- Dobranoc, Śnieżynko.
- Branoc, Pajączku. - odparłam, siadając na skraju łóżka. Westchnęłam cicho, odkładając telefon na szafkę nocną. Prędko wyślizgnęłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy, gotowa pójść spać, choć i tak wiedziałam, że nie uda mi się zasnąć.
Było nienaturalnie cicho, gdy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam w ich stronę, a chwilę później w moje oczy rzuciła się malutka dziewczynka w różowej piżamie z misiem w ręku. Niemal od razu wstałam do siadu, zdziwiona, że jeszcze nie spała. Było późno, a ona na pewno była zmęczona.
- Morgan? Co tu robisz, mała? Jest już późno.
- Nie mogę zasnąć. Mogę spać z tobą? - spytała cichutko, a mnie momentalnie zmiękło serce. Spojrzałam na nią, jednak szybko odwróciłam wzrok, przygryzając wargę i zamykając oczy, by odgonić od siebie złe myśli, które od dawna nawiedzały moją głowę o tej godzinie.
Obraz Morgan, stojącej tak w moim pokoju, był jednak silniejszy. Wstałam prędko i wyciągnęłam w jej stronę dłoń.
- Chodź. - powiedziałam, a ona natychmiast złapała moją rękę swoją znacznie mniejszą i cieplejszą od mojej. - Chyba nie boisz się potworów spod łóżka, co? - spytałam, by jakoś sprawić, by się uśmiechnęła. Widziałam, że mój parszywy nastrój i często smutny wzrok Pepper, odbijały się na samopoczuciu Morgan.
- Niee. Potwory nie istnieją. - odparła od razu, rozpromieniając się nieco. Serce od razu ucieszyło się, że poprawiłam jej nieco humor.
Istnieją, tylko ty nie miałaś okazji ich spotkać.
I z nimi walczyć.
- A ja myślę, że one zawsze były pod łóżkiem albo w szafie. - powiedziałam, patrząc w jej stronę. Zaraz uśmiechnęłam się ciut szerzej, smyrając ją palcem w nos. - Ale musisz być naprawdę straszna, skoro cię nie atakują. - dodałam, pozostając przy swoim.
- Jesteś śmieszna, Stella. - zaśmiała się Morgan, dźgając mnie w biodro, gdyż wyżej nie sięgała. Zaśmiałam się tylko z jej reakcji, była naprawdę urocza. - Potwory nie istnieją. A ja nie jestem straszna.
- Na pewno? Ja uważam inaczej. - oznajmiłam z powagą, po czym zniżyłam się, by być z nią na równi. Brązowe tęczówki dziewczynki błyszczały w lekkim świetle księżyca, który widać było przez nie zasłonięte rolety. - Jesteś bardzo straszna.
- Jestem miła!
- Dobra, dobra. Ale ja i tak wiem swoje. - powiedziałam ze śmiechem.
Zaraz wyszłyśmy cicho z mojego pokoju i poszłyśmy do jej. Morgan wpadła tam szybko i ułożyła się na łóżku, podczas gdy ja zamykałam za sobą drzwi, by Pepper nas nie usłyszała. Chwilę później usiadłam na skraju materaca, a ona patrzyła na mnie z uśmiechem.
- Opowiesz mi bajkę?
- A o czym chciałabyś usłyszeć? - spytałam, nie widząc żadnego problemu z opowiedzeniem jej bajki. Co prawda, mi nikt nigdy ich nie opowiadał, czy czytał, ale coś tam znałam.
- Tata często opowiadał mi o Snow. Ty też mi o niej opowiedz. - oznajmiła radośnie, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że moje serce zaczęło bić szybciej. Nie takich słów się spodziewałam.
- O Snow?
- Tak. - przytaknęła od razu, po czym podniosła się do siadu, przyglądając się mi. Peszyło mnie to strasznie. - Bardzo ją lubię. Zawsze chciałam ją spotkać. Tata obiecał, że kiedyś mi ją przedstawi. - dodała, nie dając mi nawet nic powiedzieć. Słyszałam, z jaką ekscytacją to mówiła, jednak mi robiło się strasznie źle. Wspomnienia znów atakowały moją, i tak już zniszczoną przez to, głowę.
- Naprawdę ci tak mówił?
Dziewczynka pokiwała głową na potwierdzenie moich słów. Ja natomiast przejechałam palcami po włosach, wzdychając cicho.
- Muszę ci coś powiedzieć, Morgan.
- Co takiego? Nie znasz tej historii? - zapytała, a jej oczy powiększyły się w niedowierzaniu. Nie rozumiała i nie wiedziała tak wielu rzeczy, ale nie mogłam jej za to winić. Była tylko dzieckiem.
- Znaczy... - zaczęłam, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie chciałam kłamać, bo to prędzej, czy później i tak by się wydało. A im szybciej Morgan będzie wiedzieć, kim jestem, tym lepiej dla nas obu. - To ja tworzyłam tą historię. - powiedziałam w końcu, patrząc na nią.
- Jak to?
- Bo to ja jestem Snow. - przyznałam cicho, a jej źrenice jeszcze bardziej się poszerzyły. Nie odezwała się jednak, co uznałam za pozwolenie na kontynuowanie. - To o mnie mówił ci tata. To przez cały czas byłam ja.
Patrzyłyśmy na siebie nawzajem w totalnej ciszy. Morgan nagle jednak odrzuciła swoją kołdrę i przybliżyła się do mnie znacznie bardziej, niż było to konieczne. Stykała się ze mną prawie że nosem.
- A pokażesz mi, co potrafisz? - spytała z nadzieją. Uśmiechnęłam się w duchu, że przyjęła tą wiadomość w taki sposób, a nie inny.
- Ale nie dzisiaj i nie tutaj. Jutro pójdziemy na podwórko to ci wszystko pokażę, okey?
- Już nie mogę się doczekać! - zawołała, wstając niespodziewanie. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, ona już zaczęła skakać po łóżku. - Mam siostrę bohaterkę!
Spojrzałam na drzwi w nadziei, że nie wejdzie przez nie zaraz Pepper i uciszy nas. Prędko złapałam dziewczynkę za ręce i sprowadziłam na dół, by się uspokoiła. Od razu przyłożyłam palec do ust, sugerując jej tym samym, by była cicho.
- Csii, Morgan. Bo obudzisz mamę i zaraz tutaj przyjdzie. A chyba tego nie chcemy, co?
- Niee. - zaprzeczyła od razu, kręcąc głową na boki. Nie potrafiłam się na nią gniewać, nie o pierwszej w nocy i nie po tym, jak dowiedziała się, że jej siostra to bohaterka.
- Dobrze. Kładź się, pójdziemy spać, bo jutro nie wstaniemy. - powiedziałam, przykrywając ją po samą szyję. Sama usadowiłam się tuż obok niej, również przykrywając się kołdrą.
- Dobranoc.
Dziewczynka przytuliła się do mnie i zamknęła oczy. A ja... Patrzyłam na nią, czując, jak moje serce po raz pierwszy od dawna, znów zaczyna się topić.
- Dobranoc, mała.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie 2
FanfictionMija 5 lat od czasu zagłady dokonanej przez Thanosa. Rogers, Romanoff i Lang, który przypadkowo wydostaje się z Wymiaru Kwantowego, proszą Starka o pomoc w zebraniu Kamieni z przeszłości i odwróceniu działania Thanosa w teraźniejszości. Mężczyzna od...