prolog

831 20 10
                                    

~ 5 lat później ~

Odkąd zniknęła połowa wszechświata, ludzie starali się żyć normalnie. Każdy wrócił do siebie i starał się zapomnieć o swoich bliskich, których już nie było. Nie liczyli, że wrócą, nie liczyli, że coś mogłoby się zmienić. Wielu wciąż nie potrafiło pogodzić się ze stratą ukochanych.

Jedną z takich osób był między innymi Anthony Stark.

Miał swoją ukochaną. Miał czteroletnią córkę Morgan. Miał dom. Ale w środku nadal czuł pewnego rodzaju pustkę. Pustkę po stracie starszej córki.

Stella i Peter Parker wciąż siedzieli w głowie Starka, nie dając o sobie zapomnieć choćby na moment. Świat bez nich wydawał się mężczyźnie niesamowicie szary, bez emocji. Zdał sobie sprawę, że to oni nadawali jego życiu barw.

Tamtego dnia nawiedzili go ponownie, we wspomnieniach.

Choć aktualnie mężczyzna szedł do swojej czteroletniej córki, by zawołać ją na obiad, który ugotowała Pepper, w jego głowie wciąż pojawiał się obraz małej Stelli, biegającej po podwórku. Uśmiechnął się na same to wspomnienie, wychodząc z domu. Tony skierował się do ogrodu, gdzie bawiła się jego córka. W tle słychać było śpiew ptaków i plusk wody, a także szelest liści, które poruszał wiatr.

- Tato! Tato, patrz co narysowałam! - krzyczała, widząc na horyzoncie swojego tatę. Ile sił w nogach, zaczęła biec w jego kierunku, by chwilę później wpaść w jego ramiona. Zaczęła chichotać, co udzieliło się też mężczyźnie. Uwielbiał patrzeć, jak jego pociecha jest szczęśliwa i czerpie z życia, jak najwięcej.

- Co tym razem narysowałaś, Skarbie? - zapytał, a dziewczynka pokazała mu obrazek, przestawiający ją i jego. Tony uśmiechnął się, smyrając malutki nosek córki swoim. - Jest piękny. 

Uśmiechnął się szeroko sam do siebie. Gdy na horyzoncie dostrzegł niewielki domek, gdzie znajdowała się dziewczynka, zaczął klaskać, wystukując znany sobie rytm, który miał wybawić Morgan z ukrycia.

- Żarcie! - zawołał, rozglądając się na boki. Choć mieszkał tam od niespełna pięciu lat, wciąż nie mógł wyjść z podziwu, że to właśnie tam udało mu się kupić dom. Widoki były naprawdę piękne, szczególnie o zachodzie słońca. - Maguna! - dodał nieco ciszej, dochodząc do docelowego miejsca. Rozejrzał się jeszcze raz, po czym zasiadł na naprawdę malutkim krzesełku, tuż obok konstrukcji. - Czy Morgan Stark zechce coś zjeść? - spytał, trzymając w dłoniach jakąś zabawkę, którą podniósł z ziemi.

Wtem z domku wyskoczyła jego czteroletnia córka. Miała na sobie niebiesko złoty kask ze zbroi swojej matki, którą w prezencie ofiarował jej mąż. Na dłoni miała także rękawiczkę, wyglądem przypominającą tą, którą miał na sobie Stark w zbroi Iron Mana.

- Dawaj śniadanie, albo Cię zdezintegruje. - powiedziała na przywitanie, kierując swoją dłoń w stronę ojca, udając, że chce go zaatakować. Mężczyzna uniósł rękę do góry, chcąc ochronić się przed prowizorycznym atakiem.

- Tym się lepiej nie baw, robaczku. To taki specjalny rocznicowy prezent dla mamy. - oznajmił Tony, przyciągając młodą Stark do siebie, po czym pocałował ją w policzek, a bardziej w zbroję, tam gdzie powinien być policzek. Zaraz jednak ściągnął jej nakrycie głowy i odgadnął brązowe włosy z twarzy Morgan. - No już tak... Na co masz ochotę? Może świerszcze w zalewie z odrobiną rukoli?

- Niee!

- Nie mów, że nie lubisz. - powiedział zdziwiony, choć się uśmiechał. Uwielbiał się z nią droczyć. - Gdzieś ty to...? - zaczął, pokazując dziewczynce hełm, który dotychczas miała na głowie. - Wyszperała?

Inna niż wszystkie 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz