Letnie wakacje nadeszły wyjątkowo szybko, tak, że Hanae ze zdziwieniem zorientowała się, że nastał ich pierwszy dzień. Zastanawiała się kiedy ten czas minął, ale wiedziała, że stało się tak z powodu nowych obowiązków, jakie na niej spoczęły. Podczas minionych tygodni wiele się nauczyła w swojej nowej roli menadżerki męskiej drużyny siatkarskiej Karasuno, a podczas niektórych treningów, choć bywało to zazwyczaj pod ich koniec, gdy kilkoro z członków postanawiało odpocząć i się przebrać, ćwiczyła odbiory oraz atak z Yuu, Hinatą i Kageyamą. Nie szło jej to najgorzej, kształciła się w miarę upływu czasu i następnych ćwiczeń, a obecnie napawała ją wielka radość tłucząca się w jej piersi spowodowana nadejściem długich, letnich i wolnych od szkoły tygodni, których nie spędzi tak jak dotychczas, samotnie, z nosem w książce i kubkiem kakao na szafce nocnej, a wśród nowych kolegów z drużyny, z której jednego mogła nazwać, a raczej w myślach tak go nazywała i nie była pewna, czy może wymówić to na głos- przyjacielem.
Dzień rozpoczął się zwyczajnie - zza uchylonego okna do pokoju wpadały promienie słońca, a z pobliskiego drzewa dało się usłyszeć śpiew kilku ptaków, jakby postanowiły, że każdy poranek jest idealnym czasem na koncert zarówno dla tych co chcą, jak i dla tych którzy nie chcą go słyszeć. Hanae to nie przeszkadzało, było to dla niej codzienną rutyną począwszy od wiosny, aż do połowy jesieni, kiedy ostatnie ptaki, które polubiły jej drzewo odlatywały śpiewać w innych regionach świata. Siadała wtedy zazwyczaj na łóżku wciąż otulona w kołdrę lub koc przypominając sobie sny minionej nocy i starała się rozbudzić na tyle, aby w końcu wstać. Dzień dzisiejszy niczym się nie różnił od innych. Wstała, odłożyła na szafkę nocną książkę, którą upuściła na drugiej stronie łóżka poprzedniej nocy i skierowała się do łazienki na poranną toaletę. Po porannym prysznicu i umyciu zębów założyła na siebie letni kombinezon w białoczarne paski i zeszła na dół do kuchni przygotować sobie śniadanie. Gdy po przygotowaniu kanapek zalewała filiżankę z torebką czarnej herbaty, usłyszała ciche pukanie do drzwi. Zastygła w bezruchu, a że pukanie nie powtórzyło się, dokończyła przygotowywać herbatę i chwyciwszy talerz postawiła wszystko na kuchennym stole. Już miała siadać, gdy pukanie ponowiło się, tym razem nieco głośniej, a następnie usłyszała wołanie "Komatsu! To ja!". Choć poznawała głos, który wypowiedział to zdanie, uśmiechnęła się do siebie w rozbawieniu, bo przecież gdyby nie rozpoznała głosu, za wiele by jej to nie powiedziało. Pozostawiła odstawione krzesło i ruszyła do drzwi. Przed ich otworzeniem zerknęła jeszcze przez szkiełko, a potem otworzyła drzwi i ujrzała niskiego chłopaka, który wyszczerzał do niej zęby.
- No cześć! Wiedziałem, że już nie śpisz. Najpierw napisałem do ciebie SMS, ale nie uzyskałem odpowiedzi! - udał naburmuszoną minę, a Hanae zmarszczywszy brwi poklepała się po kieszeniach dopiero wtedy spostrzegając, że nie ma przy sobie telefonu. - No ale nic, dobrze, że byłaś na dole, nie chciałem obudzić Twojej babci!
- Cześć, Noya-senpai - wypowiedziała w końcu i ustąpiła krok w bok aby przepuścić go do środka, z czego od razu skorzystał poprawiając plecak. - Właśnie siadam do śniadania, przyłączysz się?
- No jasne!
Rozmowa z Yuu stała się dla niej naturalna, zachowywała się przy nim swobodnie i odzywała się o wiele częściej niż za czasów początków ich znajomości. Podczas minionych tygodni odwiedził ją już kilkukrotnie bez konkretnego powodu, więc również nie zaskoczył jej fakt jego nagłego pojawienia się przed jej drzwiami.
- Słuchaj, Komatsu - zaczął gdy przełknął kęs kanapki - wpadłem na to dopiero dziś, w sumie nie wiem czemu wcześniej nie przyszło mi to do głowy, ale wydaje mi się, że będzie fajnie! Zgodzisz się?
Hanae zmarszczyła brwi upijając łyk herbaty.
- Ale na co?
- Ah, zapomniałem. Dziś w parku przy sąsiednim osiedlu odbywa się mały festiwal sztucznych ogni! Idziemy?
- Oh - bąknęła. No, chyba możemy iść? - odpowiedziała niepewnie, chociaż w głębi duszy poczuła radość po usłyszeniu tej propozycji oraz faktu, że Noya poprosił właśnie ją, by mu towarzyszyła.
- To świetnie! - dokończył jeść kanapkę i upił łyk ciepłej herbaty. - Możemy wyjść około ósmej. Fajerwerki rozpoczną się dopiero po zmroku, ale wcześniej będziemy mogli przejść się po straganach i poznać okolicę!
Hanae przytaknęła, a gdy z talerza znikły wszystkie kanapki, a filiżanki zostały osuszone, włożyła je do zmywarki i wyjęła z szafki kruche ciastka z kawałkami czekolady.
Nishinoya niedługo u niej zabawił, po krótkiej rozmowie wrócił do swojego domu, a Hanae rozpoczęła małe porządki w kuchni i na korytarzu. Pod wieczór, gdy powoli dochodziła godzina umówionego spotkania z Nishinoyą zaczęła się zastanawiać, czy może pójść na taki festiwal w codziennym ubraniu. Co prawda posiadała bardziej odświętne bluzki, jednak nie to zaprzątało jej myśli. Zajrzała do szafy i spojrzała na czarną yukatę starannie zawieszoną na wieszaku, która była już dla niej o wiele za mała, a pozostawiła ją sobie z sentymentu. Westchnęła cicho i zamknęła szafę, decydując się ostatecznie na pozostanie w letnim, czarnobiałym kombinezonie. Rozczesała włosy, obmyła twarz wodą i ponownie umyła zęby, wyjęła z szafki czarne sandały i założyła je na stopy. Dzwonek do drzwi rozległ się w momencie, gdy poprawiała pościel. Wzięła z parapetu malutki plecaczek i zeszła na dół. Nishinoya stał przed drzwiami uśmiechnięty w taki sam sposób, jak rankiem, a w dłoniach trzymał malutkie pudełeczko. Zdziwiona spojrzała na niego, a on wręczył jej prezent.
- Pomyślałem, że będzie ci pasować! - powiedział, w dalszym ciągu wyszczerzając zęby w uśmiechu.
- Ale co to jest? - spytała, chwytając za wstążkę w celu odwiązania jej. - I z jakiej to okazji?
- Senpai nie musi mieć okazji, aby obdarować młodszą koleżankę! - odpowiedział i z wyczekiwaniem wpatrywał się jak unosi wieko.
Jej oczom ukazała się piękna, biała spinka, a raczej wsuwka do włosów ozdobiona misternie wykonanym kwiatem róży w pełnym rozkwicie, a spod jej płatków wystawały małe diamenciki na cienkich pręcikach. Zaniemówiła. Spoglądała to na prezent, to na Yuu i zupełnie nie była w stanie nic powiedzieć.
- No, i jak? Podoba Ci się?
- Jest piękna, ale - zaczęła. Nie wiedziała, czy może przyjąć od niego prezent. Jakby odmówiła, mogłoby to go urazić, ale jak ją przyjmie, to nie będzie się czuła z tym komfortowo. Jednak Yuu nie dał jej za wiele czasu na namyślenie się, ponieważ na jej słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej i mówiąc "pozwól" wziął ze środka pudełeczka ozdobę i stając za jej plecami delikatnie zebrał kosmyki jej włosów z przodu, zawinął je i wsunął w nie ozdobę. Zerknęła w lusterko na ścianie w korytarzu. Pasma jej włosów upięte były do tyłu tworząc kształt podobny do precelka spiętego białą różą., a reszta włosów spływała na ramiona i plecy. Nishinoya spostrzegł jej zaciekawiony wzrok i poczuł potrzebę wytłumaczenia się.
- Często bawię się z młodszą siostrą w fryzjera! Muszę znać takie sztuczki!
Hanae zarumieniła się delikatnie i poczuła szybsze uderzenie swojego serca.
- Dziękuję, Noya-senpai. Jest naprawdę... naprawdę piękna.
Nishinoya wpatrywał się intensywnie w jej oczy i odpowiedział - To prawda. - Oczy Hanae nieznacznie się rozszerzyły na te słowa, a Yuu zmieszał się nieco, odpowiedział jej bezwiednie i bez przemyślenia, dopiero teraz zauważając, że wypowiedział to na głos i wiedział w jaki sposób mogła to odebrać Hanae. - No - chrząknął - no, to chodźmy.
Hanae, wciąż nieco zarumieniona i również lekko zmieszana zaistniałą sytuacją przytaknęła delikatnie, wzięła z haczyka klucz i wspólnie wyszli przed dom w chwilowym milczeniu.
CZYTASZ
Light || Nishinoya Yuu x OC
FanficKomatsu Hanae istnieje dla samej siebie. Nie ma celu w życiu, straciła go przed pięcioma laty. Została sama. Powodem, dla którego wybrała liceum Karasuno była reputacja drużyny siatkarskiej. Upadłe kruki, którym podcięto skrzydła. Utożsamiała się...