𓆗
― Gazu! ― rzuciła oschle, srebrną aktówkę odkładając na gumową wycieraczkę pod nogami.
Loki docisnął prawy pedał, na co ruszyli z piskiem opon przez Nowy Jork otoczoną aurą nocy.
Odkąd syn Laufey trzymał nastolatkę pod kontrolą umysłu, zdążyli zabawić się kilka razy na mieście. Straszenie ludzi zza iluzji bardzo przypadło obydwojgu do gustu. Jednak ten dzień był inny, ponieważ nadarzyła się idealna okazja by w ręce mężczyzny wrócił kamień przestrzeni. Od pamiętnego ataku, podczas którego spotkał Merisse, Tesseract był w posiadaniu TARCZY.
― Masz go? ― zainteresował się, minimalnie odchylając głowę w jej stronę.
Ta bez słowa podniosła teczkę. Gdy ją otworzyła, niebieska poświata oblała bladą twarz Laufeysona.
― Dobra robota ― zaśmiał się, przelotnie rzucając dziewczynie dumne spojrzenie.
Jechali dopóki białe audi nie przekroczyło granic miasta, wjeżdżając na opustoszałą, rzadko uczęszczaną drogę. Jechali w ciszy, nie patrząc na siebie, nie wymieniając zdań.
Dziewczyna energicznie potrząsnęła głową, czując ucisk w skroni. Sięgnęła do niej ręką, by rozmasować obolałe miejsce, ale kiedy zaledwie go dotknęła, pisnęła cicho z bólu.
― Wszystko w porządku? ― zaniepokoił się bożek, gdy zobaczył skuloną na siedzeniu i trzymającą się za głowę dziewczynę. ― Hej, Merris! ― zawołał, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Ta, czując dotyk, wyprostowała się powoli, dokładnie się rozglądając. Błądziła wzrokiem naokoło, aż w końcu zobaczyła Laufeysona.
― Kim jesteś? ― zapytała, mierząc jego twarz stalowymi tęczówkami, z których powoli spływał zielony odcień. ― Co mi zrobiłeś? ― spojrzała na swoje ręce, jakby widziała je pierwszy raz w życiu.
Loki, jakby wyprany z emocji, swoje plecy z powrotem docisnął do fotela kierowcy, zaciskając mocno obie dłonie na kierownicy. Niezauważalnie nacisnął jeszcze przycisk blokujący drzwi, żeby nastolatka nie opuściła samochodu.
Gwałtownym ruchem skręcił, wjeżdżając na parking opuszczonej stacji benzynowej, gdzie zatrzymał samochód, daleko za budynkiem. Mało prawdopodobne, by ktokolwiek jadący drogą zobaczył ich z tej odległości.
― Dlaczego się zatrzymałeś? ― zaniepokoiła się, głośno przełykając ślinę. Zachowywała się trochę jak zagubione, bezbronne dziecko, które nie potrafi sobie poradzić bez rodziców.
― Kurwa ― przeklął, uderzając ręką w kierownicę, na co Merissa się wzdrygnęła. ― Magia przestała działać ― dodał, chowając głowę między łokcie.
― Jaka magia, o czym ty mówisz? ― zająkała się, potrząsając głową, jakby to był zwykły sen, z którego chciała się otrząsnąć. - Nie nie, ja wychodzę - stwierdziła, obracając się w stronę drzwi.
W chwili, w której dotknęła czarnej klamki, mężczyzna siłą obrócił jej głowę, łapiąc jej podbródek i kradnąc namiętny pocałunek. Z początku nastolatka, wstrząśnięta całą zaistniałą sytuacją, nie odwzajemniła czynu, próbując odsunąć Lokiego, który starał się go jeszcze bardziej pogłębić. Dopiero w momencie, gdy jej potylica zetknęła się z chłodną szybą, zrozumiała, że pieszczota nawet jej się podoba i zaczęła ją odwzajemniać. Chciała to zrobić leniwie i delikatnie, ale natarczywe ruchy bożka zmusiły ją do rozchylenia ust, co ten sprytnie wykorzystał.
Kiedy ich zwilżone śliną wargi prowadziły między sobą walkę o dominację, psotnik odpiął swój pas bezpieczeństwa, by mój zbliżyć się do Merissy. Dłoń z jej podbródka przeniósł na kark dziewczyny, ściskając go, na co z jej ust wydobył się cichy i wręcz błagalny jęk.
CZYTASZ
HATEFUL » Loki Laufeyson
Fanfic❝ - Wiesz, że się ciebie nie boję - zaśmiała się, chociaż brzmiało to przesadnie nerwowo. Porzuciła szarpanie się w objęciach Bożka, teraz jedynie próbowała odciągnąć jego wyrzeźbione ręce od szyi. - Nic mi nie zrobisz. [...] - Nie boję się ciebie...