Koniec weekendu, jak to bardzo często bywa, skończył się szybciej, niż się zaczął, a wraz z nim odeszło słońce i ciepły, przyjemny wiatr. Poniedziałek powitał uczniów Karasuno obfitym, mroźnym deszczem, nie dziwne więc, że cały plac przed szkołą zasypany był szybko przemieszczającymi się parasolami dzierżonymi w dłoniach przez młodzież. Ciemne chmury otulały nieboskłon, nie pozwalając przedrzeć się najmniejszemu promyczkowi słońca. Dźwięk dzwonka zapowiadający początek zajęć zagłuszony został przez wielkie krople z impetem wbijające się w betonową posadzkę. Hanae zdjęła z siebie przemoczony czarny płaszcz i powiesiwszy go na właściwym wieszaku wytarła chusteczką twarz. Z niewzruszoną miną spoglądała na czarne smugi widniejące pod oczami spanikowanych dziewcząt. Pomagały sobie wzajemnie doprowadzić się do porządku. Nie rozumiem, co takiego atrakcyjnego jest w makijażu. Same z tym problemy.
Schyliła się po plecak, zamierzając pośpieszyć się na lekcje, lecz nagła ciemność przed oczami skutecznie jej to uniemożliwiła.
- Hej, Komatsu! Jeśli nie będziesz nosić ze sobą parasola, to szybko się przeziębisz! - powiedział osobnik stojący prawdopodobnie tuż przed nią, energicznymi ruchami wycierając jej włosy w biały, przyjemnie pachnący ręcznik. Dziewczyna nie wykazała żadnego gestu sprzeciwu, więc Yuu z wielkim uśmiechem na ustach w spokoju mógł dokończyć wcześniej rozpoczętą czynność. Nie przejmował się ciekawskimi spojrzeniami rówieśników.
- Dziękuję, Noya-senpai - mruknęła Hanae, gdy niski brunet zabrał dłonie z jej głowy wraz z wcześniej dzierżonym w nich ręcznikiem.
- Zapamiętałaś! - wykrzyknął, pełen radości, nie przestając wpatrywać się w młodszą koleżankę. Uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet wtedy, gdy ciemnowłosa beznamiętnie spoglądała w jego oczy, nie ukazując żadnych emocji. Przyzwyczajał się do tego mimo ciekawości, jaka rosła w nim z dnia na dzień. Za cel ustawił sobie dotarcie do dziewczyny, rozświetlenie jej dotychczasowego życia. Mimo, że praktycznie nic ich nie łączyło, a dzielący ich dystans zmniejszył się zaledwie o mały kroczek wówczas, gdy dowiedział się, jakie książki lubi, jakaś siła ciągnęła go ku temu, by wkroczyć w jej świat i nadać mu barw. Jako wiecznie rozentuzjazmowany i pełen energii nastolatek nie mógł tak tego zostawić. I mimo, że dziewczynie nie bardzo odpowiadał taki stan rzeczy, z wielką determinacją podjął próbę zgniecenia ogromnego muru, jaki wytworzyła naokoło siebie.
- Hej, co z moim zaproszeniem? Przyjdziesz na trening? - spytał ochoczo, pochylając się w stronę niższej towarzyszki.
- Innym razem, Noya-senpai. Wybacz, muszę iść na zajęcia. - Ukłoniła się delikatnie, zabierając z ziemi plecak i odwróciła się w kierunku korytarza prowadzącego do sali.
- Odprowadzę Cię! Idziemy w tym samym kierunku! Och, przypomnisz, na kogo książkę polowałaś?
- Neila Geimana. - odparła zrezygnowana wiedząc, że z każdym mijanym dniem coraz trudniej będzie jej odpędzić od siebie bruneta. Dopóki nie naruszał jej prywatności, mogła się na to zgodzić.
- Mitologia Nordycka? - spytał, a gdy ujrzał pełen ciekawości wzrok Hanae ożywił się jeszcze bardziej. - Tsukki taką ma! Widziałem jak czytał przed zajęciami! Przyjdź na trening, jestem pewien, że ci ją pożyczy!
- Ja... - urwała. Przez krótki moment miała ochotę zgodzić się na tą propozycję, jednak szybko się otrząsnęła. - Zastanowię się. To moja klasa. Do widzenia, Noya-senpai.
- Cześć, Komatsu! Będę czekał! - krzyknął, przez co zwrócił na siebie uwagę nauczyciela siedzącego w klasie. Skłonił się nisko w geście przeprosin i poprawiając torbę na ramieniu pobiegł na własne lekcje.
CZYTASZ
Light || Nishinoya Yuu x OC
FanfikceKomatsu Hanae istnieje dla samej siebie. Nie ma celu w życiu, straciła go przed pięcioma laty. Została sama. Powodem, dla którego wybrała liceum Karasuno była reputacja drużyny siatkarskiej. Upadłe kruki, którym podcięto skrzydła. Utożsamiała się...