Rozdział 8

496 22 14
                                    

Nie pamiętałam ani powrotu do domu, ani tego, jak ktoś odciągnął mnie od jego ciała. Wiedziałam, że każdy klękał, że każdy cierpiał. Ale to, co czułam w środku...

Po kilku dniach odbył się oficjalny pogrzeb Anthony'ego Edwarda Starka. Zjechali się niemalże wszyscy. Przyjaciele, rodzina, rodzina przyjaciół, ci, którzy choć trochę go znali.

Zdecydowana większość naszych najbliższych przyszła na ostatnie pożegnanie do naszego domu, gdzie ostatni raz mieliśmy go zobaczyć. Mężczyzna zostawił dla nas wiadomość, jakby wiedział, że z tej wojny - misji - może już nie wrócić.

I nie wrócił.

Na stoliku w salonie ustawiliśmy hełm ze zbroi Iron Mana, z którego wydobywał się hologram jego osoby. Avengersi - Steve, Bruce, a bardziej Hulk, Clint, Anastasia, Sam, Thor, Bucky, wujek Rodhey - stali za kanapą, na której siedziała Pepper, Morgan i Happy. Ja i Peter siedzieliśmy przed nimi, na ziemi. Mimo łez, które miałam w oczach, uśmiechałam się delikatnie, widząc po raz ostatni tatę, który poświęcił za nas życie.

Każdy z nas milczał, wsłuchując się w ostatnie słowa Tony'ego Starka.

- Happy endy każdy lubi, nie? Ale nie zawsze się udają. - powiedział zgodnie z prawdą, a mnie coś ścisnęło w sercu, że już go nie było. Że mimo happy endu, nie było go tu z nami.

Jego i Natashy, która również poświęciła się, by nas ratować.

- Może tym razem... - zaczął mężczyzna, jednak ponownie zamilkł, jakby się nad czymś zastanawiając. - Liczę, że kiedy to odtworzysz, będziesz świętować. Mam nadzieję, że rodziny znów będą razem i... Że się uda, że odzyskamy naszą planetę, że znów będzie normalnie. Jeśli w ogóle kiedyś było normalnie.

Zaśmiałam się cicho przez łzy, opierając głowę na ramieniu Petera. Miał rację. Tutaj nigdy nie było normalnie, świat miał wiele niespodzianek, a nas jeszcze wiele czekało w życiu.

- Boże! Co za świat? Wszechświat w ogóle. Gdybym dziesięć lat temu usłyszał, że nie jesteśmy sami, znaczy aż do tego stopnia... No wiesz, nie byłbym zaskoczony, ale kurde, kto by pomyślał? I te potężne siły światła i mroku, odwieczna walka. I nie ma wyjścia. Taki właśnie jest świat, w którym będzie dorastać Morgan, no i Stella.

W pomieszczeniu znów zapadła chwilowa cisza, której nikt nie raczył przerwać. Wytarłam oczy, czułam się... Tak naprawdę nie wiedziałam, jak się czułam. Cieszyłam się, że było już po wszystkim, a większość z nas przeżyła. Ale czułam też smutek spowodowany jego brakiem, jego śmiercią.

Bo nie zasłużył na nią. Nikt nie zasłużył.

- Dlatego chciałem nagrać małe pozdrowienia na okoliczność przedwczesnej śmierci. Mojej śmierci. - odezwał się ponownie miliarder, wskazując na siebie dłonią. Moje serce biło, jak oszalałe, na same jego słowa. - Nie żeby... Śmierć zawsze jest przedwczesna.

Miałam świadomość tego, że każdy miał łzy w oczach, słuchając go. Nikt tak naprawdę nie pogodził się jeszcze, że Tony Stark i Natasha Romanoff odeszli z tego świata, by nas uratować. Poświęcili się dla dobra ludzkości, choć mieli szansę żyć.

- Jutro odstawimy ten numer z podróżami w czasie i tak się zastanawiam, jakie są szanse, że wyjdziemy z tego cało? Tym razem.

Dłoń Petera ścisnęła tą moją mocno, a pojedyncze łzy opuściły jego brązowe tęczówki. Prędko otarłam mu je dłonią, na co posłał mi tylko smutne spojrzenie.

- Ale taki już los bohatera. Nie? Każdy podróż się kończy.

Chciałam mu odpowiedzieć, ale wiedziałam, że nie zdołam wydusić z siebie choćby słowa. Czułam się, jak mała dziewczynka chcąca przytulić się do swojego rodzica, jakby tamten miał zaraz zniknąć. Ale ja już nie miałam takiej szansy. Moja matka prawdopodobnie nie żyła, a ojciec? Cóż, on niestety też już nie żył. Jedyne, co mi pozostało to macocha - przekochana Pepper, będąca dla mnie, jak matka - oraz Morgan, moja młodsza siostra.

- Z resztą, co ja się nakręcam? - spytał retorycznie jego hologram, wstając z krzesła, na którym przez cały czas siedział. - Wszystko pójdzie, na pewno, dokładnie tak, jak powinno.

Mężczyzna podszedł do swojego hełmu i już miał go wyłączyć, gdy ostatni raz uniósł na nas wzrok, jakby wiedział, że to właśnie tam siedziałyśmy z Morgan.

- Kocham Cię razy trzy tysiące.

Jego wzrok - a także mój - skierował się na dziewczynkę, która przytuliła się do ramienia swojej mamy. Ewidentnie bała się hologramu swojego taty, z resztą była jeszcze mała i zapewne nie rozumiała jeszcze większości rzeczy.

- I Ciebie też, Stella. - dodał już ciszej, spoglądając na mnie, jakby wiedział, gdzie siedzę. W oczach ponownie pojawiły mi się łzy, gdy odwróciłam się do niego gwałtownie.

- Ja Ciebie też, tatusiu. - wyszeptałam, wyciągając w jego stronę dłoń, choć wiedziałam, że on nic z tym nie zrobi. Najprawdopodobniej nawet nie zdawał sobie wtedy sprawy, czy w ogóle przywróci nas do życia. - Najmocniej na świecie.

Mężczyzna uśmiechnął się, po czym jego hologram znikł. Westchnęłam cicho, przymykając na moment oczy. To był ostatni raz...

Nagle jednak jego hologram pojawił się ponownie i ponownie patrzył wprost na mnie.

- Jeśli Stella wróci, chcę, żeby kolejne nagranie odtworzyła już sama.

Wiedziałam, że wszyscy byli tym zdziwieni, podobnie, jak ja. A jednak zdołałam z siebie coś wydusić.

- Dobrze. - odpowiedziałam, kiwając głową na znak zgody.

Później Tony Stark zniknął już bezpowrotnie.

Inna niż wszystkie 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz