𓆙𝐶ℎ𝑎𝑝𝑡𝑒𝑟 𝑇𝑤𝑒𝑛𝑡𝑦-𝐹𝑖𝑣𝑒𓆙

710 36 0
                                    

Maraton 4/4

Czas świąt Bożego Narodzenia minął Selline w bardzo przygnębiającej atmosferze. Chodziła zmęczona, a powodem były przepłakane noce. Stała się bardziej bardziej poważniejsza i zimniejsza wobec innych. Często nawet nie umiała zapanować nad emocjami, że wybuchała, przez co otrzymała kilka kar od ciotki. Nienawiść do świata jedynie rosła, a gdy tylko widziała rzeczy, które mocno przypominały jej wuja, z jej oczu wypływały niekontrolowane łzy. Przechodzący mugole byli niczym małe, słabe, niewinne stworzenia, na które dziewczyna miała ochotę się rzucić i zniszczyć dogłębnie. Bo to głównie przez nich Leonardo nie żył.

07.12.1941 rok...

Za oknem padał deszcz, który był dość przygnębiającym dla człowieka widokiem.

Remilia siedziała w ciemnym salonie, popijając czarną, gorzką kawę. Wyczekiwała męża. Wyjechał tydzień temu z ministrem magii do Francji w pilnej sprawie. Tamtego dnia miał wrócić do Anglii. Do domu.

Kobieta spojrzała na zegar. Wybijała 17:00. Powinna zaraz usłyszeć pukanie. Bądź charakterystyczny rytm chodu mężczyzny. Aby potem rozbrzmiał radosny głos jej męża, który porwie ją w ramiona i złoży na jej ustach wytęskniony pocałunek.

Minęło pół godziny, a Leonarda dalej nie było. Remilia zaczęła się martwić i z całych nerwów, chodziła po piętrze w kółko.

Po upływie kilku godzin jej żołądek był szczelnie obwiązany grubym sznurem, a serce biło jak oszalałe. W głowie tworzyły się czarne scenariusze, a ręce się trzęsły. Po chwili w okno jej biura zapukał czarny puchacz. Szybko otworzyła przejście dla sowy, a zwierzę wleciało do pomieszczenia. W dziobie trzymał białą kopertę. Kobieta wzięła list i obejrzała z każdej strony. Była zapieczętowana przez ministerstwo. Otworzyła kopertę i wyjęła pergamin z wiadomością.

Droga Remilio...

Z przykrością informujemy o śmierci Pani męża. Podczas podróży z Francji do Anglii, w środek transportu pana Leonarda uderzyła niszcząca rzecz, stworzona przez mugoli. Mugoloznawcy podejrzewają, że mogła to być niejaka ,,bomba".

Z wyrazami współczucia...
Minister Magii - Dugald McPhail.

List wypadł z dłoni czarownicy, frunąc na ziemię. Puchacz wyleciał z biura, wracając do ministerstwa.

A Remilia?
Przeżywała załamanie. Prawdziwe załamanie. Stała w bez ruchu, analizując kilkadziesiąt razy, przekazaną informację. Dopiero po kilku minutach, niczym wodospad, jej łzy poleciały z jej piwnych oczu, po jej bladych policzkach, kapiąc na dywan.

Wrzasnęła z całej swojej siły i upadła na kolana, gorzko szlochając.

Jej miłość, radosny promyczek w jej życiu, troska, wsparcie... Odszedł.

Więcej nie zobaczy jego radosnych oczu, uśmiechu...

Nie zobaczy jego...

~•~

Zawitał nowy rok. Duża liczba ludności tworzyła postanowienia noworoczne. Inni nie chcieli zmian.

Selline brała kąpiel w ogromnej wannie. Ciepła woda, piana, zapachowe świeczki, muzyka wydobywająca się z gramofonu. Zdecydowanie te rzeczy wpływały na atmosferę, która nadmiernie uspokajała.

Tylko czemu Selline odczuwała ciągłe przygnębienie i stres?

Przygnębienie wypływało z sytuacji, o której dowiedziała się parę tygodni temu. Nie potrafiła się pogodzić z śmiercią wuja. To on miał jej towarzyszyć do ukończenia pełnoletności. To on miał ją obdarowywać wsparciem, troską, a może nawet miłością. To on był tym małym światełkiem w jej ciemnocie. Małym światełkiem, które choć mało świeciło, to i tak było widoczne. Było. To słowo najbardziej ją przybijało.
On był...

𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 - 𝑻𝒐𝒎 𝑴𝒂𝒓𝒗𝒐𝒍𝒐 𝑹𝒊𝒅𝒅𝒍𝒆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz