Page 4

457 28 1
                                    

Strasznie nie przemyślane to ff. Zaczęłam je pisać bez żadnej konkretnej fabuły i wychodzi jak wychodzi.
Mam w planach kolejne ff (oczywiście po zakończeniu tego, które mi zajmie troszkę czasu jeszcze). Pózniej zrobię przerwę, w której dopracuje kolejne fanfiction. Myślę, że na początku wakacji pojawi się ono na moim profilu :)
-
Proszę was o zostawienie śladu po sobie x
Miłego czytania!

~*~

Stojąc w progu obserwowałem Harrego, który krzywiąc się ściąga swój ciemny płaszcz. Jego włosy nie są już tak ułożone jak przed wyjściem. Zapewne przez wiatr. Albo i nie.
Przechylając głowę, zjechałem wzrokiem na obcisłe spodnie chłopaka, nie będąc do końca pewny, czy dziury na kolanach są pomysłem ich twórcy.
Harry obrócił się w moją stronę i wstrzymałem oddech. Teraz,na jego bladej twarzy, eksponował się duży siniak pod lewym okiem.
- Co się stało? - wybełkotałem. Mężczyzna przede mną spiął się, ale zaraz opowiedział historyjkę jak to podczas układania kartonów, jeden z nich spadł prosto na niego. Pózniej tylko wyminął mnie i poszedł spać, tłumacząc się zmęczeniem.
Stałem chwilę zmieszany.
Harry mnie okłamał. Kto by uwierzył w taką bajeczkę z kartonem? Czemu nawet najmniejszy ruch sprawiał u niego ból? Czy ktoś mógł mu zrobić specjalnie krzywdę? Jego zachowanie było co najmniej dziwne.
Skierowałem się do swojego pokoju nie chcąc męczyć chłopaka pytaniami.
Znamy się bardzo krótko, fakt, lecz jest w nim coś, coś co sprawia, że mógłbym mu powiedzieć wszystko. Zaczęło mi na nim zależeć, oczywiście nie jakoś bardzo, ale w stopniu w jakim zależy mi na Liamie i Niallu.
Właśnie. Moi przyjaciele! Może jeśli jutro zapoznam ich z Harrym, on sam bardziej mi zaufa? Może nawet powie mi prawdę?

~*~

Nie spałem dużo tej nocy. Cały czas moje myśli wędrowały do wczorajszego wydarzenia.
Leniwie przetarłem oczy i poszedłem wziąć szybki prysznic, w celu pozbycia się zmęczenia. Po drodze zgarnąłem ciemne spodnie i bordową koszulkę.
Zazwyczaj po porannej toalecie skierowałbym się odrazu do kuchni, aby zaspokoić swój głód. Dzisiaj postanowiłem zajrzeć do drzwi obok. Zapukałem lekko, lecz kiedy nikt mi nie odpowiedział wsunąłem głowę do środka.
Stan pokoju pozytywnie mnie zaskoczył. Z resztą sam nie wiem czego oczekiwałem , chyba gdzieś w środku obawiałem się, że Harry okaże się bałaganiarzem. Oczywiście nie potrzebnie.
Zrobiłem kilka kroków w głąb pomieszczenia i z dziwnie szybkim biciem serca zerknąłem na łóżko i leżącego na nim mężczyzny.
Jego twarz wygladała delikatniej niż zazwyczaj, skrzywiłem się tylko lekko na widok siniaka. Chyba liczyłem na to, że przez noc zniknął.
Zarumieniłem się gwałtownie, kiedy zorientowałem się, że Styles spał bez ciuchów. Odetchnąłem jedynie, kiedy pewna cześć była zasłonięta białym materiałem. Choć może to był zawód? Zaraz, co?
Pokręciłem głową na swoje myśli i już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem cichy chichot.
- dzień dobry, Lou. Podoba ci się to, co widzisz? - mruknął z irytującym uśmiechem na ustach. Jeśli wcześniej byłem czerwony - teraz wyglądam pięć razy gorzej.
Szybko odpowiedziałem.
-ta, dobry. Jestem tu by cię obudzić - skrzyżowałem ręce, cicho modląc się, żeby uwierzył.
- a kiedy miałeś zamiar to zrobić? - zapytał, siadając i podparł się rękoma z tylu, przez co jego kołdra zjechała jeszcze niżej niż była wcześniej - jeśli w ogóle miałeś taki zamiar - ciągnął.
- oczywiście, że miałem - broniłem się dalej - muszę iść do sklepu po zakupy na śniadanie - zmieniłem szybko temat i odwracając wzrok od jego zielonych oczu ruszyłem do drzwi.
-poczekaj! - krzyknął za mną - pójdę z tobą, daj mi chwilę. Mrugnął i spojrzał na dół wymownie. Starając się ponownie nie zarumienić kiwnąłem głową i jak najszybciej uciekłem stamtąd, chcąc uniknąć kolejnych żenujących dla mnie sytuacji.
Co się z tobą dzieje, Louis? Zadałem sobie to pytanie w głowie.
Po kilku minutach, razem z Harrym, pojechaliśmy do pobliskiego marketu.

~*~

W sklepie spędziliśmy godzinę, sprzeczając się i żartując na przemian, przez co inni ludzie, rzucali nam dziwne spojrzenia, które ignorowałem.
Płacąc za wszystko wyszliśmy z uśmiechami na ustach i wielkimi reklamówkami. Być może kupiliśmy zapas na 10 kolejnych śniadań.
Nie pytałem Harrego o wczoraj, a on sam też nie miał zamiaru poruszać tego tematu. Nie miałem chciałem naciskać. Ale miałem w planach dowiedzieć się czegoś, prędzej czy pózniej.
- pamiętasz jak wspominałem o odwiedzeniu moich przyjaciół? - zapytałem - może poszlibyśmy wszyscy gdzieś na obiad? - zakończyłem poprawiając się na miejscu pasażera. Co chwilę zerkałem w lusterko. Miałem dziwne wrażenie, że samochód, który jechał za nami, był rownież na parkingu przy sklepie.
-myślę, że tak, tak, chętnie ich w końcu poznam - powiedział Styles zachrypniętym głosem uśmiechając się do mnie, przez co poczułem motylki w brzuchu. Uśmiech Harrego szybko zniknął, kiedy zerknął w lusterko. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy, a kostki na jego dłoniach zbladły. Spojrzałem pytającym wzrokiem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi.
Po chwili jazdy, chłopak skręcił gwałtownie, byłem pewien, że nasze zakupy porozwalały się w bagażniku. Złapałem się za kolana i z przerażeniem znów spojrzałem na współlokatora obok.
- co powiesz na krótką wycieczkę samochodem? - zapytał, lecz miałem wrażenie, że już zdecydował.

ROOMMATE {larry stylinson}-wolno pisane-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz