page 2

711 39 2
                                    

Hej wszystkim. Tak jak postanowiłam - rozdział pojawił się po tygodniu. Ah ! Chciałam napisać, że bardzo się cieszę, ponieważ sporo (jak dla mnie) osób przeczytało pierwszy rozdział roommate, gdzie nie spodziewałam się tego. Nie przedłużając - dziękuję i zapraszam do czytania x

~*~

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno, prosto na moją twarz. Muszę w końcu kupić jakieś żaluzje. Przetarłem delikatnie oczy i spojrzałem na miejsce obok, gdzie Eleanor delikatnie pomrukiwała, co oznaczało, że lada chwila obudzi się. Wstałem z łóżka i kierując się do łazienki spojrzałem na zegar. 8:30. Poklepałem się po policzkach w celu całkowitego pozbycia się snu.

Po porannej toalecie zajrzałem ponownie do El, która wciąż spała. Westchnąłem i postanowiłem przygotować śniadanie. Omlet - tak jak lubi. Chciałbym , żeby nasz relacje były takie jak kiedyś. Nawet nie wiem kiedy one faktycznie zaczęły się psuć. A co jeśli przegapiłem moment, żeby to wszystko naprawić? Między nami jest wyłącznie obojętność. Tak to przynajmniej wygląda. Chyba ją jeszcze kocham. Przecież do niedawna wiązałem z nią plany na przyszłość. Nie wiem kiedy i czemu to się zmieniło. Nie wiem. Ale czy na pewno chcę wiedzieć? Nie wiem co się ze mną dzieje. Czy ja cokolwiek wiem?!

Prychnąłem tylko na swoje głupie refleksje.

- Dobrze się czujesz? - usłyszałem z tyłu i odwróciłem się w stronę brunetki posyłając jej zmęczony uśmiech.

- To nic takiego. Jak się spało?

-Całkiem dobrze - odpowiedziała i na tym nasza rozmowa zakończyłaby się, ale wtedy przypomniałem coś sobie.

- Wczoraj dzwonił niejaki Harry Styles, jest zainteresowany zamieszkaniem z nami - powiedziałem z uśmiechem i podałem jej talerz z jedzeniem - smacznego.

- Naprawdę? To świetnie, ale... Dlaczego mnie wczoraj nie powiadomiłeś? Na kiedy się umówiliście?

- Nie chciałem przeszkadzać, a on zjawi się tutaj dzisiaj o 13. - powiedziałem lekko zdenerwowany. Co jeśli się nie polubimy? Byłoby wtedy trochę ciężko.

- Louis ! W takim razie uwijaj się z jedzeniem i musimy tutaj ogarnąć ! - powiadomiła mnie. - Matko, trzeba też przygotować pokój - szeptała, tym razem do siebie. Posłuchałem się jej i wstałem, wrzucając brudne naczynia do zlewu. Później się nimi zajmę.

~*~

-Louis ! Do jasnej cholery, czy możesz mi się nie plątać pod nogami? Albo robisz coś pożytecznego, czyli pomaganie mi, albo idź usiądź i mi nie przeszkadzaj- krzyknęła kobieta, po raz, nie mam pojęcia który, ponieważ przestałem liczyć po 4. Nie chcąc jej dalej denerwować poszedłem do kuchni i oparłem się o blat. Nawet z najbardziej błahych rzeczy powstają kłótnie między nami. Czego swoją drogą miałem serdecznie dosyć. Modliłem się tylko w duchu, żeby podczas wizyty Harrego, dziewczyna nie robiła niepotrzebnych awantur. Moglibyśmy zrobić złe, pierwsze wrażenie.

Jeszcze chwilkę tak stałem ,aż nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szybko poprawiłem koszulkę i stanąłem w salonie przed drzwiami, które moja dziewczyna właśnie otwierała. Słyszałem niewyraźną wymianę zdań i chichot kobiety. Starałem się dyskretnie wychylić zza jej ciała, ponieważ byłem bardzo ciekawy jak wygląda nasz nowy(?) współlokator. To chyba normalne, że byłem ciekaw. Wtedy El odsunęła się, a przede mną pojawił się mężczyzna, który prawdopodobnie był w moim wieku. Ulżyło mi trochę. Nie chciałbym mieszkać z jakimś starym zrzędą. Spojrzałem na niego. Był ubrany w białą koszulkę i ciemne, obcisłe-bardzo obcisłe- jeansy. Zerknąłem nieco wyżej. Jego loki były wszędzie, jakby dopiero co wstał z łóżka. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było. Zielone oczy lustrowały mnie, przez co poczułem się mały. Dobra. W porównaniu do niego - jestem mały. Ale poczułem się jeszcze mniejszy, jakby, skrępowany? Ale czemu, prze..

-Ekhem?- usłyszałem i od razu się zarumieniłem. Spojrzałem szybko na brunetkę, która kręci tylko głową. Brawo Louis. Akcja - nie odstraszyć ''nowego''- zakończyła się niepowodzeniem. Jak zwykle musiałem zrobić coś głupiego. Nie chce wiedzieć ,co on sobie o mnie pomyślał, kiedy wręcz skanowałem go wzrokiem. Aby jakoś ''załagodzić'' atmosferę i najzwyczajniej w świecie nie wyjść na jeszcze większego idiotę, wyciągnąłem rękę i przedstawiłem się.

A on tylko zachichotał. Moje poliki paliły, ale nie dawałem tego po sobie poznać. Wyprostowałem się i spytałem , czy możemy usiąść w salonie. Styles kiwnął głową i przerywając ze mną kontakt wzrokowy, usiadł na kanapie. El szybko mnie wyminęła i usiadła na fotelu, przez co byłem zmuszony usiąść obok Harrego, który poklepał miejsce obok siebie.

~*~

- Harry, naprawdę miło się z tobą rozmawia, ale muszę już uciekać - oznajmiła brunetka z przepraszającym uśmiechem - Louis na pewno cię oprowadzi po mieszkaniu, śpieszę się do pracy. I Wyszła zostawiając nas samych. Rozmawialiśmy z godzinę i zdążyłem trochę poznać Harrego. Zdecydowanie jest typem flirciarza, ale myślę, że się polubimy. Wydaje się taki.. Normalny. Jest też trochę tajemniczy co bardziej mnie do niego ciągnie.

-Wstawaj - powiedziałem z uśmiechem - tak się zagadaliśmy, że zapomniałem po co tu jesteś, muszę pokazać ci mieszkanie.

- Tutaj jest twój pokój - powiedziałem wchodząc do środka. Usłyszałem mruknięcie Harrego, który od razu położył się na łożku.

- Możesz dołączyć, jeśli chcesz - powiedział oblizując wargi. Zarumieniłem się i gwałtownie poruszyłem przecząco głową. Co on sobie myślał? Znamy się zaledwie godzine!

-Jezu, Louis - zaśmiał się - żartowałem. I wstał wychodząc z pokoju. -Może - usłyszałem. Zaraz. To mi się przesłyszało. Tak. Tak? Szybko wyszedłem z pokoju, nie bardzo go rozumiejąc.

-Em, Harry?- zapytałem niepewnie. On obrócił się do mnie z uśmieszkiem błądzącym na ustach. - E, bo ja, nie, znaczy.. Czy ty, zająłeś, znaczy, zdecydowałeś się? Zamieszkasz tu?- ostatnie dodałem z piskiem. Błagam o dzień, w którym się nie zbłaźnie. Dlaczego jestem tak zestresowany jego obecnością? Co się stało z pewnym siebie Lou? Zaraz. Przecież nadal taki jestem. To na pewno przez pogodę, trochę kręci mi się w głowie i stąd zapewne moje problemy z językiem. Pf.

- Zdecydowałem się - powiedział cicho i podszedł do mnie na tyle blisko, bym mógł poczuć jego perfumy. - Czy mogę dostać kluczę i wprowadzić się jak najszybciej?

-Ja-jasne- odpowiedziałem, mi też zależało na czasie. Kiedy miałem coś jeszcze mówić, on uśmiechnął się i podziękował. Już znów miałem zaczynać mówić, lecz coś mi przerwało. A dokładniej telefon Harrego.

-Oh, przepraszam, muszę odebrać, to z pracy- przeprosił i nie chcąc przeszkadzać poszedłem do kuchni.

Chwilkę zastanawiałem się nad tym gdzie chłopak pracuje, więc zanotowałem w głowie by spytać o to przy najbliższej okazji.

Z moich myśli wyrwał mnie głos Harrego.

-Ben, proszę, pamiętasz co było ostatnim razem... Ale.. Ben do cholery, on jest niebezpieczny.. Tak, dobrze, masz rację. Będę za 30minut. Cześć - wiem, że nie powinienem go podsłuchiwać, ale jego ton trochę mnie zaniepokoił. Zeskoczyłem z blatu i znalazłem się przy loczku. Widząc jego wyraz twarzy zapytałem, czy wszystko w porządku.

-Jasne, Tomlinson, czemu pytasz? - podniósł brew i uśmiechnął się bezczelnie. Jak on tak szybko zmienił.. Zaraz. Mówienie do kogoś po nazwisku jest nieuprzejme.

-Po prostu usłyszałem..

-Nie ładnie podsłuchiwać, Tomlinson - powiedział cicho, klepiąc mnie po policzku, odsunąłem się co go najwidoczniej rozbawiło. Chwilę później pożegnał się skinieniem głowy i znikł.

-Co za ... - nie skończyłem, patrząc na zegar w kuchni. 14:34. Za 26 minut miałem rozmowę o pracę. Świetnie, po prostu świetnie.

ROOMMATE {larry stylinson}-wolno pisane-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz