Rozdział 21

2.2K 70 1
                                    

Otwieram powoli oczy i czuje lekki chłód. Ale to pewnie dlatego ze byłam martwa. Jestem ubrana w czerwoną, zwiewną sukienkę. Podnoszę się z czegoś na czym leżę i rozglądam. Chyba jestem w szpitalu watahy a raczej kostnicy. Serio? Nikt się nie skapnął że rany mi się zagoiły i już nie jestem lodowata jak trup? Nie ważne. Na stopach mam czarne baleriny a włosy zostawione rozpuszczone. Rozumiem, przygotowali mnie do trumny. Uśmiecham się szeroko i zaczynam się cicho śmiać.

- Totalnie zwariowałam.- mruczę pod nosem.

Ruszam w stronę szerokich drzwi i wychylam się zza nich. Nie chce nikogo przestraszyć moim zmartwychwstaniem. Na szczęście korytarz jest pusty. Ruszam biegiem do wyjścia i co jest cholernie dziwnie naprawdę nigdzie nikogo nie ma. Nabieram mnóstwa powietrza do płuc gdy wychodzę na dwór. Czuje się jakaś silniejsza. Idę w stronę domu głównego ale tymi najciemniejszymi kątami. Naprawdę nie chce żeby ktoś miał zawał. Chociaż wilkołaków to nie dotyczy. Gdy po kilku minutach docieram do tyłu budynku, docierają do mnie krzyki. Marszczę brwi i najciszej jak potrafię otwieram drzwi tarasowe. Kieruje kroki w stronę salonu z którego dochodzą dźwięki.

- Mówię wam! Ona żyje! Czuje to!- unoszę kącik ust słysząc głos Archera. - Mój wilk wie że ona nie zginęła!

- Dosyć tego!- zatrzymuje się automatycznie słysząc mocno wkurzony głos Josha. - Synu, umarła dwa dni temu. Wariujesz, ale to normalne po stracie Mate.- otwieram szeroko oczy zaskoczona. Dwa dni leżałam martwa?

- Nie rozumiecie! Leila żyje i ja to wiem a wasze zdanie mam gdzieś!- ponownie ruszam do pomieszczenia i w końcu staje w progu.

- On ma racje.- uśmiecham się lekko a wzrok każdego spoczywa na mnie.

Zauważam tu wszystkich, nawet reszta moich przyjaciół przyjechała. Odwracam się w kierunku z którego dotarł do mnie huk. Jessica chyba zemdlała i leży na ziemi. Zatykam buzie żeby nie wyjść na tą bez serca, bo trochę chce mi się śmiać. Twarze wszystkich wyrażają szok. Jako pierwszy otrząsa się ciemnowłosy. Bez słowa podchodzi do mnie i chowa w swoich ramionach. Śmieje się gdy okręca nas w koło. Wreszcie stawia mnie za ziemi i słyszę jak zaciąga się moim zapachem. Odsuwa się na sekundę żeby po tym przycisnąć swoje usta do moich. Bez wahania oddaje pocałunek. Po chwili odrywa się ode mnie i przygląda mi się.

- Czy ty naprawdę żyjesz a ja nie zwariowałem, tak jak oni mówią?- przewracam oczami i splatam nasze palce razem.

- Żyje i mam się dobrze.- uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Staram się spojrzeć na reszte ale po raz kolejny silne ramiona mnie obejmują.- Tęskniłam Dean.

- Nawet nie wiesz jak się bałem. Jesteś dla mnie jak siostra.- jego załamany głos trafia prosto w moje serce.- Ale jakim cudem?

- Może opowiem?- wzdycham a chłopak przytakuje. Patrze na Tatie która podchodzi do mnie i całuje w policzek.

- Boże Leila...- widzę pełno łez cieknących po jej twarzy. Delikatnie je ścieram.

- Chyba hormony buzują.- dziewczyna chichocze i mocno mnie ściska.

- Nawet nie wiesz jakie to jest uciążliwe.- odsuwam się od niej i ostrożnie siadam na kanapie. Jednak długo nie mogę na niej siedzieć bo Archer ciągnie mnie na swoje kolana.

- Więcej cię nie opuszczę.- do moich uszu dociera jego cichy szept a ja gładzę go po głowie jak dziecko.

- Przepraszam za to całe zamieszanie. Wiem ze pewnie jesteście zszokowani ale wszystko wyjaśnię. Tylko proszę niech ktoś dobudzi Jess bo pewnie nie chce tego ominąć.- ojciec mojego przeznaczonego podnosi swoją żonę a ja w tym czasie zbieram się w sobie i zastanawiam ile mogę powiedzieć.

Ostatnia AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz