ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

1.1K 90 8
                                    

Cierpienia nie da się opowiedzieć — nie ma smaku, barwy ani kształtu. Jest tylko ciężarem, który nosi się w każdej komórce ciała.

Hanna Kowalewska

Nawigacja poprowadziła ich w jeszcze większe odludzie niż przypuszczał Aaron. Niemniej, rzeczywiście po pięciu minutach drogi znaleźli stację paliw. Trochę co prawda opuszczoną i z szyldem, którego litery już dawno przestały się świecić, ale nie można było narzekać. Lepsze to niż stanąć na środku drogi i modlić się, by ktoś im pomógł z benzyną. Aaron na samą myśl skrzywił się. Zdecydowanie mieli już dostatecznie dużo problemów, a on stanowczo odmawiał kolejnym.

Przez zabrudzoną szybę okna chłopak dostrzegł jednego tłustego faceta za ladą. Obsługa była raczej obcym słowem na tym terenie. Nie żeby i to zdziwiło Aarona.

— Zostań w środku, zaraz wrócę — nakazał Stephen, po czym, nie czekając na odpowiedź blondyna, wyszedł, trzaskając przy tym mocno drzwiami auta. Aaron tylko wywrócił oczyma, z westchnieniem opierając łokieć o krawędź okna. Myślał, że pogoda się polepszy, ale zdawało się, że im bliżej Dallonstone się znajdowali, tym mocniej siąpił deszcz. Teraz krople były o kilka milimetrów większe i coraz częstsze. Szczerze mówiąc, to tym bardziej go denerwowało. Może czułby się znacznie lepiej, gdyby nie szarość dookoła i grube chmury, co chwila przemieszczające się nad ich głowami. Zdecydowanie szło się nabawić przez to depresji.

Aaron mimowolnie w bocznym lusterku obserwował Stephena, który zręcznie tankował bak. Przyglądał się jego mięśniom nóg oraz opinającej się, przemoczonej koszuli.

Kiedy mężczyzna skończył, jakby wyczuwając na sobie wzrok, podniósł spojrzenie i ich oczy mimowolnie spotkały się w odbiciu. Aaron uniósł brew w lekkim zdumieniu, gdy w tej samej chwili jakaś dziwna iskra przemknęła przez zielone tęczówki. Aczkolwiek nie miał czasu przyjrzeć się temu wnikliwiej, ponieważ Stephen natychmiast przerwał kontakt wzrokowy, a jego ostra twarz wyrażała przy tym pogardę. Aaron nie rozumiał nagłej niechęci wilkołaka, ponieważ nawet nic do niego nie powiedział w tym momencie.

W każdym bądź razie, Stephen zamknął klapkę wlewu, a potem pewnym krokiem ruszył w stronę sklepu. Aaron widział, że już z tylnej kieszeni spodni wyciąga zwitek banknotów.

Myślał, że zajmie mu tylko chwilę, ale po piętnastu minutach okazało się, że wciąż gada o czymś z grubym typem. I do tego kupuje inne rzeczy, których jednak Aaron nie potrafił dostrzec z tak daleka, ponieważ szyba była okropnie brudnawa, a deszcz także niczego nie ułatwiał.

Aaron, szczerze mówiąc, miał dość. Robiło się ponownie cholernie zimno, ponieważ ogrzewanie zostało wyłączone, kiedy tylko Stephen zgasił silnik. Bordowa bluza trochę ogrzewała, ale, nieważne jak naciągnięta, nie ratowała całkowicie. Aaron nadal miał nałożony kaptur na włosy, który poprawił, by przykrył mu też część czoła. Starał się zrobić cokolwiek, by zachować ciepło.

W dodatku nudził się. Chciał już stąd jechać do Dallonstone, gdzie może wreszcie znajdzie jakieś odpowiedzi. Cokolwiek tam mieli zastać, Aaron nie marzył o niczym innym niż komfortowym pokoju, miękkim łóżku i wreszcie spokoju. Może też o telewizorze, ponieważ w domku letniskowym Stephena takich cywilizowanych rzeczy nie uświadczył.

Gorzej, jeśli Stephen nie planował wcale wynajmować żadnego pokoju w hotelu, a znowu sprowadzić go do przeklętej dziczy. Chociaż lubił przyrodę, ostatnio miał z nią na bakier. I naprawdę zaczynał nienawidzić błota, wody oraz pieprzonych wilków.

Zew Wilka || boyxboy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz