Rozdział 3

6 0 0
                                    

Mimo że lot trwał tylko trzy godziny, dla Ann ten czas zdawał się wiecznością. Próbowała zdrzemnąć się trochę jednak nie dała rady. Zbyt wiele myśli krążyło w jej głowie. Prawdę mówiąc, przydałaby jej się krótka drzemka, chociażby ze względu na to, że ostatniej nocy praktycznie nie spała. Obawa przed ponownym spotkaniem z Michael'em nie dała jej zasnąć.

Do podręcznej torby spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miała zamiaru przedłużać swojego pobytu, tym bardziej, że poprzedniego wieczoru podjęła bardzo ważną decyzję. Choć wiedziała, że przyjdzie jej to z wielkim trudem postanowiła spotkać się z nim, ale tylko i wyłącznie po to, by definitywnie zakończyć tę znajomość i prosić go, by już nigdy więcej do niej nie pisał ani w żaden inny sposób nie próbował się z nią kontaktować.

Późnym popołudniem dotarła do hotelu, w którym Michael zarezerwował dla niej pokój. Zameldowała się, po czym ruszyła do apartamentu na drugim piętrze. Rzuciła walizkę na łóżko i wyciągnęła z torebki zaproszenie, które jej przysłał. Koncert miał rozpocząć się dokładnie o dziewiętnastej, miała więc jakieś dwie godziny by doprowadzić się do porządku
po podróży i przygotować do wyjścia.

Po ciepłym prysznicu, nałożeniu make-up'u i piętnastu minutach męczarni z ułożeniem niesfornych włosów, była prawie gotowa. Włożyła jeszcze „małą czarną”, a z walizki wyjęła srebrną kopertówkę i czółenka, które wsunęła na nogi. Potem zamknęła drzwi na klucz i zjechała windą do hallu. Taksówka, którą wcześniej zamówiła czekała już na nią przed wejściem. Wsiadła i podała kierowcy adres klubu, do którego zmierzała i niecały kwadrans później dotarła na miejsce.

Nieduży zabytkowy budynek, mieścił się na obrzeżach miasta. Niestety ze względu na brak miejsca na znajdującym się naprzeciw budynku parkingu, taksówkarz zmuszony był zatrzymać się na ulicy kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie planowo miała wysiąść. Ann zapłaciła i szybko wyskoczyła z auta, by kierowca nie musiał dłużej blokować ruchu. Ze względu na to, że to sobotni wieczór, na ulicach było dość tłoczno. Ludzie mijali ją, to z jednej to z drugiej strony. Otaczające ją puby i kluby były pełne. Zauważyła jednak że nikt nie wchodził tam, gdzie ona właśnie zmierzała.

Przed wejściem do klubu elegancko ubrany mężczyzna sprawdził zaproszenie które mu podała. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i zaprosił ją do środka.

Krótki korytarz zaprowadził ją wprost do niewielkiej, kameralnej sali. Dominowały w niej jasne kolory, dzięki czemu wydała się nieco większa niż w rzeczywistości. Okrągłe stoliki, pokryte czerwonymi obrusami i otoczone krzesłami, wypełniały niemal całe pomieszczenie. Na wszystkich stołach stały małe lampki, kształtem przypominające kwiat lotosu. Ich blask stwarzał w tym miejscu niezwykle zmysłową atmosferę. Ann bardzo się to podobało. Wolała takie kameralne imprezy niż wielkie hale wypełnione po brzegi ludźmi, pełne wrzasków i pisków.

Krocząc przez salę rozglądała się uważnie wkoło. Poczuła się nieswojo pośród tych wszystkich nieznanych jej ludzi. Kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Nie chciała, by ktokolwiek zauważył jej zakłopotanie, zajęła więc szybko miejsce przy jednym ze stolików. Po chwili zjawił się kelner. Poinformował ją, że zajęła nie to miejsce, które było dla niej przeznaczone. I tak z cichego, spokojnego stolika pod ścianą znalazła się na samym środku sali. Przy kieliszku do szampana na małej białej karteczce wypisane było jej imię i nazwisko. Oto siedziała teraz w pełnym oświetleniu gdzie wszyscy widzieli ją jak na dłoni, a to sprawiło, że jeszcze bardziej się denerwowała. 

Jakiś czas potem wszyscy przybyli na imprezę goście, zaczęli zajmować swoje miejsca. Kilka osób dosiadło się i do jej stolika przy czym nastąpiło jedynie nieśmiałe przywitanie. Nic dziwnego. Mimo tego, że być może pozostała część osób znała się w jakimś stopniu, ona była dla nich kompletnie obca. Kolejne uczucie zakłopotania minęło jednak tak szybko jak się pojawiło kiedy nagle, niewielka scena tuż przed nią oświetlona została kilkoma małymi reflektorami umieszczonymi pod sufitem. Rozległy się pierwsze oklaski, a zaraz potem pojawili się bracia Scott wraz z zespołem. Uśmiechali się serdecznie i witali uściskami siedzących najbliżej gości. Ann od samego początku obserwowała Michaela, który rozglądał się uważnie próbując odnaleźć ją pośród wszystkich zebranych, a kiedy wreszcie napotkał jej wzrok uśmiechnął się szeroko, po czym zajął swoje stałe miejsce.

(nie) Spełnione MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz