Page 5

488 30 2
                                    

Pam pam paam! Rozdział pojawił się szybciej, niż poprzednie, z czego jestem dumna :D
Miłego czytania x

~*~

Przyglądałem się przez szybę, w samochodzie, mijanym domom, które były coraz rzadsze. Było dużo krzewów, łąk, co oznaczało, że wyjechaliśmy poza miasto. Zmarszczyłem brwi.
- Harry, czy możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? - mój głos był opanowany, lecz w środku szalałem. Nie to, że bałem się Harrego, ale jego zachowanie mnie trochę przeraża. Czy to ma związek z ciemnym samochodem, który za nami jechał? Styles znał tego kierowcę? Dlaczego tak agresywnie zareagował? Za dużo pytań, nic nie rozumiem.
- zamierzasz mi odpowiedzieć, do cholery? - warknąłem kiedy Harry siedział cicho. Mam prawo wiedzieć, gdzie mnie wywozi. Być może teraz zabrzmie jak dziecko, ale nie obchodzi mnie to. Chcę znaleść się w domu.
- mówiłem ci, że...
- nawet nie zaczynaj mi tutaj z tą przejażdżką, Harry. Nie jestem głupi - w odpowiedzi usłyszałem tylko westchnienie. Byłem zły.
- kto ci to zrobił? - ciągnąłem, mając na myśli siniaka.
- mój pracodawca, można tak powiedzieć - skrzywił się, zwalniając prędkość. Stanęliśmy gdzieś, przy drodze polnej. Uchyliłem drzwi i wyszedłem z pojazdu, rozglądając. Poza łąkami, niedaleko nas był mały lasek. Przynajmniej taki się wydawał. Obróciłem się do chłopaka, który opierał się o maskę samochodu. Zrobiłem to samo.
- według mnie powinieneś rzucić to, co robisz, w cholerę, a to - wskazałem na podbite oko - zgłosić na policję. Niestety on tylko prychnął, nie odzywając się.
- słuchaj, jeśli nie chcesz się zwolnić z powodu braku pieniędzy, pomogę ci - zaoferowałem - przez czas, w którym szukałbyś pracy, nie musiałbyś płacić za czynsz - wiedziałem, że bez jego pieniędzy nie zdołamy zapłacić całej sumy, lecz byłem tak zdeterminowany, aby zrezygnował z tej chorej pracy, że nie myślałem o tym wtedy. Byłem gotowy pożyczyć od kogoś, albo pracować na dwa etaty.
- na prawdę zrobiłbyś to dla mnie? - w końcu na mnie spojrzał, przez co prawie osunąłem się na ziemie. Miał zdecydowanie najpiękniejsze oczy.
Uśmiechnąłem się delikatnie i skinąłem głową. Byłem zadowolony, że wyjaśniliśmy tą kwestie, ale zostało coś jeszcze.
- dlaczego tu jesteśmy? - zmieniłem temat. Uśmiech męższczyzny, ponownie tego dnia, zniknął z twarzy (co powinno być karalne). Zwrócił wzrok przed siebie i powiedział rozbawiony.
- jesteś strasznie wścibski, wiesz? - to w nawet najmniejszym stopniu nie było śmieszne. I on dobrze to wiedział. Wiedział też, że zadam to pytanie. Lecz, czy byłem gotowy na jego odpowiedź? Wzdrygnąłem się, kiedy powiedział to, co przeczuwałem, na głos.
- w przeszłości nieźle narozrabiałem - zaśmiał się, ale wiedziałem, że nie było mu do śmiechu - teraz próbuje to wszystko zaprawić, lecz nie bardzo wiem jak - skrzywił się, mogę się założyć, że widziałem spływającą łze. Zrobiło mi się trochę słabo. Nie docierało do mnie, że taki człowiek, mógł zrobić coś złego. Oczywiście, każdy popełnia błędy, lecz w moich oczach Harry był taki nieskazitelny, idealny. Myliłem się?
- oni - ludzie z mojej przeszłości - są niebezpieczni Lou - spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym strachem, obawą i czymś, czego nie mogę rozgryść. - do tej pory tylko mi grozili, od czasu do czasu coś zostawiali - wskazał na fioletowo - żółtego siniaka - boje się, że przeze mnie możesz nie być bezpieczny. Starałem się wszystko przetworzyć powoli w głowie. To jasne, że się boję, ale nie mogę zostawić Harrego. Może, jeśli całkowicie się od nich odetnie, zostawią go w spokoju? Starałem się ignorować fakt, że przejmuje się nowym przyjacielem bardziej niż sobą.
- nie zostawię cię - powiedziałem w końcu - od jutra szukamy razem nowej pracy dla ciebie, całkowicie się od nich odetniesz, myślę, że wtedy dadzą ci spokój. Uśmiechnąłem się pocieszająco. Napewno go zostawią. Wszystko się ułoży. Bo w końcu co takiego mógł zrobić Harry? W tamtym momencie nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji.

~*~

Po dwóch godzinach, w końcu znaleźliśmy się w mieszkaniu. Oczywiście dalej nie zjadłem śniadania, którego bardzo potrzebowałem. Zbliżała się pora obiadowa, więc odpuściłem zrobienia płatków z mlekiem.
Szybko rozpakowaliśmy zakupy i po kolejnym odgłosie, pochodzącym z mojego żołądka, zdecydowaliśmy coś zamówić. Nie chciało nam się nigdzie wychodzić, dlatego zadzwoniłem po Liama i Nialla.
Kiedy wróciłem do salonu zobaczyłem, że Harry wziął się za sprzątanie, za co byłem mu wdzięczny, ponieważ mnie strasznie się nie chciało.
Po kilku minutach usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka i lekko się zdziwiłem. Kto to mógł być? Zerwałem się z kanapy i stanąłem w holu.
- heej Louis - przywitała się Eleanor, zdejmując kurtkę i buty. Całkowicie zapomniałem o swojej dziewczynie. Uśmiechnąłem się do niej, nie dając po sobie poznać, że jej przyjazd nie był czymś z czego się cieszę i zapytałem o weekend.
- oh daj mi się rozebrać - powiedziała zirytowanym tonem, na co przewróciłem oczami. Taa, tęskniłem.
Powiadomiłem ją o odwiedzinach przyjaciół na co odpowiedziała chichym mruknięciem, więc wróciłem do Stylesa.

~*~

Denerwowałem się naszym spotkaniem. W głowie miałem czarne wizje, jak to cała trójka może zacząć się kłócić, aż w końcu wszyscy się rozejdą do siebie. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Moi przyjaciele miło przyjęli Harrego, odrazu się dogadali. Zwlaszcza z Liamem. Nie wiem czemu. Byli przeciwieństwami siebie. Wzruszyłem tylko ramionami i wróciłem do wspólnej rozmowy, kiedy El przyniosła wszystkim herbaty.

~*~

Po kilku godzinach oglądania filmów i śmiania się, poszedłem wyrzucić pudełka po jedzeniu do kuchni. Kiedy wszedłem do pomieszczenia zauważyłem Harrego, który pisał do kogoś smsa, szczerząc się. Zmarszczylem brwi i wrzuciłem pojemniczki do kosza. Wtedy chłopak zauważył mnie i posłał mi uśmiech, który odwzajemniłem. Być może był bardziej radośniejszy niż jego.
- za chwilę wychodzę - oznajmił, dalej się uśmiechając.
- jak to? Chyba nie idziesz do... Wiesz kogo? - zapytałem zmartwiony. Lecz on ciągle się uśmiechał, co bardzo mnie zmieszało.
- nie, Lou, nie martw się - odetchnąłem ulgą - idę na randkę, nie wiem kiedy wrócę. I wyminął mnie, kierując się do salonu. Ze swojego miejsca, w którym ciągle stałem, słyszałem jak żegna się z resztą, a nawet to, jak Niall życzy mu powodzenia.
Poczułem nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej, a oczy lekko mnie zaszczypały. Szybko je przetarłem.
Jestem zazdrosny? To głupie! Prychnąłem w głowie. Przecież to tylko kolega/przyjaciel. Dlaczego tak zareagowałem?
Chwilę pózniej wróciłem do reszty. Zdecydowanie straciłem humor.

ROOMMATE {larry stylinson}-wolno pisane-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz