Rozdział 26

1.5K 47 3
                                    

James nie tylko dotrzymywał mi towarzystwa przez całą noc, ale i do południa następnego dnia. Widząc go w poniedziałek rano u progu moich drzwi, również się zdziwiłam. Stwierdził wówczas, że skoro ja przez dwa miesiące będę siedziała w domu sama, to może spędzać ze mną więcej czasu, a wszystkie spotkania przełożył na popołudnia, kiedy to moja mama będzie w domu.

Szkoła szybko podjęła decyzję w mojej sprawie, o wprowadzeniu mnie do systemu e-lerningowego, w którym wszystkie lekcje będę otrzymywała na maila, a co dwa tygodnie będę musiała przyjechać do szkoły, by zaliczyć wszystkie przedmioty.

Lekarz natomiast po kilku dodatkowych badaniach stwierdził, że uraz jest poważny, ale nie na tyle, by wymagał operacji, jednak z nieszczęsnych zajęć wychowania fizycznego dostałam zwolnienie do końca roku.

Około południa przypomniało mi się coś ważnego.

- Miałeś dzisiaj rozmawiać z Ser Mario.

- Tak, umówiliśmy się na popołudnie.

- Pojedźmy do niego teraz - poprosiłam. - Jeszcze nie wie o moim urazie, poza tym to ja się zajmuje dokumentami jako menager.

- Czujesz się na tyle dobrze?

To było dobre pytanie, ale jeśli zażyję teraz leki przeciwbólowe, to na najbliższe cztery godziny powinnam mieć spokój.

- Tak. Tylko musze się przebrać - stwierdziłam, powoli wstając z kanapy.

- Zaniosę cię - po tonie jego głosu wywnioskowałam, że nie ma sensu się kłócić.

Przebrałam bluzę na czarną koszulę, ale nie było szans żeby ubrać jeansy. Kolano miałam okropnie spuchnięte, dodatkowo zawinięte bandażem.

- Podałbyś mi te czarno-białe dresy z drugiej półki od dołu? Te na samej górze - dodałam, gdy podszedł do szafy. - Dziękuję bardzo.

Dresy były w miarę obcisłe i łudziłam się, że wyglądają na eleganckie zważywszy na białe lampasy po bokach.

- I jak wyglądam? - spytałam. - W skali od jednego do dziesięciu, jak tragicznie jest?

- Nie wygłupiaj się kochanie. Nie wyglądasz źle, pasują ci dresy, nietypowy strój jak na menagera, ale jest dobrze, zwarzywszy na twój stan.

- Dzięki za pocieszenie - chciałam dać mu buziaka w policzek, ale nie byłam w stanie stanąć na palcach.

Ta sytuacja wyraźnie go bawiła.

- Nie śmiej się ze mnie - rzuciłam kule na łóżko za nami, położyłam dłonie na jego szyi i zmusiłam, by mnie pocałował, długo i namiętnie.

- Zwolnij - stwierdził dysząc. - Musimy zaraz wyjść jeśli mam cię odwieść jeszcze do domu, po wizycie w restauracji.

- Jestem prawie gotowa - oznajmiłam.

Wsunęłam na nos kocie okulary i spięłam włosy w wysokim koku. Gdy miałam je rozpuszczone, przeszkadzały w chodzeniu z kulami.

Przed samym wyjściem James pomógł mi ubrać adidasy - czułam się prawie jak Kopciuszek.

***

- Poczekaj, otworze - stwierdził, gdy walczyłam z klamką.

- Dziękuję - posłałam mu delikatny uśmiech. - Nie lubię być uzależniona od innych - szepnęłam.

- To nic strasznego kochanie - dał mi lekkiego buziaka w policzek.

Weszliśmy do restauracji od tyłu. Liczyłam na to, że nie spotkam nikogo znajomego. Niestety, przerwę miał właśnie Rick.

- Cześć braciszku - przywitał się z daleka James, do stojącego tyłem chłopaka.

- Hej - odparł, ale gdy mnie tylko zobaczył... - Ivy! Co ci się stało?

- Mały wypadek - oznajmiłam. - Ser Maio w kuchni?

- Jak zawsze.

- Dzięki.

- Do zobaczenia - wysłał mi blady uśmiech gdy, ruszyłam w stronę kuchni.

Gdy przechodziliśmy obok mojego gabinetu, poprosiłam Jamesa, by tam poczekał, trochę oponował, bojąc się, że zrobię sobie krzywdę po drodze, ale uległ.

- Ser Mario - zawołałam szefa który właśnie wychodził ze spiżarni.

- Co ty tu dziś robisz, Ivy? - zawołał z daleka.

- Przyjechałam w pewnej sprawie.

- Clearwater, zastąp mnie - zwrócił się do suchefa. - Oh Dio! Co się stało? - to chyba będzie reakcja wszystkich.

- Niestety miałam wypadek - zaczęłam opowiadać powoli idąc do biura. - W piątek wylądowałam w szpitalu z wstrząsem mózgu i skręceniem kolana.

- I byłaś w stanie tu przyjechać? Niepotrzebnie spotkanie zostało przesunięte na popołudnie.

- Jak wspominałam, tym adwokatem jest mój chłopak, chciałam być przy tej rozmowie, by pokazać to co znalazłam, poza tym przywiózł mnie tutaj.

- Cieszę się bardzo.

Weszliśmy do gabinetu, ukochany na mój widok wstał.

- Panie Mario Gotti, to jest właśnie James Johnson.

- Miło mi pana poznać osobiście - wyznał James.

- Mi również, dziękuję, że udało nam się spotkać tak szybko.

- Ivy nalegała byśmy przyjechali. Zatem mógłbym zobaczyć te dokumenty?

James doskonale wiedział o co chodzi, ponieważ wszystko dokładnie mu wyjaśniłam.

- Złożę w takim razie wniosek o ujawnienie danych właściciela konta, z racji podejrzenia popełnienia przestępstwa, może uda nam się to wszystko szybko załatwić, sądząc jednak po ilości pozostawionych przez niego śladów, nie był zbyt ostrożny.

- Dziękuję panu bardzo - Ser Mario ścisną jego dłoń.

- Nie ma za co - stwierdził z uśmiechem. - Będę potrzebował kopi wszystkich dokumentów z tych czterech lat.

- Zajmę się tym w piątek - wtrąciłam.

- Żartujesz - oburzył się szef. - Ivy jesteś na chorobowym, poradzę sobie jakoś.

- Szefie, ma pan wystarczająco dużo na głowie, poza tym menu śniadaniowe dla hoteli będzie mi potrzebne najpóźniej za trzy tygodnie. Oba są zainteresowane naszą ofertą i jestem już z nimi umówiona na spotkania końcem lutego.

- Widzę, że nie próżnujesz - stwierdził mężczyzna. - Już jedno danie mam opracowane, myślę, że jeszcze pięć i menu będzie gotowe.

- W takim razie czekam na wiadomość.

- Jesteś pewna, że dasz radę pracować? - spytał James.

- Muszę sie czymś zająć, bo zwariuję.

- Ale tylko w piątki - wtrącił szef. - Nie wpuszczę cię do restauracji jeśli przyjdziesz w inny dzień.

- Dobrze słyszeć, że mam kogoś po swojej stronie.

- Dwóch na jedną, to nie sprawiedliwe - oburzyłam się.

- Dziękuję wam z całego serca. Wracaj szybko do zdrowia.

- Dziękuję i do piątku.

- Jesteś upartą młodą kobietą - pokręcił z uśmiechem głową. - Ivy to skarb, proszę o nią dbać - zwrócił się do mojego ukochanego.

- Taki mam zamiar - ponownie podali sobie dłonie. - Gdy czegoś się dowiem zadzwonię.

- Do zobaczenia.

Po wyjściu z restauracji, James odwiózł mnie do domu i pojechał do kancelarii.

SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz