ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

1.5K 105 20
                                    

Samą wiarą nie zdziała się wiele, ale bez wiary nie zdziała się nic.

Samuel Butler

Stary Flinch nie był przyjemnym typkiem. Właściwie wiecznie przetłuszczone włosy i zapach potu, zmieszany z wonią przeterminowanej wody kolońskiej sprawiały, że daleko było mu do przystępnego. Nic więc dziwnego, że Susanne skrzywiła się na sam jego widok.

Niemniej Flinch tego nie dojrzał. Kiedy mętne spojrzenie padło w jej stronę, Su uśmiechnęła się zalotnie. Od razu także podeszła do niego, jednocześnie wycierając blat, który od paru godzin błyszczał w czystości. Mieli dzisiaj mało klienteli, a najlepszym sposobem na obserwowanie przybyłych, było szorowanie wymytych szklanek, czy przecieranie stołu. Nikt z pijanych nie interesował się faktem, że nic nie zostało tak naprawdę zabrudzone, a notoryczne ścieranie niewidzialnych kurzów służyło wyłącznie po to, by obserwować bez podejrzeń przybyłych gości.

Georgie Flinch odwzajemnił uśmiech, ukazując szczerbate zęby. Brakowało mu jednej dwójki i dwóch dolnych siekaczy. Su starała się nie ukazać obrzydzenia.

— Nalać kolejnego? — zapytała swobodnym tonem. Od czasu do czasu wciąż posyłała mu zainteresowane spojrzenie. Może Flinch był uchlany jak świnia, ale mogła się założyć, że nadal dostrzegał jej atuty, które tym bardziej podkreślała skromna, czarna sukienka.

— Niech będzie — przytaknął mężczyzna, podsuwając do niej swój pusty kufel po piwie. Susanne umiejętnie chwyciła szkło, przy okazji kciukiem muskając spoconej dłoni.

Oddała szklankę już pełną trunku, przesuwając się bliżej pulchnego faceta. Oparła przy tym łokcie na blacie, nie kryjąc, że poświęca mu całą swoją uwagę.

— Nie widziałem cię wcześniej — mruknął Flinch, przekrzywiając upity łeb. Jego wzrok padł na uwydatnione w tej pozycji obfite piersi. Su jeszcze kwadrans temu specjalnie odpięła pierwsze trzy guziki. — Wujek znów nie miał kogo wystawić? I chociaż płaci dobrze za te usługi?

Susanne z trudem powstrzymała się przed prychnięciem. Nikłe zmarszczenie nosa na całe szczęście Flinch przeoczył. Jej wujek oprócz tego, że był barmanem, był także współwłaścielem Jackie. A jako że klub został dopiero otwarty, faktycznie mieli czasami braki w personelu, co jednak nie znaczyło, że im się nie powodzi. Wujek nie narzekał na finanse.

— Nie musi mi płacić — odpowiedziała, wzruszywszy wymownie ramionami. — Lubię mu pomagać. Właściwie czasami ta praca pozwala mi oczyścić umysł z nadmiaru myśli...

Dobór słów wcale nie był przypadkowy. Nerwowe przegryzienie warg i bolesne spojrzenie również. Susanne, kiedy chciała, potrafiła być dobrą aktorką. Szczególnie, kiedy miała ku temu powód.

— Och, tak... — speszył się Flinch. Potem odchrząknął, przekrzywił swoją odznakę na piersi, jakby przypomniał sobie, że wciąż jest gliną i wyprostował plecy. — To naprawdę przykre, co się ostatnio wydarzyło w Soundside City. Kto by pomyślał, że taka tragedia nas spotka. Biedni Cooperowie...

— A ty, jak sobie radzisz, mała? — zapytał. — Młody Cooper był twoim przyjacielem, prawda?

Łzy rozpaczy zalśniły w bystrych oczach Susanne.

— Próbuję sobie to jakoś poukładać w głowie. Wciąż do mnie to chyba jeszcze nie dociera — szepnęła, ocierając powieki, mimo że nic z nich się jeszcze nie wylało. Flinch jednak nie mógł tego zauważyć swoim pijackim umysłem. — Ale, Flinch... — Su jeszcze raz się pochyliła w jego kierunku. Ściszyła również głos, jakby zdradzała jakiś sekret. — Tak szczerze... Bo ktoś z waszych rozgłaszał, że ciała Aarona tam nie było. Powiedz mi, w zaufaniu, to prawda?

Zew Wilka || boyxboy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz