Płomień nadzieji rozświetla-
ciemną przestrzeń egzystencji.
I kadzidło ze sobą podpala.
I ogień się wznosi w górę.I otacza nas spokojnie,
jakby pochłonąć nas miał obłędnie.
I chowamy się za jego obliczem,
i płomień gaśnie.Jednak smugi szare po nim zostały.
A my mamy coraz mniej czasu.
I patyczek wypala się doszczętnie.
I znika, jakby miał nigdy nie istnieć.A my za ręce się trzymamy,
i w jego ślady idziemy zaślepieni.
W oblicze ciemności odchodzimy,
i wszyscy już zapomnieli.07.08.2021. Milena Antonina Kulik.