🍡Rozdział pierwszy🍡

6 0 0
                                    

Ketri przeglądała się w lustrze i obracała się cały czas by sprawdzić czy sukienka dobrze na niej leży. Ciągle poprawiała włosy i układała je w to co nowsze fryzury.

- Gedr! Miała być ta z koronką! Gdzie ona jest?

Sługa wbiegł jak oparzony to komnaty i zasapany rzekł:

- Przepraszam Pani. Nie mogliśmy jej znaleźć.

- Nie przesadzaj! - odwróciła się do niego i zmierzyła wzrokiem drobnego chłopaka. - Przecież nie ma ich tyle by nie można było znaleźć – uśmiechnęła się w charakterystyczny dla niej sposób.

Chłopak otarł pot z czoła i kiwną głową.

- Jasne Pani!

- Rydwan przygotowany? Zaprzęgnięte są już Tse?

- Właśnie się tym zajmowałem.

- To do roboty! Sukienka się obejdzie. Bylebym tylko dotarła tam! - zaśmiała się.

Sługa spokojnie wyszedł z komnaty, chociaż chwile potem było słychać bieg na korytarzu.

Ketri zdecydowała się na rozpuszczone włosów jak to zwykle czyniła bo upięcie ich nie miało cienia sensu. Przejechała ręką po lustrze i mrugnęła do siebie. Dzisiaj czeka ją wspaniały dzień, pomijając obowiązki. Westchnęła i zaczęła iść w stronę drzwi. Pomimo cienkiej, delikatnej narzutki, czarne, odstające i spiczaste skrzydła i tak ruszały się w górę i w dół z zachwytem.

Na schodach spotkała kucharza. Nigdy go nie widziała tutaj jeżeli nie potrzebował czegoś powiedzieć jej lub zapytać się.

Kucharz pokłonił się i rzekł:

- Pani, czy mamy przygotować danie na podróż?

- Nie trzeba Etr. Na pewno mnie poczęstują na miejscu.

Poszła na sam koniec spiralnych schodów z kucharzem u boku i na końcu ich się rozstali.

Poszła w stronę stajni omijając spojrzenia mężów przybyłych na dzisiejszy bankiet, którzy posyłali za nią uśmiechnięte spojrzenia.

W stajni czekał na nią nowo wykonany rydwan, do którego zaprzęgnięto silne, wyszczotkowane Tse. Zanim wsiadła każdego z nich pogłaskała po szyi i przejechała jednemu ręką po grzbiecie.

Po wejściu na rydwan nakazała Tse ruszyć i rydwan wzleciał kierując się w stronę gór.

🍡🍡🍡

W centrum Rogward był chaos spowodowany przygotowaniami do zbliżającego się wydarzenia na które tyle czekano i mówiono, lecz jednak gdy przyszło co do czego było więcej teorii niż wykonanej pracy.

Atra miała się zająć przygotowaniami posiłku i pomimo niechęci jaką żywiła do kucharza, z przyjemnością przystanęła na wydane przez Zarządcę polecenia. Atra miała sięgające do pasa ciemno brązowe zawsze rozpuszczone i falowane włosy które podejrzanie lśniły zawsze w słońcu, ciemno zielone oczy, mocno czerwone wargi, i drobny nos. Była w centrum zainteresowań wielu mężczyzn, lecz sama nie interesowała się żadnym.

Wedle zaleceń, miał być przygotowany gorące krwiste mięso. Sama nie przepadała za nim, ale trzeba było spełnić wymogi gościa.

Przechodziła między kuchniami tak szybko, że parę razy o mało nie zrzuciła czegoś z blatu. Wielka szkoda by była pomyślała gdyby okazało się, że wysypał się najważniejszy składnik, bez którego te ciamajdy sobie nie poradzą.

Była z zamożnej rodziny która podobno ma w żyłach czystą krew ludzi którzy tutaj przybyli i wszyscy ich szanują. Przynajmniej jej w dzieciństwie tak mówiono. W rzeczywistości traktowano ją na równi z normalnym mieszkańcem a czasem nawet gorzej. Nie rozumiała czemu nie mieli szacunku do potomkini krwi Pierwszych.

Kisrona[🌙]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz