05 jak mam się do pana zwracać

196 13 2
                                    

Już od dłuższej chwili, bożek siedział niemo przy stole i uważnie obserwował jak blondynka nieporadnie krząta się po kuchni, szuka noży, talerzy, misek, kroi mięso na drobne kawałki i sieka warzywa. Z jego perspektywy obraz ten wyglądał dosyć komicznie. W swoim życiu rzadko kiedy miał przyjemność obserwować jak ktoś przyrządza dla niego posiłek, tym bardziej gdy żył jeszcze w pałacu, gdzie jedzenie było od razu podawane na stół przez azgardzkich kucharzy. Właściwie to do tego czasu w kuchni bywał tylko po to by podkradać przygotowane przekąski, bądź alkohol, wszystko inne związane z gotowaniem niezbyt przykuwało jego uwagę.

- Zauważyłem, że posiadasz sporą kolekcję książek - zagadał - nie wyglądasz na kogoś kto je lubi - wyznał szczerze.

- Pozory mogą mylić - odparła spoglądając kątem oka na Lokiego, mieszając w tym samym czasie zawartość garnka. - Jeśli chcesz, możesz korzystać z mojego zbioru dowoli.

Mężczyzna lekko skinął głową.

- Jeśli mogę wiedzieć - zaczął, - czym się zajmujesz tu na Midgardzie?

- Ciągle powtarzasz to stwierdzenie. Czy moje przypuszczenia będą trafne, jeśli stwierdzę, że Midgardem określasz Ziemię? - powiedziała nakładając wcześniej już ugotowany ryż na talerze, a chwilę później polewając go mięsno-warzywnym sosem.

- Możliwe, że tak jest bystrzaku - wzruszył ramionami.

- Więc wracają do twojego pytania, pracuje w korporacji księgowej, jeśli cokolwiek ci to mówi.

- A i owszem. Zajmujesz tam chociaż jakieś dobre stanowisko?

- Nie, właściwie to nie jestem tam nikim ważnym - odparła kładąc talerze na stół, - zajmuję się tylko papierologią, przyjmowaniem ofert, które później przekazuję pracownikom wyższego szczebla, no i oczywiście do moich obowiązków należy przyjmowanie i doradzanie klientom.

- Aha - odparł beznamiętnie, ze znudzonym wyrazem twarzy.

- No, wiesz może nie jest to praca marzeń, ale z czegoś trzeba żyć.

Loki, pokiwał twierdząco głową nic nie odpowiadając i upuścił wzrok na postawione mu przed nosem danie. Na jego gusta nie było ono czymś wykwintnym, godnym nordyckiego boga, czego jednak można było oczekiwać po umiejętnościach śmiertelniczki.

Dalej trwając w ciszy wziął się za jedzenie, co jakiś czas spoglądając z niekrytym rozbawieniem na dziewczynę, której odstające pasemko złotych włosów, już któryś raz z kolei opadało na jej twarz, mimo że co chwilę uporczywie zakładała je za ucho.

Alice nie uszło uwadze, że mężczyzna się z niej podśmiewa, dlatego w końcu, zdegustowana spięła włosy gumką którą często nosiła na nadgarstku. Ku jej zadowoleniu mina czarnowłosego z rozbawionej zmieniła się na zawiedzioną.

Po dosyć późno zjedzonym obiedzie, bo aż około godziny szesnastej, Alice szybko sprzątnęła pozostawione po nich brudne naczynia. Z reguły nie była wyśmienitą kucharką, dlatego większość posiłków zamawiała lub wychodziła zjeść coś na mieście, jednak o dzisiejszym daniu nie mogła powiedzieć złego słowa. Na jej umiejętności wyszło jej wręcz wybornie.

Mimo tego, że z reguły nie przepadała za towarzystwem ludzi, była dosyć otwartą i komunikatywną osobą, teraz, jednak nie mogła się przemóc i spytać boga o cokolwiek, dlatego przez pewien czas panowała pomiędzy nimi cisza, której ani ona, ani Loki nie potrafili przerywać. Powodem czarnowłosego w tym przypadku była z kolei niepewność co do intencji blondynki, chociaż nie zdawała się być typem oszustki. Miał niezaprzeczalne uczucie, że dziewczyna w głębi skrywa nieprzyjemne tajemnice, które na razie stoją dla niego zamknięte za wielkimi stalowymi drzwiami. Jednak z jego umiejętnościami perswazji, wydobywanie z ludzi tego co chce wiedzieć nie jest trudne. Miał nadzieję, że i w tym przypadku takie nie będzie.

Kłamca pośród prawdy || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz