14 błękit

34 2 1
                                    

Z uśmiechem na twarzy ruszyli w róg sali gdzie stała Veronika w towarzystwie tego obleśnego faceta. Alice z wielkim trudem mogła na niego patrzeć, bo za każdym razem widziała scenę gdy pod wpływem złości rzuca się na nią. Teraz jednak gdy miała przy sobie wsparcie Lokiego przełożyła to na drugi plan, by móc zaznać choć trochę radości na tym balu. Gdyby nie on, pewnie dalej siedziałby na niewielkiej sofie skulona jak mała, smutna dziewczynka, albo mogło by się to skończyć na zanurzeniu przez nią ust w kilku kieliszkach wina serwowanego właśnie gościom przez kelnerów. Dzięki Lokiemu, choć raz będzie mogła widzieć niezadowolenie na twarzy bruneta i śmiać się z tego, a nie bać, że uderzy ją kolejny raz.

Poza tym jakoś cieplej robiło jej się na sercu gdy czuła dotyk chłodnej dłoni Lokiego. Wiedziała, że to jest tylko na pokaz, ale miło było sobie wyobrazić, że chociaż przez chwilę, może być z kimś takim. Ach te myśli, znowu idą nie w tą stronę w którą powinny. Miała tylko nadzieję, że przez to nie zaczerwieni się przed wszystkimi jak burak.

- Alice! No nareszcie jesteś, już myślałam, że coś cię po drodze potrąciło! – z euforią wymalowaną na ustach podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. – Och masz taką piękną suknię! – ogarnęła wzrokiem blondynkę by następnie spostrzec trzymającego ją za rękę mężczyznę. – I wzięłaś ze sobą Logana!

- Nie taktownym byłoby, gdybym odmówił towarzystwa mojej damie serca – spojrzał ukradkiem na blondynkę, delikatnie uśmiechającą się i spuszczającą wzrok w dół, więc sam przybrał na twarz pewny siebie uśmiech.

- Chyba nam siebie nie przedstawiono – odchrząknął nieprzyjemnym tonem umięśniony, na oko hiszpańskiej urody brunet, ubrany tak, jak na gbura i chama przystało, czyli w zwykły, czarny garnitur oraz niczym nie wyróżniającą się czarną maskę.

- Ach tak. Przepraszam za moją niekulturalność – odezwała się czarnowłosa. – Chuck, to jest...

- Sam się przedstawię – wtrącił Loki. – Jestem Logan, partner Alice – odparł i obserwował jak zmienia się mimika twarzy mężczyzny. Z pogardy zmieniła się na złość, lecz zauważalną tylko w jego oczach, gdyż wysilił się na pozornie oczarowujący uśmiech.

- Chuck Davis – oznajmił i wyciągnął dłoń na przywitanie.

Loki kolejny raz spojrzał na Alice, która w ciszy przyglądała się wszystkiemu, próbując wyczytać z jej twarzy co teraz może myśleć. Żeby nie przedłużać ich przyjaznego przywitania, on również, choć z odrazą, wykonał to samo, podając mu dłoń i złączając w uścisku.

- A to moja narzeczona – odparł Chuck – wskazując dłonią na rudowłosą ubraną w czerwoną suknię oraz koronkową maskę tego samego koloru, stojącą po jego lewej stronie – Eleanor.

Alice poczuła, jak zakuło ją serce. Nie to, że była zazdrosna, ale związek jej i Chucka właściwie nie zakończył się aż tak dawno temu, a on ma już narzeczoną? Skoro ona i Loki udają, to może to też jest podpucha. Ale dla pewności zerknęła na jej dłoń, na której oczywiście spoczywał wysadzany diamentami złoty pierścionek.

Mimo, że kobieta była w związku z takim osobnikiem, wcale nie wyglądała na wredną, zdawała się być wręcz dosyć sympatyczna. Alice z pewnością mogła stwierdzić, że rudowłosa jeszcze nie przekonała się co to znaczy być z Chuckiem w związku.

- A ty, nie przywitasz się z Eleanor? – Spytał brunet z kpiną.

- Tak, oczywiście, jestem Alice, Alice Murphy, była dziewczyna Chucka – podkreśliła ostatnie słowa, zerkając a to na niego, a to na rudowłosą, wyczekując ich reakcji.

Kłamca pośród prawdy || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz