Rozdział I

510 23 0
                                    

4 lata później....

USA, Ohio

Dean siedział nad szklanką dobrego whiskey, próbując zrozumieć co w życiu zrobił źle. Takie sytuacje zdarzały się coraz częściej, od kiedy Felicia postanowiła, odłączyć się od braci i żyć własnym życiem.  Dean próbował ją zatrzymać, ale ona chciała być niezależna. Spędzili razem rok, podczas którego częściowo widział w niej swoją młodszą siostrę, a częściowo kogoś kogo naprawdę może pokochać. Pewnego dnia nadszedł nawet taki moment, że chciał ją pocałować,  ale uważał to za niestosowne, dlatego powstrzymał się od tego pomysłu.

Nagle w tle jego rozmyślań, zadzwoniła komórka. Głośny utwór ,,Highway to hell'' rozległ się po pokoju, jednocześnie przypominając wszystkim, że to komórka Dean'a, wydaje z siebie szaleńcze dźwięki.

- Nie odbierzesz? – zagadnął Sam, który właśnie wszedł do pokoju.

- Wiesz, jakoś nie mam ochoty na rozmowę, kiedy piję whiskey. – odpowiedział ironicznie Dean.

- Dobrze, więc ja odbiorę. – powiedział Sammy i podszedł do telefonu Dean'a. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Felicii, więc nie zastanawiając się odebrał połączenie.

- Felicia –niepewnie zająknął się Sam.

- Oczywiście, że ja, a kto inny, diabeł? – odpowiedziała Felicia z nutą irytacji.

Dean, słysząc to imię podbiegł do telefonu i wyrwał go z ręki Sam'a.

- Wybacz, Sam jest dziś nieco niewyspany i nie rozpoznaje ludzi. Witaj Felicio.- powiedział Dean.

- Cześć Dean. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy.

- Czyżby? A zgadnij kto do tego doprowadził. Kto zostawił nas 2 lata temu i nie dawał znaku życia?

- Dean, nie chcę się z tobą kłócić. Właściwie dzwonię, ponieważ potrzebuję pomocy. Jestem w Alton, w stanie Illinois. Znalazłam tu całkiem niezłą sprawę, którą możecie być zainteresowani. Chyba chodzi o demony, choć nie jestem tego teraz taka pewna. Co wy na to?

- Pewnie, gdzie się spotkamy? – odpowiedział Dean bez zastanowienia, po czym wskazał Sam'owi torbę, bezgłośnie mówiąc że się stąd wynoszą.

- Atrium Hotel, 3800 Homer Adams, pokój 106. Czekam na Was. – oznajmiła Felicia i rozłączyła się.

                                                                                              *

Poranne słońce dostało się do pokoju braci i oblało twarz Dean'a niezwykłym blaskiem. Jego szmaragdowe oczy lśniły, jakby z chwilą usłyszenia głosu Felicii narodził się na nowo.

- Sammy spakowałeś broń? Jedziemy do Illinois. Atrium Hotel, 3800 Homer Adams. – wykrzyczał Dean ,złapał za kluczyki swojej kochanej Impali i wyszedł.

Przed hotelem panowała cisza. Chevy Impala stała na swoim miejscu, odbijając blask słońca od swojej maski. Dean podszedł do auta i wyszeptał.

- Wracam dziecinko.

W tym momencie w drzwiach hotelu pojawił się Sam. Niósł na swoich barkach, bagaże, czyli dwie torby naładowane bronią i ewentualnie paroma ubraniami. Podszedł do samochodu i bez słowa do niego wsiadł.

- Rozchmurz się Sammy, jedziemy na polowanie, skopać tyłki paru demonom. – oznajmił Dean i włączył w radiu jedną ze swoich ulubionych piosenek ,,Smoke on the water''.

- Czyżby? Tylko na tym Ci zależy, by zabić lub odesłać kilka demonów do piekła. Widziałem co zrobiłeś kiedy usłyszałeś imię Felicii, widzę jak ona na Ciebie działa. Więc nie wciskaj mi idiotyzmów i przyznaj, że demony Cię nie obchodzą.

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz