, co tylko powiększało kontrast między nią, a czerwoną krwią wyciekającą z jego gardła. Szybko przycisnął ręce do jego gardła w panicznej, pełnej porażki próbie zatamowania krwotoku.
- Spójrz na mnie. - Usłyszał słabą prośbę i spojrzał prosto w czarne oczy, z których życie powoli, ale nieubłagalnie ulatywało. Harry poczuł niesprawiedliwą rozpacz w głębi jego kości i wykrzyknął:
- NIEEEEE!
- Ohooo, Panie Potter, co Pan zobaczył? – Profesor Trelawney wbiła w niego ogromne oczy, gdy Harry próbował zrozumieć gdzie się znajduje. – Zobaczyłeś właśnie śmierć, nieprawdaż?
Harry nie mógł jej odpowiedzieć. Kręciło mu się w głowie od oparów i gdy spoglądał w dół, na rażąco czerwony dywan, nie mógł przestać myśleć o całej tej krwi. Udało mu się tylko odwrócić na bok zanim zwymiotował.
- Fuuuuu! – Ron zaczął wymachiwać ręką, chcąc pozbyć się przykrego zapachu szybciej.
- Chyba podrażniłem żołądek. – Wymamrotał Harry.
Profesor Trelawney posłała mu tylko spojrzenie pełne zawodu.
- Jaka szkoda Panie Potter, miałam wysokie nadzieje co do Pana. Lepiej niech Pan pójdzie do skrzydła szpitalnego na kontrolę.
Harry nie potrzebował większej zachęty. Wdzięczny za możliwość ucieczki z tego dusznego pokoju, szybko spakował swoje rzeczy i posłał Ronowi pewne spojrzenie mające pokazać, że wszystko było w porządku. Sądząc po wyrazie twarzy Rona, raczej wyszło odwrotnie.
Na schodach wreszcie mógł wziąć głęboki oddech po raz pierwszy. Przeszedł kilka kroków i pomyślał o tym co widział. Wiedział, że to nie był sen, ten strach był zbyt realistyczny, ale nie mogła to być też wizja od Voldemorta. Czy był to jakieś przeczucie, wizja o przyszłości? Prychnął na myśl, jak podekscytowana Trelawney by była, gdyby jej o tym powiedział. Sama idea o przypominaniu sobie szczegółów z wizji przyprawiała go o mdłości.
Oprócz tego, czuł, że ta wizja była czymś prywatnym. Czymś, o czym nie powinien nikomu mówić. Doprowadził już kogoś do śmierci swoją wizją i wcale nie miał ochoty tego powtarzać. Serce się mu ścisnęło na myśl o Syriuszu, jak zawsze zresztą. Był lekko przerażony, gdy zdał sobie sprawę, że to bolesne uczucie nieznośniej straty było tym samym, co czuł, gdy widział umierającego Snape'a.
Nie, nie potrzebował iść do skrzydła szpitalnego, potrzebował zapewnienia, że to się nie wydarzyło, że Snape właśnie w tym momencie, jak zawsze, unieszczęśliwiał uczniów, obrzydliwy, ale całkowicie żywy. Wreszcie się otrząsnął ze swoich myśli i, gdy rozpoznał okolicę, zdał sobie sprawę, że nogi poprowadziły go nie do skrzydła szpitalnego, ale praktycznie pod drzwi klasy Snape'a.
Przez chwilę rozważał podsłuchiwanie, ale gdy zbliżył się do drzwi, zobaczył że są otwarte, a biurka puste. Przełknął rosnącą panikę i próbował się uspokoić, wmawiając sobie że to wszystko nie jest prawdziwe. Przecież był tutaj cały czas, prawda? I widział siebie w tej wizji. Zbliżył się do klasy i ostrożnie wyjrzał zza zakrętu, mając nadzieję na dowiedzenie się dlaczego Snape nie uczył tak jak zawsze.
- Z jakiego jest powodu szpieguje Pan moją klasę, Panie Potter? – zapytał niskim tonem za nim.
Harry podskoczył zaskoczony i odwrócił się przodem do tych czarnych oczu z jego wizji. Całkowicie żywy, zanotował podekscytowany i Harry ledwo ukrył tą oczywistą ulgę. Snape uniósł brwi w podejrzeniu, wciąż czekając na jego odpowiedź.
CZYTASZ
Wróżbiarstwo czasem jest przydatne
FanfictionHarry ma przerażającą wizję podczas lekcji wróżbiarstwa i chce zrobić wszystko, żeby się nie sprawdziła. Oryginał: Sometimes divination is useful Autor: GenesisCrisis na Ao3 Zgoda na tłumaczenie: Jest Rozdziały: 7/7 Data rozpoczęcia: 05.08.2021r. Da...